Wstałam o godz. 10:30.
- Szkoła! Eh... Trudno... Nie pójdę. Ojciec i tak nie zauważy.Szybko ubrałam to:
I po cichu zeszłam na dół do kuchni.
Mój tata oglądał telewizję z włączonym na maksa głośnikiem.
Zakradłam się i zabrałam z lodówki masło i nutellę. Potem z chlebaka zabrałem chleb, a z szuflady nóż.
Wróciłam niezauważona do pokoju.
Pewnie jeszcze nawet nie opisałam mojego domu. Ale szkoda słów. Kedno zdanie:
Wszędzie burdel.
Tak, dosłownie. WSZĘDZIE!
Ale kontynuując:
Weszłam do pokoju i przygotowałam sobie śniadanie.
Po zjedzeniu go, poszłam na spacer.
Bo w takim miejscu, gdzie śmierdzi alkocholem nie da się oddychać. (WOW - dop. A)
Ze względu na to, że wszyscy uczniowie byli wszkole, na ulicach Paryża było pusto.
Dorośli w pracy, młodziesz w szkołach, dzieci w przedszkolach.
Normalka.
Postanowiłam pójść do parku.
Usadowiłam się na mojej ulubionej ławce i zaczęłam rozmyślać.
,,Dlaczego moje życie jest takie nienormalne? "
,,Dlaczego nie mogę być taka jak każda inna nastolatka?"
,,Mamo, gdzie jesteś, gdy cię tak bardzo potrzebuję?"
Mój potok myśli przerwało miauknięcie.
Spojżałam w dół i ujrzałam małego czarnego kotka z zielonymi ślepiami.
- Cześć mały. Zgubiłeś się?
Odpowiedziało mi tylko miauknięcie.
- Pewnie jest zbezdomy. - pomyślałam
- Hej, a może poszedł byś ze mną do domu? Tata i tak nie zauważy... Chyba że bym przyniosła wódkę. Wtedy by się na nią rzucił i w dodatku pewnie by mnie uderzył.
Kot zaczął ocierać się o moją nogę, po czym wskoczył mi na kolana i szturchał moją rękę. Pewnie chce bym go pogłaskała.
Podrapałam zwierzę za uczem a ono zaczęło cicho mruczeć.
- Która godzina? - spytałam sama siebie.
Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam godzinę?
- Co?! Jestem tu już 3 godziny!
Ale ten czas szybko mija...
Gdy wróciłam do domu, postanowiłam zakupić kotu potrzebne rzeczy. Jednak, jest jedno ale:
Ale jak?
Przecież ja nie mam pieniędzy! Ani grosza!
Jestem ciekawa, jakim cudem mojego ojca stać na tyle alkocholu...
**Adrien**
- Hej, gdzie Marinette? - zapytałem Alyi (najlepszej przyjaciółki Mari).
- Niewiem... A co tak się o nią martwisz?
- Ja? Eee... Nic. To znaczy... Nie. Znaczy Tak. Czyli Nie. Ohh... Nie martwię się, okej?
- Okej okej...
Dzwonek szkolny uratował mnie od dalszej niezręcznej rozmowy.
Szybko wbiegłem do sali i zająłem swoje miejsce.
**po lekcjach**
- Sprawdzę, czy z Mari wszystko dobrze. - powiedziałem do Nino i Alyi.
Oni tylko przytaknęli.
Szybko pobiegłem do domu Marinette.
Zadzwoniłem dzwonkiem i po chwili otworzyła mi najpiękniejsza dziewczyna na świecie.
- Oh, Cześć Adrien.
- Cześć, mółbym wejść?
- N-Nie!! Nie wchodź!
Dopiero teraz zauważyłem sińca na policzku.
- Kto ci to zrobił? - powiedziałem lekko dotykając jej policzka.
- Co? A, to. Nie, nikt. Ja... Niosłam książki i... Jedna spadła i... Mnie uderzyła i...
- Taak jasne, nie uwierzę ci.
Chciałem wejść ale dziewczyna mnie wypchnęła i sama wyszła na dwór, zamykając drzwi.
- Marinette, co się dzieje? - zapytałem zmartwiony
- Bo... Mam kota i nie mam pieniędzy na zakyp potrzebnych rzeczy dla niego, a jeśli nie zaopiekuję się nim, trafi do schroniska.
- Oh, i to dlatego?
- N-no tak...
- Oj oj... Chodź. Zakupimy zabawki i ten tego (csiii xD - dop.A) a potem pójdziemy na spacer.
- Ale jak? Ja przecież nie mam pieniędzy!
- Ale ja mam.
- Nie chcę ciebie wykorzystywać. Naprawdę...
- Nie wykorzystujesz. To moja decyzja i ja chcę ci to wszystko kupić.
- Oh... No dobrze.
Szliśmy w milczeniu.
W połowie drogi do sklepu zoologicznego zapytałem:
- Jak się zwie?
- Co? Kto?
- Twój kot. - zaśmiałem się
- Aa... Em... Jeszcze nie wybrałam imienia...
- A jak on wygląda?
- Jest cały czarny i ma zielone oczy.
- Hmm... A może... Plagg?
- Tak... To dobre imię dla niego.
Wreszcie doszliśmy.
- A więc, jakie posłanie chciałby Plagg?
- A skąd ja mam to wiedzieć? Nie jestem kotem. Nie znam się.
Oboje się zaśmialiśmy.
- Proponuję, posłanie czarne z białymi łapkami. - powiedział sprzedawca
- Idealnie. - odpowiedziałem - To teraz miseczki na wodę i karmę.
- Adrien, te są idealne. - Mari pokazała na dwie metalowe miseczki, ozdobione także, metalowymi kotkami.
- Purrfect.
Zachichotała. Ależ ona się pięknie śmieje.
- A teraz zabawki! - powiedziała Marinette
Wybraliśmy kilka zabaweczek, szczotkę i karmę.
- Przecież to wszystko jest za drogie! - powiedziała Marinette.
- Proszę, oto pana pieniądze. - powiedziałem po czym zapłaciłem za zakupy.
- Ale...
- Żadne ale.
Pomogłem zanieść zakupione rzeczy mojej przyszłej żone, po czym wróciłem do domu.
679 słów.
Podobało się wam?
gwiazdka☆? komentarz💬?
CZYTASZ
Miraculum | Całkiem Nowa Marinette [zawieszone]
FanfictionOpowieść o dziewczynie, której imię brzmiało Marinette. Jej ojciec był pijakiem, a matka zmarła. Ale co dalej? Dziewczyna zostaje Strażniczką Czerwonego Kamienia. Upozorowała swoją śmierć, by nie narażać przyjaciół i bliskich. Została całkiem nową...