sometimes i remember

50 2 0
                                    

"Wiem, że tego nie czytasz...tym bardziej chcę to wszystko napisać. Muszę to z siebie wyrzucić.
Chcę Cię przeprosić, tak po pierwsze. Za to, że przestałem robić, to co miałem robić już zawsze. Przepraszam, że zrezygnowałem, że odpuściłem. Wiem, że to było moje zadanie i zawaliłem, zdaję sobie z tego sprawę. I chociaż minęło już tak dużo czasu, wciąż mnie to męczy. 
Czasem zastanawiam się co u Ciebie, wiesz? Chciałbym wiedzieć, że wszystko w porządku. Że poznałeś miłość swojego życia, kogoś kto nigdy Cię nie zawiedzie, komuś komu bezgranicznie zaufałeś, kogoś kto jest godny Twojego zaufania. Na prawdę...Byłoby mi wtedy łatwiej odpuścić. Łatwiej samemu także być szczęśliwym. Jesteś szczęśliwy?
Mam nadzieję, że szybko się pozbierałeś. Wiesz...nie byłem wart Twojego cierpienia, także sądzę, że długo Ci to nie zajęło i dobrze. Mam nadzieję, że teraz masz coś bardziej stałego, coś lepszego niż nasza głupia, dziecięca miłość. 
Bo była głupia i dziecinna, nie? Zbyt wielka i niesamowita byśmy mogli nad nią zapanować. Była nieopanowana i nieodpowiedzialna. Byliśmy zaślepienie uczuciem, zapominając o myśleniu. Składaliśmy głupie obietnice, których potem nie potrafiliśmy dotrzymać, raniąc siebie nawzajem. Także przepraszam, powinienem był to zatrzymać zanim jeszcze cokolwiek się zaczęło, żeby oszczędzić Ci zawodu i cierpienia.
Ale wiesz...czasami, gdy nie mogę spać w nocy, wspominam to co było. Naszą miłość. Chociaż dziecinną to prawdziwą. Sposób w jaki na mnie patrzyłeś, sposób w jaki ja patrzyłem na Ciebie. Nasze rozmowy o pierwszej w nocy, śniadania po południu i seks wieczorem. Twoje długie i wylewne "dobranoc", sposób w jaki przytulałeś mnie w nocy, ogrzewając swoim ciepłem. Sposób w jaki budziliśmy się do siebie, do pocałunków i uśmiechów. Jak pisaliśmy dla siebie piosenki, jak zostawiałeś mi liściki miłosne, a ja robiłem Ci zdjęcia z zaskoczenia. To jak się kłóciliśmy, rzucałeś przedmiotami i krzyczałeś na mnie, powinienem się wtedy bać, ale wyglądałeś tak słodko i potulnie, nawet gdy byłeś agresywny. To z reguły Ty się kłóciłeś, to Ty wychodziłeś z trzaskiem drzwi, to Ty potrafiłeś potem się na mnie obrażać przez tydzień, ale to zawsze też Ty wracałeś. Najczęściej w nocy, w dzień za bardzo się wstydziłeś. Gdy miałeś nadzieję, że już śpię, wdrapywałeś się do łóżka i przytulałeś mnie. A potem rano przepraszałeś godzinami i rozpieszczałeś przez najbliższe dni. Nasze tatuaże. Wciąż je masz? Ja tak. Lubię czasami sobie przypominać jak perfekcyjnie się komponowały. Róża i nóż, kotwica i lina, hi i oops!, statek i kompas, serce i strzała, klatka i ptaki, Harry i Louis. Byliśmy jednością, prawda? Nieważne jak bardzo nieodpowiednią i głupią, ale jednością. Byliśmy jedyni w swoim rodzaju. 
Nie wiem, czy Ty znalazłeś teraz coś silniejszego, czy wspominasz to jako młodzieńcze zauroczenie. Ale dla mnie to było prawdziwe. I trochę boli myśl, że już przy nikim nie będą mi się tak uginały kolana, na nikogo już nigdy tak nie spojrzę, przy nikim nie będę się czuł taką całością, przy nikim nie będę czuł się tak bezpiecznie, taki kochany, niczyje pocałunki nie będą tak słodkie, niczyj zapach taki uzależniający, niczyje ciepło, takie ciepłe, żaden uścisk tak czuły, żaden głos, taki jedyny, niczyje oczy, takie prawdziwe, niczyje ruchy, pełne takiej miłości, żadne "Kocham Cię", takie szczere, żadna miłość, taka wielka. 
Czasem myślę, że może byliśmy stworzeni, żeby się rozpaść. Może od początku to nie miało być na zawsze. Może wcale nie traktowaliśmy tego tak poważnie jak mówiliśmy. Ale coś w głębi mnie mówi, że zawaliliśmy. Że mieliśmy coś jedynego, niepowtarzalnego, niespotykanego i po prostu kurewsko spieprzyliśmy. Chociaż wolałbym myśleć, że to po prostu nie było TO. 
To głupie, ale oddałbym życie, by zobaczyć jeszcze raz TO spojrzenie, TO jak na mnie patrzyłeś, z takim zachwytem i miłością, tylko wtedy czułem się rzeczywiście dobrze z tym czym jestem. By jeszcze raz usłyszeć z Twoich ust: "Kocham Cię", bo to brzmiało tak wyjątkowo, było w tym zawarte tak wiele Twojego uczucia, żadne puste słowa, po prostu sprawiałeś, że Ci wierzyłem. By jeszcze raz obudzić się do ciepła Twojego ciała i Twojego wspaniałego zapachu. Byś jeszcze raz mnie pocałował, w ten swój wspaniały sposób, było to zaskakujące połączenie namiętności i czułości, miałeś tę moc. Byś jeszcze przez jeden dzień był tym troskliwym i zakochanym chłopczykiem, z rumieńcami, dołeczkami, loczkami i przygryzioną wargą, mój piękny i najwspanialszy.
Wybacz jeśli czujesz się dziwnie czytając to, bo teraz masz kogoś innego, bo już zapomniałeś, albo dlatego, że wciąż pamiętasz. Wybacz jeśli Ty nigdy nie tęskniłeś, nigdy o mnie nie myślałeś, nie wspominałeś. Ale po prostu...Ostatnio jest u mnie trochę kurewsko i coraz częściej o Tobie myślę, i wiem, że to głupie, ale jakoś mi to pomaga. Więc po prostu wybacz, że to powiem, bo nie powinienem, ale Cię kocham, wiesz? Od zawsze, ciągle i na zawsze. Nieważne jak głupie i bezsensowne to jest, to Cię kocham. Nie proszę Cię o to samo, po prostu musiałem to napisać. Na prawdę nie chcę się teraz wpieprzać w Twoje życie, chciałbym, żebyś był szczęśliwy. Z kimkolwiek, jakkolwiek, z jakiegokolwiek powodu. 
A na koniec chciałbym jeszcze podziękować. Bo to co nam się przydarzyło, było najlepszym co mnie kiedykolwiek w życiu spotkało. Bo to co dla mnie robiłeś, było najpiękniejszą rzeczą, jaką ktokolwiek dla mnie zrobił. Bo to kim dla mnie byłeś (jesteś), było (jest) spełnieniem najśmielszych marzeń. Bo to jak mnie kochałeś, dawało (daje) mi jedyną nadzieję i powód. Bo to jak ja kochałem (kocham) Ciebie, było (jest) jedyną prawdziwą rzeczą w całym moim życiu. 
Dziękuję, przepraszam i kocham. Życzę Ci wszystkiego najlepszego na tym świecie, bo jak nikt inny na to zasługujesz. Trzymaj się, Harry.
Tylko Twój, Louis xxx"  

Make You Feel My Love ~ Larry ✔️Where stories live. Discover now