Mikołajki cz. 2

138 19 7
                                    

     Ciesząc się z prezentów, Legolas i Tauriel nagle usłyszeli głos z końca sali.
- Co to jest? Przecież ja się nie maluję.
- Legolasie, powiedz proszę kogo miałeś - poprosiła szeptem Tauriel.
- No, tego krasnala. Jak mu tam... Kili.
- O matko. A co mu kupiłeś?
- No kosmetyki firmy Legolas.
- Ale to jest krasnolud, debilu. Myślisz, że on się maluje?
- Może teraz zacznie, bo wcześniej nie było go stać.
- Ja zaraz szału dostanę.
- Dlaczego?
- No zobacz te smutne oczka.
Legolas odwrócił się do tyłu. Kili naprawdę był bardzo smutny, aż Legolasa ścisnęło serce. "Przyniosę mu na jutro inny prezent, a ten komuś odda".
- Mam plan.
- A jaki?
- To sekret.
- No dobrze - westchnęła Tauriel.

Po szkole.
- Taur, widzimy się w domu.
- Dlaczego? Nie wracasz ze mną? - spytała Tauriel robiąc smutne oczka.
- Nie, muszę iść jeszcze gdzieś.
Legolas szedł sobie do sklepu z bronią, słuchając swojej ulubionej piosenki. Wchodzą do sklepu zobaczy małą postać. Jak się okazało był to Kili. Elf, szybko pobiegł za wysokie półki i czekał, aż wyjdzie ze sklepu. Nie czekał długo, po zaledwie 15 minutach krasnolud wyszedł, ale tak na wszelki poczekał jeszcze pięć minut.
- Dzień dobry - przywitał się jak na kulturalnego elfa przystało - szukam, jakiejś fajnej broni na prezent.
- A co na przykład, jakiś miecz, młot, topór.
- A czy są może topory w gwiazdki?
- Oczywiście. Czyżby dla ukochanej.
- Nie - w tym momencie przypomniało mu się, że przecież nic nie kupił Tauriel, więc dodał - a są może łuki w serduszka.
- Tak jeszcze powinny być. To łuk w serduszka?
- I jeszcze topór w gwiazdki.
- Zapakować na prezent?
- Tak.

W domu.
- Tauriel, mam dla ciebie prezent - Książę wydarł się na cały dom, gdy przypomniało mu się, że jego ojciec może być w domu, a on nic mu nie kupił.
- Och, Legolasie jesteś taki słodki.
Elfka zabrała prezent od przyjaciela, po czym bardzo delikatnie, żeby nie zniszczyć opakowania, otworzyła pakunek. Gdy zobaczyła co jest w środku, łezka zakręciła jej się w oku.
- Legolasie, to jest wspaniałe. Dziękuję - Tauriel podeszła do przyjaciela i dała mu buziaka w policzek - a ten drugi prezent to dla kogo?
- No wiesz... jak zobaczyłem smutne oczka Kiliego uznałem, że kupię mu drugi prezent.
- Powtórzę się, ale jesteś słodki.
- Wiem.
- A twoja skromność...

Na drugi dzień
- Tauriel wstawaj szybko. Musimy być wcześniej w szkole - mówił szeptem, żeby nie obudzić swojego ojca.
- Cooooo? Dlaczego?
- Po prostu wstań - Książątko westchnęło.
- Nie chcę mi się - żeby pokazać, że nie ma zamiaru wstawać przewróciła się na drugi bok, zwinęła w kłębek i schowała pod kołdrę.
- Tauriel!!! Orlando Bloom tu jest!!
- Co? Gdzie? - elfka była największą fanką Blooma, dlatego gdy to usłyszała, wstała z prędkością światła.
- Żartowałem, ale skoro już nie śpisz. TO IDŹ SIĘ SZYKUJ.
- Dobra. Nie denerwuj się elfia księżniczko.

W szkole.
- Skończyłeś - spyatła szeptem Taur.
- Czekaj.
Legolas wyszedł za rogu, uśmiechnięty od ucha do ucha.

Święta w ŚródziemiuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz