Rozdział 10

2.6K 157 18
                                    

* u góry Mel z Mruczkiem

Leżałam z Harry'm na łóżku i oglądaliśmy film. Wygarnęłam mu jak ostatnio mnie traktował, co musiało wywołać w jego skamieniałym sercu wyrzuty sumienia, bo kupił jedzenie na wynos co bardzo mnie uszczęśliwiło i zadeklarował, że mogę zdecydować jak spędzimy ten wieczór.

-Gorszego filmu nie było?- jęknął i chwycił poduszkę poprawiając ją z tyłu głowy.

-Co ci się nie podoba w Hostelu?

-Wszystko, nudne jak flaki z olejem.- komentuje w sumie dość przeciętny horror o ile to horrorem można nazwać.

-Sam jesteś nudny.- mówię czym wywołuje jego oburzenie. Spina za trzy, dwa...

-Moje życie jest kurewsko zajebiste, więc nie pierdol.- mówi i posyła mi złośliwy uśmieszek.- Powinnaś mi dziękować, że pozwalam ci przebywać wśród mojej zajebistości.- teatralnie przeczesuje włosy ręką.

-Co za zaszczyt mnie pierdolnął! Dziękuję Haroldzie.- siadam szybko na kolana i łapie się za serce.-Jak mogę ci się odwdzięczyć?- robię minę słodkiego kotka.

-No ja wiem jak.- robi sugestywną minę i kieruje wzrok na swojego przyjaciela za co obrywa w udo.-Ej za co to!?

-Ty myślisz tylko tą drugą głową? Egoista.- prycham i kładę się obok. Harry podnosi się i zawisa podparty na łokciach nad moją głową. Patrzy mi uważnie w oczy, na moich ustach widoczny jest grymas. Dokładnie skanuje moją twarz.

-Rzadko się uśmiechasz.- stwierdza poważnym głosem na co marszczę brwi. Skąd u niego takie spostrzeżenie. Nim zdążę bardziej odpłynąć myślami chwyta mnie szybko w pasie i przerzuca tak, że leżę na nim brzuchem. Jest lekko rozbawiony.

-Co cię tak bawi?- bardziej warczę niż pytam.

-To, że ciagle się ukrywasz za maską zimnej suki.-wzrusza ramionami.- Czasami lepiej jest się otworzyć.

-Tak? I kto to mówi? Znamy się od kilku miesięcy, a ja nawet nie wiem gdzie mieszkasz, jak spytałam o relację z mamą to od razu nabrałeś dystansu. I to ja się nie otwieram? Jak mam otworzyć się przed kimś, kto ciągle coś ukrywa. Zresztą sam ciagle powtarzasz, że tylko się pieprzymy.- czuję jak spina się na moje słowa. W pokoju zaczyna panować niezręczna cisza. Powiedziałam co mi leży na sercu i nie żałuję.

-Chcesz się lepiej poznać?- pyta cicho i tak niepewnie, że gdyby nie jego męski głos pomyślałabym, że to mały przestraszony chłopczyk zadaje pytanie. Kiwam twierdząco głową bo aktualnie jestem w takim szoku, że nie z moich ust nie wydobywa się żadne słowo.-Możesz pierwsza zadać pytanie.

-Skąd jesteś?- to chyba najoczywistsze pytanie jakie mogło paść. Brawa dla mnie za kreatywność.

-Holmes Chapel. Jak długo tu mieszkasz z Lukiem?-pyta oblizując dolną wargę co trochę mnie dekoncentruję.

-Dwa lata, niedługo będą trzy. Jak to się stało, że robisz to co robisz?- nawiązuję do prowadzenia nielegalnych wyścigów.

-Brak kasy i zamiłowanie do samochodów. Jak tu przyjechałem nie miałem nic. Miałem zrobione kursy i mogłem pracować jako egzaminator, znałem Louisa on mnie w to wkręcił. Przedtem ktoś inny był na moim miejscu, ale to już inna historia.- przytakuję głową na jego słowa. Nie sądziłam, że to może być takie proste, pewnie nie mówi mi wszystkiego.- Czemu wyprowadziłaś się od rodziców?

-Chciałam stać się samodzielna, miałam dość tego, że ktoś podejmuje za mnie decyzję, czułam się wtedy jak marionetka.

-Uu mała Melody jest buntowniczką.- komentuje z uśmiechem, który delikatnie odwzajemniam.

-A ciebie co tu sprowadziło?

-Brak miejsca w domu, jak wróciłem ze studiów   siostra przerobiła mój pokój na pracownie do malowania, a mama delikatnie sugerowała, że to mój czasy, aby opuścić gniazdo.- zamyślony patrzy w sufit.- Nie wiedzą co tu robię i nigdy się nie dowiedzą.- dopowiada a moje serce automatycznie przyspiesza. Jebany artykuł.

-Coś się stało, że tak zbladłaś?- patrzy zmartwiony na moją twarz. Nic się nie stało, po prostu spieprzę ci życie. Kręcę głową.- Ej już jest późno powinienem wracać.- komentuje patrząc na godzinę w telefonie.

-Nie chcesz tu zostać ?-sama nie wiem czemu to pytanie opuszcza moje usta. Brunet patrzy się na mnie przez chwilę w milczeniu.

-Nie mogę, dzisiaj jest wyścig.- przytakuję głową, gdyby nie moja ręka chętnie bym z nim poszła, ciagle brakuję mi zdjęć.

Odprowadzam mężczyznę do drzwi, Harry całuje mnie w policzek. Co się z nim dzieje?

-Pan dżentelmen się znalazł.- komentuję z uśmiechem i nutką złośliwości w głosie.

-Ciągle szuka swojej damy.- odpowiada i wychodzi. Zamykam drzwi na klucz.

Słyszę jak Luke bierze prysznic w łazience. Wracam do swojego pokoju, gdzie na łóżku zastaje Mruczka. Biorę kota wysoko na ręce i przyglądam mu się. -Co sierściuchu na długo u nas zostaniesz?- kot obdarza mnie spojrzeniem pełnym pogardy, więc go puszczam i otrzepuje ręce.

-Ktoś tu się próbuje zaprzyjaźnić.- podskakuję na słowa przyjaciela, który stoi za mną. Odwracam się w jego stronę, jest w samym ręczniku.

-Puka się debilu.- mamroczę pod nosem.

-Ładnie ci opatrzyli rączkę, nie chciałem wcześniej wchodzić bo widziałem buty Harry'ego, no i wiesz.-porusza sugestywnie brwiami, za co obrywa poduszką.

-Dzwoniłam do ciebie, gdzie ty byłeś z tym kotem?

-U weterynarza go zaszczepić.- wzrusza ramionami.

-Eh.-wzdycham, spoglądając na zwierzę, które zrobiło sobie z moich nóg legowisko.

-Coś się stało?- blondyn siada obok mnie na łóżku i głaszcze swojego pupila.

-Nie wiem co zrobić z tym artykułem, Harry mnie znienawidzi.- mówię zrezygnowana.

-No to zrezygnuj, ale jak nie ty to ktoś inny i tak go dokończy.-oznajmia chłopak po czym zabiera kota z moich nóg.

Właśnie w tym momencie stałam się bohaterem tragicznym.

_____________________________
Naszła mnie wena i w końcu rozdział, z którego jestem zadowolona 😏

Sex Date || H.S Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz