Prolog.

273 33 22
                                    


     Mam na imię Lena. Lena Stefańska. Jestem zwykłą nastolatką. A przynajmniej tak myślałam do 14 roku życia. Nikt oprócz mnie nie wie o mojej małej wadzie, z którą nauczyłam się żyć, przez te długie 3 lata.

3 lata wcześniej.

  Obudziłam, się jak każdego ranka o 7.00. Poszłam do łazienki, przygotowałam się do wyjścia, zjadłam w pośpiechu śniadanie i ruszyłam do szkoły. Przed szkołą czekała na mnie moja przyjaciółka Ewa. Przywitałam się z nią i ruszyłyśmy do szatni. Kiedy przechodziłam między boksami, nagle jakiś chłopak wybiegł z boksu prosto na mnie. Zderzyliśmy się. Upadłam na podłogę , uderzając głową jeszcze o ścianę boksu za mną. I tyle pamiętam.
  

 Obudziłam się w szpitalu z potwornym bólem głowy. Miałam wrażenia jakby cały czas mnie bił kijem w głowę. Nagle drzwi się otworzyły. W moją stronę idzie kobieta w białym fartuchu, włosy ma ciemne, farbowane, upięte w wysoki kucyk.

-Jak się czujesz ? – pyta pisząc coś na kartce.

-Źle.- mówię cicho.

-Coś cię boli ? – co to za głupie pytanie !? Oczywiście, że mnie boli.

-Gł...-przełykam ślinę- Głowa.- od kiedy tak ciężko mi się mówi ?

-To normalne, przy takim upadku. Zaraz podam Ci coś przeciwko bólowego i powinno przejść.Na szczęście, w badaniach nic nie wyszło niepokojącego. Wszystko jest w normie. Zostaniesz tu na obserwację, do jutra.- mówi, cały czas pisząc coś na kartce. Kończąc spogląda na mnie i uśmiecha się do mnie.

-Przepraszam- mówię i biorę głęboki wdech- są już moi rodzice ? – pytam tak cicho, że nie jestem pewna czy mnie słyszy lekarka.

-Tak, mam ich zawołać ?- pyta, ale słychać w jej głosie, jakby chciała powiedzieć, „to nie jest najlepszy pomysł". Kiwam delikatnie głową, która i tak wystarczająco mocno mnie boli.
  

    Zamykam powieki, myśląc tylko o końcu tej okropnej sytuacji. Słyszę, jak otwierają się drzwi. Słysze kroki i szepty. Mimo to nie otwieram oczu. Daje mi to złudne poczucie uśmierzenia bólu.

    Ktoś dotyka mojej dłoni, delikatnie ją obejmuje i całuje. Podnoszę powieki na tyle by widzieć, kto siedzi na szpitalnym krześle, i trzyma moją dłoń.

-Wszystko będzie dobrze, kruszynko.- Mówi opiekuńczo Tato. – Śpij, kochanie, śpij.-mówi po czym zaczyna nucić kołysankę, którą zawsze mi śpiewał na dobranoc gdy byłam mała.

  Jestem mu za to ogromnie wdzięczna. Zawsze, wiedział co zrobić, żeby mi pomóc, mimo, że nic jeszcze nie powiedziałam. Po kilku minutach odpłynęłam w głęboki i spokojny sen.

-Od teraz nic nie będzie takie same.- Mówi do mnie jakaś postać, której nie mogę rozpoznać.- Ale nie bój się,nauczysz się z tym żyć.

-Z czym żyć ?- pytam nie rozumiejąc ani słowa.

-Nie mogę Ci powiedzieć. Musisz zapamiętać tylko jedną rzecz. Nie możesz nikomu o tym powiedzieć. Musisz to zachować dla siebie.-mówi postać, która z każdym słowem się oddala, aż znika nim mam okazję zadać pytanie.


-Lena, Lena, Lena obudź się !- ktoś krzyczy, potrząsając mną lekko. Budzę się, na rozkaz. 

     Mrugam pośpiesznie nie rozumiejąc gdzie i dlaczego tu jestem.

-Mówiłaś przez sen. Strasznie drżałaś, jakby było Ci zimno. Spokojnie kruszynko to był tylko zły sen.- Mówi Tato całując mnie czule w czoło.
  

     Nic nie rozumiem! Jestem w jakimś sterylnym pomieszczeniu. Chyba w szpitalu. Obok siedzi mój Tato. Ale jak ja tu się znalazłam ? Ostatnie co pamiętam to, że już wczoraj wieczorem tu leżałam i przyszedł Tato, który nucił mi moją kołysankę z dzieciństwa i zasnęłam. Co mógł znaczyć ten sen ? Z zamyślenia wyrwał mnie głos lekarki.

-Możesz się pakować, za 15 minut będzie gotowy wypis.- powiedziała i ruszyła w stronę drzwi.

-Zaprowadzić Cię do łazienki ?- pyta Tato.

-Dziękuję, poradzę sobie sama.- uśmiechnęłam się delikatnie co raczej przypominało grymas.

-Dobrze. Ja wszystko spakuję.- powiedział, zabierając się do opróżniania szafki.

  Po 30 minutach byłam już w samochodzie. Nadal nie mogłam sobie nic przypomnieć. Postanowiłam skorzystać z skupienia Taty na drodze i wypytać go dyskretnie o to wszystko, czego sama nie wiedziałam.

-Tato..- zaczęłam niepewnie.

-Tak kochanie ?- pyta nie odrywając wzroku od jezdni.

- Co się właściwie wczoraj stało ? – pytam mając nadzieje, że nie domyśli się, że niczego nie pamiętam.

-Och, kruszynko, nie pamiętasz ? – biorę głęboki wdech- Wczoraj tylko zdążyłem wejść do swojego gabinetu i od razu zadzwonili do mnie z szkoły. Spodziewałem się wszystkiego, ale to co usłyszałem z cięło mnie z nóg, i to dosłownie. Twoja wychowawczyni, była tak wstrząśnięta, że mało co zrozumiałem. Wiedziałem, że stała Ci się krzywda i zabrali Cię do szpitala. Zabrałem wszystkie rzeczy i jak najszybciej mogłem dotarłem do szpitala, gdzie na miejscu dowiedziałem się, że jakiś gówniarz uciekając przed kolegami wbiegł w Ciebie. Skutkiem tego było,że się wywróciłaś prosto na otwarte drzwi boksu, uderzając przy tym solidnie głową. Na szczęście, nic Ci się nie stało. –Tylko zdarzył wypowiedzieć ostatnie słowo i odezwała się jego komórka, szybko przełączył na tryb głośno mówiący.
 

    To ktoś z jego korporacji. Nie miałam zamiaru słuchać jego rozmowy. Dlatego skupiłam się, na świeżo poznanych faktach.


Ostatnie wspomnienie ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz