*9 miesiąc ciąży*
Wstałam o 10 rano i mój ukochany zrobił mi śniadanie. Bardzo go kocham za tą opiekuńczość. Wzięłam kąpiel i ubrałam się. W tym dniu jechaliśmy z Leo douzupełniać braki do wyprawki dla dziecka i kupić rzeczy potrzebne do szpitala. Wszystko minęło dostć szybko bo zakupy rozpoczęliśmy o 14 a wróciliśmy o 17. Gdy wróciliśmy do domu zaczęły mnie brać skurcze. Odeszły mi wody...
- Kochanie ja rodzę!
- Rany boskie wytrzymaj. Dzwonie po pogotowie!
- Aaaaaaaaa!- jęczałam z bólu.
- Karetka już jedzie. Będą za 5 minut!
- Ja nie wytrzymam! Ja rodzę!
- Odbieram poród!Gdy karetka przyjechała ja już urodziłam zdrową malutką Kylie. Zabrali mnie do szpitala a Leo pojechał razem ze mną. Zadzownił do rodziców i przyjechali natychmiast. Około godziny 20 dostałam moją córeczkę do rąk. Jest taka malutka i słodka! Mogłam nakarmić ją piersią więc to zrobiłam. Malutka widocznie była głodna bo gdy wyssała ze mnie pokarm to dalej płakała. Gdy ją przytuliłam uspokoiła się i poszła spać. Leo i rodzice wzięli ja na rączki. Mama i tata byli ze mnie dumni że byłam taka odważna i dzielna...
Po 3 dniach wypuścili mnie ze szpitala. Rodzice niestety musieli wyjechać na delegację na 2 tygodnie. Gdy wróciliśmy do domu z Leo weszliśmy do pokoiku malutkiej Kylie i rozpakowaliśmy wszystkie rzdczy i poukładaliśmy na półkach. Leo zaczął mnie potem przytulać i całować namiętnie jednak tę cudowną chwile przerwała nam płacząca z głodu Kylie. Nakarmiłam ją i położyłam spać. My z Leo kontynuowaliśmy tą przerwaną chwilę. Leo zaczął mnie rozbierać i całować a ja również to zrobiłam. Po 5 minutach byliśmy zupełnie nadzy ale ja poszłam spać a Leoś wtulił się we mnie i macał jeszcze chwilę moje piersi. Zasnęliśmy wtuleni i nadzy ale szczęśliwi...