Nadszedł sobotni poranek. Śnieg już dawno pokrył Paryż, a na drzewach nie było już ani jednego liścia.
Mieszkańcy Francji urządzali już świąteczne porządki i inne przygodowania do nadchodzących świąt Bożego Narodzenia.Przez wielkie ilości śniegu dyrektor liceum odwołał naukę. Większość nastolatków siedziała w domach, oglądała telewizję czy uprawiała zimowe sporty (bez skojarzeń 😏 - dop. A) . Dzieci z innych szkół lub przedszkoli także nie musiały już przychodzić do Mordoru (czyt: miejsce nauki).
Marinette całymi dniami gdyby mogła robiłaby to co inni uczniowie szkoły średniej.
Ale nie mogła.
Aby zarobić na życie dla siebie i dla taty ciężko charowała. W domu, jak i w pracy. Zatrudniono ją jako sprzedawczynię w piekarni.
Ta piekarnia była kiedyś własnością jej rodziny. Kiedy jeszcze żyła jej mama Sabine... Oh, ale to już przeszłość. Marinette postanowiła sobie, że nie będzie już rozpamiętywać o śmierci najbliższej jej osoby. I dotrzyma tej obietnicy.
Jej ojciec sprzedał to miejsce, ponieważ za bardzo kojarzyło mu się ono z żoną. Nie trzeba było długo czekać na chętnego do zakupu.
Do tej pory żyliśmy za pieniądze ze sprzedanej piekarni. Albo raczej za ¼ tej kwoty.
Całą resztę Tom wydał na alkochol.
Marinette nie zarabiała dużo, ale wystarczająco by nakarmić siebie i ojca.
Gdzieś w środku, Marinette miała nadzieję, że będzie jak dawniej. Mamy co prawda nie ożywi, ale tacie moźe pomóc.
Miała taką głęboką nadzieję.
Kiedyś usiłowała popełnić samobójstwo. Ale jej stanowczo za dobre serce jej na to nie pozwoliło.
Siedziała na oknie machając nogami. Myślała nad sensem życia. Kiedy już miała skakać, ujżała jakiegoś pana, przytulającgo swoją córkę. Wtedy nabrała nadzieji, że będzie jak dawniej.
Zchodząc z okna, jeszcze raz spojżała w tamtą stronę. Zobaczyła choinkę, przyozdobioną najróżniejszymi ozdobami. Srebrne i złote bombki wisiały na jej ciemno-zielonych gałęziach. Całe drzewko przyozdobione zostało jeszcze kolorowo świecącymi się lampkami. Całą kompozycję wypełniała najładniejsza część.
Gwiazdka na samym czubku. Była cała złota, z różnymi srebrnymi elementami.
Marinette była daleko od tego miejsca, więc nie widziała szczegółów.
Ale ujżała wystarczająco dużo, by wspomnienia powróciły do niej w zaskakującym tempie.
Odwróciła głowę w drugą stronę czując, że do jej fiołkowych oczu napływają łzy. Zacisnęła zęby.
- Nie będę płakać - szepnęła do siebie - nie będę...
To tylko pogorszyło sytuację. Rozpłakała się jak małe dziecko. Łkała cicho w samotności.
Ale czasem samotność jest lepsza od towarzystwa.
Wytarła łzy z policzków i drżącymi od strachu nogami podeszła do klapy w podłodze, słysząc wołającego ją ojca.
Jak rozdział?
gwiazdka☆? komentarz💬?
CZYTASZ
Miraculum | Całkiem Nowa Marinette [zawieszone]
FanfictionOpowieść o dziewczynie, której imię brzmiało Marinette. Jej ojciec był pijakiem, a matka zmarła. Ale co dalej? Dziewczyna zostaje Strażniczką Czerwonego Kamienia. Upozorowała swoją śmierć, by nie narażać przyjaciół i bliskich. Została całkiem nową...