Rozdział 2

1.2K 109 32
                                    

- I co ja mam na siebie włożyć?! - spytałam sama siebie.

Miałam na oku czerwoną sukienkę w czarne kropki zakończoną falbanką i czarną bluzkę z kocimi oczami, do tego czarne spodnie.

Po chwilowym (ta, chwilowym jaasne... - dop. A) zastanowieniu wybrałam drugi zestaw.

Do mojego kompletu dobrałam czarne conversy.

- Całkiem ładnie. - stwierdziłam.

Usłyszałam dzwonek do drzwi.

- Adrien.

Zeszłam na dół, i ujrzałam tatę zmierzającego do drzwi.

- Tato nie! A co jeżeli to Policyjny Lamorożec?!

- Co?! Jak?! Gdzie?! A no, prawda...

-Uff... - Westchnęłam

Otworzyłam drzwi, w których chwilę później dostrzegłam Adriena.

-T-to dla ciebie.- powiedział po czym podał mi bukier czerwonych róż.

- Oh, dziękuję. - odpowiedziałam po czy szybko wstawiłam kwiaty do wazonu i wyszłam z domu.

Chwyciłam za jego rękę i wolnym krokiem poszliśmy w stronę kina.

Chciałam kupić sobie bilet, ale Adrien mi nie pozwolił. Tak samo z popcornem i colą. Tylko, że w tym przypadku to on za mnie zapłacił.

- Za bardzo cię wykorzystuję. Dlaczego nie pozwoliłeś mi zapłacić?

- Piękne damy nie powinny płacić.

- A brzydkie to powinny?

- To zależy...

Parsknęliśmy śmiechem. Doszliśmy do sali kinowej, zajęliśmy miejsca i czekaliśmy na seans oglądając reklamy, śmiejąc się i rozmawiając.

Po niecałych 5 minutach skończyły się reklamy i zaczą się film.

**po filmie**

- Podobał ci się film? - zapytał Adrien

- No coś ty! Po co przyszliśmy na horror?!

- Żebyś mogła się do mnie przytulać.

W tej chwili rolnicy mogli by pomylić mnie z burakiem.

Adrien z zakłopotania podrapał się po karku, (tak często to robi, że zaczynam się zastanawiać czy ma wszy 😂😂 - dop. A) po czym uśmiechnął się do mnie.

- Odprowadzę cię.

- Naprawdę, nie trzeba...

- Nalegam.

- Ugh... No dobra.

**pod domem Marinette**

- Do zobaczenia Adrien!

- M-Mari czekaj?

Adrien podbiegł do mnie, złapał mnie w talii, przyciągną do siebie i namiętnie pocałował.

To było cudowne uczycie. Czułam, jak stado motyli fruwa mi w brzuchu. Czułam jak piekły mnie policzki, co znaczy że pewnie się zarumieniłam. Jak to ja.

W końcu oderwaliśmy się od siebie.

- Marinette! - usłyszałam krzyk ojca - Marinette!

- Adrien ja... naprawdę, muszę już iść!

- Dobrze. - powiedział smutno - To do jutra!

- Do jutra!

Weszłam do domu i odrazu usłyszałam krzyki taty.

- Ty debilko gdzie żeś się znowu puszczała?!

- Byłam na randce.

- Randce, srandce. A ty mnie jeszcze okłamujesz! Nie było Policyjnego Lamorożca!

- Tato! One nie istnieją!

Uderzył mniw z liścia w twarz.

- Kłamiesz!

- To nie prawda!

Znowu mnie uderzył.

- Ojcze, przecież one nie istnieją, dlaczego mnie bijesz?!

- Ja? Ciebie? Nigdy w życiu! Ha ha!

I znowu. Znowu mnie uderzył.

To jest chore. Jak można bić własną córkę, przez Policyjne Lamorożce!

Ten alkochol naprawdę źle na niego wpływa. (No co ty?! Naprawdę?! xD - dop. A)

Ignorując kolejne krzyki ojca poszłam do pokoju, umyłam się i starałam się zasnąć.

Szczerze? Moje życie totalnie nie ma sensu. I ja to wiem.

Po dłuższych rozmyślaniach, wreszcie usnęłam.

Dobranoc Mari!

Dobra, a teraz tak serio. Podobał wam się kolejny rozdział?

Czy będzie Adrienette?
A może nie...

Tego dowiecie się czytając następne rozdziały! xD

gwiazdka☆? komentarz💬?

Miraculum | Całkiem Nowa Marinette [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz