Rozdział 8

654 84 25
                                    

- Mam tego dość! - krzyknęła na ojca - nie będę już dłużej twoją marionetką!

Wbiegła szybko po schodach i zamknęła klapę.

Sięgnęła po jakiś plecak byle duży i pośpiesznie zaczeła pakować do niego ubrania od bluzek i spodni po bieliznę. Wzięła też pare sukienek na jakąś okazję.

Rozbiła skarbonkę i wzięła wszystkie moje oszczędności.

Otworzyła okno i...  zawachała się.

- Nie chcę z nim już mieszkać, ale jak ja mogę zejść stąd bezpiecznie?!

Po krótkich przemyśleniach postanowiła, że po cichutku zakradnie się i wyjdzie z mieszkania.

Tak też zrobiła.

Założyła plecak i niesłyszalnie wyszła z pokoju.

- Dobra, - powiedziała w myślach - teraz już tylko korytarzem, w bok i...

-Marinette!!!!!

- W nogi! - pisnęła i rzuciła się pędem do drzwi wyjściowych.

Próbowała je otworzyć, ale były zamknięte.

- No chyba nie! - powiedziała załamana - chwila...

Rozejrzała się po holu i spostrzegła mały złoty kluczyk.

-Jest! - szepnęła.

Podbiegła, zabrała zbawczy przedmiot i popędziła do drzwi.

- Marinette!!!

Odwóciła głowę w stronę skąd pochodził dźwięk.

Tom pędził w jej stronę z taką wściekłością wymalowaną na twarzy, że nawet Batman by się go przestraszył.

Szybko otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz.

Odwróciła się, i widząc że jej ojciec jest już bardzo blisko ze strachem zamknęła mu drzwi przed nosem i zakluczyła.

Usłyszała huk, spowodowany uderzeniem się rozpędzonego Toma o drzwi wejściowe.

- Uff - sapnęła wycierając pot z czoła - było blisko!

**Marinette**

- Brr zimno - powiedziałam krzyżując ręce w celu ocieplenia się.

*telefon*

- Halo?

- Alya? Mówi Marinette.

- Marinette! Tak dawno cię nie widziałam! Opowiadaj, co tam u ciebie?

- Wiesz... To nie rozmowa na telefon. Ale mam pytanko.

- No słucham.

- Jesteś może w domu?

- Tak, a co?

- Mogłabym u ciebie przenocować?

- Eee... Jasne! Czekam!

- Ok no to do zobaczenia!

- Pa!

*koniec rozmowy*

Schowałam telefn do kieszeni i szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu Alyi.

Śnieg padał niemiłosiernie a temperatura powietrza wynosiła -7°C.

Nic więc dziwnego że trzęsę się z zimna, w dodatku nie mam przy sobie kurtki.

*pod domem Alyi*

ding dong

Alya otworzyła mi drzwi.

- Marinette co ciebie tak naszło na te noco... Matko, dziewczyno wchodź!

Wciągnęła mnie do środka, wepchnęła w ręce kubek z gorącą czekoladą i owinęła mnie kocem.

Nie dziwię jej się. Wyglądałam jak siedem nieszczęść.

- No to o co chodzi?

- Ja... Uciekłam z domu.

- Co? Dlaczego? - dopytywała mnie

- Poprostu... Miałam już dość mojego ojca.

- Coś ci zrobił?

- Tak.

- Co takiego?

- Spłodził mnie.

- Oh, Marinette...  - powiedziała po czym mnie przytuliła.

Odwzajemniłam jej uścisk ze zdziwieniem.

Już dawno nikt mnie nie przytulał.

Ostatnio przytulał mnie Adrien...
Od początku przerwy świątecznej ani razu nie widziałam tego blondyna. Martwię się o niego.

*telefon*
Drrrrr Drrrrr

Wybacz Alya muszę odebrać.

- Halo?

-  ulica Rue Pascal przyjedź sama.

- Halo?

*koniec rozmowy*

Dziwne...

Hej!

Wiem, przepraszam że dawno nie było rozdziału ale nie miałam na niego weny.

Jak myślicie, o co chodzi?

gwiazdka☆?komentarz💬?

Miraculum | Całkiem Nowa Marinette [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz