Rozdział 11

666 71 37
                                    

**Marinette**
Obudziłam się z ogromnym bólem głowy.

- Witaj Marinette. - usłyszałam.

Odwróciłam głowę w stronę, skąd wydobywał się tajemniczy głos, lecz nikogo nie ujżałam.

- Kim jesteś? I skąd znasz moje imię?! - wykrzyknęłam

- To nie istotne.

- Więc o co chodzi?!

- Zostałaś wybrana. Od teraz jesteś Strażniczką Czerwonego Kamienia.

- Eee...  To jakiś głupi żart? No dobra, gdzie kamery! A ty pewnie jesteś jakimś imbecylem i próbujesz mnie oszukać!

- Radzę grzeczniej.

- Goń się.

Nagle (co mnie bardzo zdziwiło) w ciemnym pomieszczeniu w którym się znajdowałam zaczęły strzelać pioruny.

-Noo gościu, szacun.

- Pilnuj Czerwonego Kamienia jak oka w głowie. Nikt, ale to NIKT nie może się o nim dowiedzieć. Zrozumiałaś?

- Powiedzmy że tak...

Ni z tąd ni z owąd błysło czerwone światło i podleciało do mnie.
Instynktownie wyciągnęłam ręce i na moich dłoniach pojawił się kamyczek z rysunkiem czerwonego kwiatu.

- Będą ciebie ścigać i torturować, ale kamień, który trzymasz w ręce, nie może do nich trafić.

- Do kogo?

- Do nikogo.

- Jasne.

- Marinette, to nie są żarty. Przyrzekasz chronić go, nawet za cenę swojego życia?

- Zluzuj majty, no przyrzekam.

- Wspaniale.

Nic już więcej nie słyszałam.

- Em... A jak ja mam z tąd (?) wyjść?

- Przez drzwi.

- Krótko i do rzeczy - powiedziałam do siebie - no... A gdzie te drzwi?

Po moim pytaniu oślepił mnie blask słońca. Kto jak kto ale siedząc w ciemnym pomieszczeniu przez... Długo bez światła trochę się odzwyczaiłam...

Przysłoniłam sobie oczy ręką.

Ale chwila... To nie był blask słońca, tylko latarni.

- Hej, miałeś mnie wypuścić! - wrzasnęłam

- Tak poprostu zdana na los? Chyba sobie kpisz. Z Czerwonym Kamieniem nie przeżyłabyś jednego dnia.

- Wątpisz we mnie?

- Musisz trenować. - zignorował moje pytanie - Przed tobą znajduje się hala treningowa. Będziesz uczyła się strzelać, bić, wspinać się, a także pływać.

- Błagam, kto nie umie pływać?!

- Dostaniesz specjalne gadżety.

- Uuuu... Robi się ciekawie.

- Od teraz to miejsce jest twoim domem.

- Tak, wszystko fajnie, ale co z moimi bliskimi?

- Upozurujemy twoją śmierć.

- Ej, no dla mnie bomba.

- Będziesz zawsze, gdziekolwiek pójdziesz nosić swój specjalny strój.

- Będę takim James'em Bond'em w wersji żeńskiej?

- Jak zwał tak zwał.

- Genialnie...

- Będziesz także znana pod innym imieniem.

- Jakim?

- Wybór należy do ciebie.

- Okej...

- Na hali znajdują się drzwi, prowadzące do twojej sypialni, łazienki oraz kuchni. Będziesz tam przebywać w przerwach po między treningami. A teraz... Zapraszam do środka.

Bez chwili zastanowienia, z uśmiechem na ustach zaczęłam kroczyć w stronę przejścia.

Czas zacząć nowe życie.

Możecie mnie zabić, jestem na to gotowa. ;-;
Nie spodziewaliście się, huh?
Taka nagła zmiana fabuły i wgl.

Jestem szalona. Taka mnia wena dziwna naszła...

Podobał się rozdział?

gwiazdka☆? komentarz💬?

Miraculum | Całkiem Nowa Marinette [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz