cz. III ✍

1K 109 8
                                    

Staram się nie myśleć o tym, jak bardzo chciałbym być teraz wtulony ramiona Tiny, by jej siostra nie odkryła mojej prawdziwej przyczyny podróży do Nowego Jorku.

Wypiłem kakao, które przyniosła mi blondynka. Zrobiło mi się odrobinę gorąco, gdyż nie zdjąłem z tego wszystkiego mojego grubego, granatowego płaszcza.

- Newt! - uśmiechnęła się do mnie dziewczyna.

- Tak? - zaczynałem się niepokoić, gdy dziewczyna ujawniła swój odrobinę dziwny i wymuszony uśmiech.

- Spokojnie, ja tylko chciałam spytać... czy ja też mogę jechać z tobą - usiadła koło mnie i czekała na odpowiedź - No... ja wiem, że nie jestem tam nikomu potrzebna, ale chciałabym zobaczyć Londyn i tamtejsze klimaty.

- Nic nadzwyczajnego - rzekłem patrząc na piękną dziewczynę - ale jeśli chcesz; nie mogę Ci przecież zabronić.

- Dokładnie, nie możesz - zaśmiała się i poszła do kuchni, zabierając ze sobą pusty już kubek - to za ile jedziemy?

- Em, już? - mruknąłem cicho.

- Jasne, jak sobie tylko życzysz - krzyknęła wesoła.

Chwilkę się nie odzywaliśmy, w tym czasie umyła kubek i talerz, który wcześniej leżał na drewnianym stoliku przy oknie.

- Jacob? - odwróciła się nagle i spojrzała na mnie z nieco przerażoną miną - jedzie z nami?

- Nie, właśnie chciałem spytać, czy coś Ci wiadomo na temat jego piekarni?

- Wiem, o co chciałeś spytać - podeszła znów do mnie - może jakoś uda nam się go ze sobą zabrać?

- Wątpię, wiesz jakie są władze u was - starałem się powiedzieć jej to na spokojnie - nie chcę, żebyśmy mieli przez to kłopoty.

- Rozumiem, myślałam po prostu, że może jednak coś się uda zrobić... - zauważyłem w jej oczach nikłe łzy, które mówiły same za siebie.

- No nie wiem... - spojrzałem w jej oczy jeszcze głębiej, a one po prostu błagały, aby go zabrać - uda się, trzeba tylko wiedzieć jak - wstałem z kanapy, zaczynając już obmyślać jakiś plan.

Pomyślałem, że przecież Jacob nie pamięta o Nas, dostał tylko ode mnie mały podarunek, ale nie wie kim jestem. Teraz wystarczy tylko udawać przed nim zwykłych ludzi i prosić o pomoc.

- Jak ty wpadasz na te wszystkie pomysły Newt... - rzekła dziewczyna.

- Czyli wchodzisz w to? - spojrzałem na nią, a ona podeszła do mnie kiwając potwierdzająco głową i uśmiechając się do mnie, w końcu ze swoim szczerym uśmiechem.

Wziąłem walizkę z podłogi i podążałem do drzwi. Dziewczyna sięgnęła z szafy płaszcz i założyła go na swoje delikatne ramiona, po czym wsunęła stopy w pantofelki, które dodawały jej lekkości. Wyszliśmy za próg i podążaliśmy na dół, po schodach.

______

Możecie komentować, czy się podoba ✋

Mów mu Newt || Newt ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz