Rozdział 3

1.1K 103 27
                                    

Wstałam o godz. 10:30.
- Szkoła! Eh... Trudno... Nie pójdę. Ojciec i tak nie zauważy.

Szybko ubrałam to:

I po cichu zeszłam na dół do kuchni

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

I po cichu zeszłam na dół do kuchni.

Mój tata oglądał telewizję z włączonym na maksa głośnikiem.

Zakradłam się i zabrałam z lodówki masło i nutellę. Potem z chlebaka zabrałem chleb, a z szuflady nóż.

Wróciłam niezauważona do pokoju.

Pewnie jeszcze nawet nie opisałam mojego domu. Ale szkoda słów. Kedno zdanie:

Wszędzie burdel.

Tak, dosłownie. WSZĘDZIE!

Ale kontynuując:

Weszłam do pokoju i przygotowałam sobie śniadanie.

Po zjedzeniu go, poszłam na spacer.

Bo w takim miejscu, gdzie śmierdzi alkocholem nie da się oddychać. (WOW - dop. A)

Ze względu na to, że wszyscy uczniowie byli wszkole, na ulicach Paryża było pusto.

Dorośli w pracy, młodziesz w szkołach, dzieci w przedszkolach.

Normalka.

Postanowiłam pójść do parku.

Usadowiłam się na mojej ulubionej ławce i zaczęłam rozmyślać.

,,Dlaczego moje życie jest takie nienormalne? "

,,Dlaczego nie mogę być taka jak każda inna nastolatka?"

,,Mamo, gdzie jesteś, gdy cię tak bardzo potrzebuję?"

Mój potok myśli przerwało miauknięcie.

Spojżałam w dół i ujrzałam małego czarnego kotka z zielonymi ślepiami.

- Cześć mały. Zgubiłeś się?

Odpowiedziało mi tylko miauknięcie.

- Pewnie jest zbezdomy. - pomyślałam

- Hej, a może poszedł byś ze mną do domu? Tata i tak nie zauważy... Chyba że bym przyniosła wódkę. Wtedy by się na nią rzucił i w dodatku pewnie by mnie uderzył.

Kot zaczął ocierać się o moją nogę, po czym wskoczył mi na kolana i szturchał moją rękę. Pewnie chce bym go pogłaskała.

Podrapałam zwierzę za uczem a ono zaczęło cicho mruczeć.

- Która godzina? - spytałam sama siebie.

Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam godzinę?

- Co?! Jestem tu już 3 godziny!

Ale ten czas szybko mija...

Gdy wróciłam do domu, postanowiłam zakupić kotu potrzebne rzeczy. Jednak, jest jedno ale:

Ale jak?

Przecież ja nie mam pieniędzy! Ani grosza!

Jestem ciekawa, jakim cudem mojego ojca stać na tyle alkocholu...

**Adrien**

- Hej, gdzie Marinette? - zapytałem Alyi (najlepszej przyjaciółki Mari).

- Niewiem... A co tak się o nią martwisz?

- Ja? Eee... Nic. To znaczy... Nie. Znaczy Tak. Czyli Nie. Ohh... Nie martwię się, okej?

- Okej okej...

Dzwonek szkolny uratował mnie od dalszej niezręcznej rozmowy.

Szybko wbiegłem do sali i zająłem swoje miejsce.

**po lekcjach**

- Sprawdzę, czy z Mari wszystko dobrze. - powiedziałem do Nino i Alyi.

Oni tylko przytaknęli.

Szybko pobiegłem do domu Marinette.

Zadzwoniłem dzwonkiem i po chwili otworzyła mi najpiękniejsza dziewczyna na świecie.

- Oh, Cześć Adrien.

- Cześć, mółbym wejść?

- N-Nie!! Nie wchodź!

Dopiero teraz zauważyłem sińca na policzku.

- Kto ci to zrobił? - powiedziałem lekko dotykając jej policzka.

- Co? A, to. Nie, nikt. Ja... Niosłam książki i... Jedna spadła i... Mnie uderzyła i...

- Taak jasne, nie uwierzę ci.

Chciałem wejść ale dziewczyna mnie wypchnęła i sama wyszła na dwór, zamykając drzwi.

- Marinette, co się dzieje? - zapytałem zmartwiony

- Bo... Mam kota i nie mam pieniędzy na zakyp potrzebnych rzeczy dla niego, a jeśli nie zaopiekuję się nim, trafi do schroniska.

- Oh, i to dlatego?

- N-no tak...

- Oj oj... Chodź. Zakupimy zabawki i ten tego (csiii xD - dop.A) a potem pójdziemy na spacer.

- Ale jak? Ja przecież nie mam pieniędzy!

- Ale ja mam.

- Nie chcę ciebie wykorzystywać. Naprawdę...

- Nie wykorzystujesz. To moja decyzja i ja chcę ci to wszystko kupić.

- Oh... No dobrze.

Szliśmy w milczeniu.

W połowie drogi do sklepu zoologicznego zapytałem:

- Jak się zwie?

- Co? Kto?

- Twój kot. - zaśmiałem się

- Aa... Em... Jeszcze nie wybrałam imienia...

- A jak on wygląda?

- Jest cały czarny i ma zielone oczy.

- Hmm... A może... Plagg?

- Tak... To dobre imię dla niego.

Wreszcie doszliśmy.

- A więc, jakie posłanie chciałby Plagg?

- A skąd ja mam to wiedzieć? Nie jestem kotem. Nie znam się.

Oboje się zaśmialiśmy.

- Proponuję, posłanie czarne z białymi łapkami. - powiedział sprzedawca

- Idealnie. - odpowiedziałem - To teraz miseczki na wodę i karmę.

- Adrien, te są idealne. - Mari pokazała na dwie metalowe miseczki, ozdobione także, metalowymi kotkami.

- Purrfect.

Zachichotała. Ależ ona się pięknie śmieje.

- A teraz zabawki! - powiedziała Marinette

Wybraliśmy kilka zabaweczek, szczotkę i karmę.

- Przecież to wszystko jest za drogie! - powiedziała Marinette.

- Proszę, oto pana pieniądze. - powiedziałem po czym zapłaciłem za zakupy.

- Ale...

- Żadne ale.

Pomogłem zanieść zakupione rzeczy mojej przyszłej żone, po czym wróciłem do domu.

679 słów.

Podobało się wam?

gwiazdka☆? komentarz💬?

Miraculum | Całkiem Nowa Marinette [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz