"You pretend"

4.3K 221 46
                                    

Święta minęły bardzo szybko, dziś niestety wracamy do szkoły. Tom powiedział że mogę przychodzić kiedy chce bo to też mój dom. Jestem naprawdę szczęśliwy że znalazłem swoją prawdziwą rodzinę. Przez te dwa tygodnie w domu Riddle'yów bardzo zaprzyjaźniłem się z Vivienne i zakopałem topór wojenny z Draco, nawet bardzo go polubiłem. Jechałem właśnie z Viv samochodem na dworzec King's Cross, między nami panowała cisza, którą przerwała dziewczyna:

-Nie chce tam wracać.

-Ja też nie, nie mam ochoty na rozmowy z Wiewiórem, jego szaloną siostrą i szlamą. - stwierdziłem.

-Spokojnie, zemścimy się, tylko nas nie wydaj nie mogą się niczego domyślić, zwłaszcza ta szlama bo jest dość inteligentna, musisz grać. - mówiąc to złapała mnie za rękę.

-Co będzie z nami, w szkole? - zapytałem.

-Będziemy udawać, nie możemy normalnie gadać, jedynie wyzywać się, nikt nie może nas zobaczyć razem, musimy wytrzymać do wakacji potem zmienisz dom, damy radę. - powiedziała smutnym głosem.

-Chyba najłatwiej pójdzie mi z Draco. - zaśmiałem się.

Viv tylko wymusiła sztuczny uśmiech, widać było że się czymś przejmuje, nigdy nie widziałem jej w takim stanie.  Vivienne to bardzo uczuciowa dziewczyna tylko trzeba ją poznać, na pozór się taka nie wydaje, udaje silną, wredną suke ale trzeba dotrzeć do jej wnętrza, musi chcieć pokazać swoją prawdziwą twarz.
Do końca drogi nikt się nie odezwał. Chwilę przed 11 byliśmy już na dworcu. Założyliśmy czarne peleryny i nałożyliśmy kaptury na głowy by nikt nas nie rozpoznał. Szliśmy powoli rozglądając się żeby nie spotkać nikogo znajomego, przecież nikt nie mógł nas razem zobaczyć. Było bardzo tłoczno, mieliśmy nadzieję że nikt nas nie rozpozna, żaden uczeń czy jaki kolwiek czarodziej. Nie mogliśmy pozwolić sobie żeby napisali o nas w Proroku, już to widzę : "Córka Sami-Wiecie-Kogo i Harry Potter wchodzą razem na dworzec King's Cross". Szybko wbiegliśmy w barierki pomiędzy 9 a 10 peronem. Gdy już byliśmy na peronie 9¾ była godzina 10.50, mieliśmy dziesięć minut do odjazdu. Na peronie było dość tłoczno, wszyscy się przepychali by zdążyć. Vivienne chwyciła mnie za rękę i pociągneła do wejścia pociągu,weszła w pusty przedział, zamknęła drzwi i zapytała:

-Usiądziesz z nami? Razem z Ślizgonami,a swoim kolegą powiesz że siedziałeś sam, co? Nikt cię nie wyda, Ślizgoni są lojalni i potrafią dochować tajemnicy. Proszę. - ostatnie słowa wypowiedziała z naciskiem.

-Dobra. - zgodziłem się.

Po cichu opuściliśmy przedział i szliśmy w stronę przedziału ślizgonów. Vivienne powiedziała mi że wszyscy Ślizgoni siedzą razem bo mają jeden wielki przedział w pociągu. Szliśmy spokojnie pustym korytarzem, gdy nagle wpadły na nas dwie puchonki, kojarzyłem je, były z trzeciego roku.
Vivienne zmierzyła ich groźnym wzrokiem, a one jedynie uciekły przestraszone. Teraz wiem czemu Hufflepuff i Ravenclaw wykonują za nich wszystko, bo się boją ślizgonów.
Vivienne nagle zatrzymała się i powiedziała:

-To tu, jesteś gotowy?

-Chyba tak- odpowiedziałem.

Zauważyłem że Viv już nie była smutna ani przygnębiona, założyła maskę obojętności, nie mogła przecież pokazać się wśród uczniów smutna, ktoś mógł by zauważyć i wykorzystać to jako jej słaby punkt. Staliśmy przed drzwiami z herbem Slytherin'u. Vivienne wypowiedziała hasło "tępić szlamy" a drzwi się otworzyły. Viv weszła pierwsza, ja tuż za nią, wszyscy przerwali rozmowy i spojrzeli na mnie a Vivienne powiedziała do nich, a raczej zagroziła:

-On jest ze mną, niech ktoś tylko spróbuję komuś powiedzieć że on tu był lub że widzieliście nas razem.

Wszyscy milczeli, widać że bali się jej, nic dziwnego pewnie ze względu na Voldemorta, wszyscy uczniowie domu węża pochodzą z rodzin śmierciożerców, widać było że boją się podpaść Viv żeby nie powiedziała tacie, po prostu boją się o życie swoje i swoich rodzin. Widać kto rządzi w Slytherin'ie. Rozejrzałem się po przedziale, był urządzony z klasą, siedzenia były skórzane, panowały tu kolory czerni, zieleni i srebra, na zielonych zasłonach widniał motyw węża. Na końcu przedziału stał barek z jedzeniem, piciem i także z alkoholem. Vivienne pociągnęła mnie za sobą do jednego ze stolików. Usiadłem obok niej, chwilę później podszedli do nas Draco Malfoy, Blaise Zabini i Pansy Parkinson i grzecznie się przywitali.
Draco usiadł obok nas a Pansy i Zabini na przeciw. Po chwili Zabini zadał pytanie:

-Nie obraź się ale co ty robisz Potter w przedziale ślizgonów?

-Jadę do szkoły- odpowiedziałem.

Wszyscy przy stoliku się zaśmiali. Całą drogę do Hogwartu przegadaliśmy, naprawdę polubiłem ślizgonów, wśród nich czułem się naprawdę dobrze, wszyscy traktowali się jak wielka rodzina, w Gryffindor'ze każdy czekał na twój błąd by obrócić się od ciebie i wbić nóż w plecy, Ślizgoni byli inni tacy rodzinni, lojalni i wszystko co się powie wśród nich nie wychodzi do innych domów, chronią się nawzajem, no i przede wszystkim są kulturalni, wiele razy przyglądałem się im w Wielkiej Sali, jedli z kulturą i panował przy ich stole spokój, zero krzyków i wrzasków a przy stole domu lwa to ręce opadają, jedna wielka hłosta, nawet nie używali sztućcy gdy jedli, zachowują się jak zwierzęta a nawet gorzej. Pod koniec podróży zapytałem ich:

-Napewno nikt nie powie że tu byłem?

-Nie, nikt nie powie, jesteśmy jak rodzina i co się wydarzy wśród węży to zostaje, nie gadamy innym uczniom o tym- odpowiedziała Pansy.

-Wyjdziemy ostatni by żaden gryfon, krukon czy puchon ciebie nie zobaczył z nami, a potem przy Hogwarcie się roztaniemy i pamiętaj masz grać by nikt się nie zorientował, nie rozmawiaj z nami, masz być wredny dla nas i dogryzać nam a my tobie, bo jeśli byśmy przestali się przezywać ktoś by mógł połączyć fakty, wytrzymamy do wakacji, to tylko jeden semestr a potem będziesz z nami i rozpoczniemy naszą zemstą, jesteś Harry naszą rodziną a rodzina trzyma się razem. - powiedziała Vivienne.

Wszedłem pierwszy do Wielkiej Sali a moi nowi przyjaciele parę sekund za mną, usiadłem na końcu stołu gryfonów, obserwowałem ich, jak jeden drugiego przekrzykiwał, "nie  wychowani gówniarze"-pomyślałem. No ale jak mają być wychowani skoro większość z nich to szlamy lub zdrajcy krwi, jakby pochodzili z magicznych rodzin umieli by się zachować. Spojrzałem w stronę stołu nauczycieli i zauważyłem że drops mi się przygląda, spojrzałem na niego chłodnym i obojętnym wzrokiem, brzydziłem się nim, ale zapłaci mi za te lata kłamstw, za to że chodował mnie jak świnię na rzeź, będzie cierpiał za swoje grzechy. Stracił moje zaufanie, już nie będę jego złotym chłopcem, wybawcą magicznego świata, nie będę nikogo chronić przed złem, bo nie ma czegoś takiego jak zło czy dobro jest tylko władza i potęga a ludzie są zbyt słabi by to osiągnąć. Stracił mnie stary drops, stracił swojego złotego rycerzyka.
Wieczorem w dormitorium od razu poszedłem spać nie chciałem rozmawiać z wieprzlejejm.
Semestr minął bardzo szybko, ograniczyłem rozmowy z "przyjaciółmi" twierdząc że mamy wojnę i musze się przygotowywać do ostatecznej walki a oni wierzyli, kilka razy pokłóciłem się ze Ślizgonami publicznie by utrzymać to że ich nienawidzę, dużo się pozmieniało miałem sporo czasu na przemyślenia bo dużo czasu spędzałem sam, zacząłem nawet planować zemstę. Vivienne zerwała z Malfoy'em gdy dowiedziała się jak ją zdradzał, ale nie miała mu tego za złe nawet się przyjaźnią. Spotykam się raz w tygodniu z nią o północy w bibliotece w dziale ksiąg zakazanych by porozmawiać, zaprzyjaźniliśmy się bardzo. Całe szczęście jutro już jest koniec roku szkolnego i wracamy do domu, przynajmniej będziemy mogli rozmawiać kiedy chcemy i nie będziemy musieli się ukrywać. Tom wysłał mi kilka listów, napisał mi że w wakacje będę mógł dołączyć do śmierciożerców ale będę  na równi z nim i Viv.

 Harry Potter i Córka Czarnego PanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz