Rozdział 24

46 6 4
                                    

(Nie sprawdzony)

Lena



- I jak ? – pytam Kamila okręcając się w bordowej, prostej sukience.

- Ślicznie skarbie.

- Mówiłeś już to przy czarnej, granatowej i ołówkowej spódnicy – wzdycham.

Na co On wstaje obejmując mnie w pasie i okręcając w stronę lustra, tak, że widzę nasze odbicie.

- Bo Ty dla mnie, kochanie, nawet w worku byś pięknie wyglądała – powiedział całując mnie w szyję i po chwili zbliżył się do mojego ucha i wyszeptał. – A najlepiej to bez.

Zadrżałam pod wpływem jego dotyku i słów.

- Głupek – mruczę i przymykam powieki, gdy przygryza płatek mojego ucha.

- Twój.

- Mój. Ale...

- Ale, co ? – pyta rozbawiony.

- Zależy mi na tym, żeby dobrze wyglądać. Idziemy w końcu na kolację do dobrych znajomych moich Dziadków. A po za tym, może pomogą mi w zrozumieniu tej całej sytuacji. – szepcze i odwracam się do niego twarzą.

- Czytałaś ? – zapytał, zakładając mi kosmyk włosów za ucho, który uwolnił się z eleganckiego koczka.

- Nie. Chyba się boję.- Wtulam się w niego mocno i wdycham jego perfumy, które mu kupiłam na urodziny.

-Powinnaś. To była ich prośba. Zrobimy tak, dzisiaj wieczorem usiądziemy na balkonie razem, na huśtawce, ty będziesz czytać, a ja będę obok. Dobrze ?

- Mhm, dziękuję – mówię z ulgą i delikatnie staje na palcach chcąc go pocałować.

- Gotowi ? – pyta Daniel, wchodząc do pokoju. Rezygnuje z pocałunku i patrzę na brata.

- Gotowi – mówię i chwytam za rękę Kamila.

- Jesteś tego pewna ? Chcesz iść boso ? – Staję słysząc słowa Daniela i patrzę na moje stopy. Rzeczywiście są na nich tylko rajstopy.

- Em... W sumie to dlaczego by nie – śmieję się i kątem oka widzę jak Kamil po coś sięga. – Idziemy ?

-Jak założysz te botki – mruczy Kamil i wręcza mi czarne sandały na słupku.

- Sandały- poprawiam go i siadam na łóżku.

- Buty – mówi, przewracając wcześniej oczami i daje mi do ręki sandały.

- Mniejsza o to czy są to botki czy sandały, załóż je szybko i idziemy. – pogania mnie Daniel.

-Tak jest – burczę i zapinam na klamerkę buty. 




***


Stoimy przed drewnianym domem, który jest po prostu piękny. Przed domem jest piękny, zadbany ogród, a kwitnące tam kwiaty dodają magii temu wieczorowi. Wygładzam ostatni raz sukienkę, kiedy otwierają się drzwi i pojawia się w nich starszy mężczyzna, z siwymi włosami i licznymi zmarszczkami, ubrany w granatową koszulę, która podkreśla jego kolor brązowy kolor oczu. Na nasz widok uśmiechnął się do nas przyjaźnie i otworzył szerzej drzwi.

- Witajcie, wejdźcie. Tak się cieszymy z Janinką, że po tylu latach, znów Was widzimy – mówił to z taką sympatią i ciepłem w głosie, że całe napięcie ze mnie uleciało. Uśmiechnęłam się promiennie do Teofila i przywitałam się z nim.

- Lenko, ale z Ciebie wyrosła piękna kobietka. A Ty musisz być tym szczęściarzem, który jest z nią, co młody człowieku ? – zwrócił się do Kamila, wypuszczając mnie z objęć, które swoją drogą były mi jakby znajome.

- Tak, proszę Pana. Jestem szczęściarzem. Kamil – przedstawił się i wyciągnął dłoń do uścisku.

- Miło poznać. Teofil – uścisnął jego dłoń i zwrócił się do Daniela.

- Niestety dzisiaj nie ma Marty, nie poganiacie się po ogródku, jak za dziecięcych czasów. Zmężniałeś.

- Szkoda, że nie ma Marty. A nawet myślałem, żeby wziąć jakieś inne buty, żebym miał szansę ją dogonić – na co obydwoje wybuchają dźwięcznym śmiechem. Ściskam dłoń Kamila, zwracając jego uwagę. Spogląda na mnie i uśmiecha się. Ten wieczór, chyba naprawdę będzie należał do udanych.

- Chodźmy do salonu. Janinko ? – zaprasza nas do przestronnego pomieszczenia z kominkiem.

- Jestem w kuchni.

- Pójdę się przywitać i może coś pomóc – mówię puszczając dłoń Kamila, przez co na chwile na jego twarzy występuje grymas, i ruszam do kuchni.

-Dobry wieczór – witam się z kobietą, ubraną w granatową spódnicę i białą bluzkę. Prezentowała się elegancko, do tego staranie zapleciony warkocz z siwych włosów.

- Dobry wieczór Słonko. Wyrosłaś, Natalia z Lucjanem byli by Tobą zachwyceni – na te słowa momentalnie się spinam, ale po chwili rozluźniam.

- Pomóc w czymś ? – pytam, zmieniając temat.

- Jakbyś mogła spróbować tą sałatkę, nie jestem pewna czy dobrze doprawiłam, a Teoś, bez względu co ugotuje mówi, że jest pyszne. – uśmiecham się na jej słowa.

Próbuję sałatki i rozpływam się. Po prostu niebo w gębie ! Już się nie dziwię dlaczego Pan Teofil mówi, że jest pyszne. Bo taka jest prawda. Delektuje się smakiem, co przyciąga uwagę gospodyni.

- Nie dobra ? Jak Ci nie smakuję możesz wypluć – mówi przejęta kobieta.

- Nigdy w życiu ! – unoszę się, a po chwili kule. – Przepraszam. To jest po prostu przepyszne.

- Co jest przepyszne ? – pyta Teofil, wchodząc do kuchni.
- Ta sałatka, mówię wskazując na szklaną miskę.
- Zgadzam się z Tobą, Lenko. Sam ją uwielbiam.

- Cieszę się, że Wam smakuję, ale teraz proszę zostawcie już wszystko i pomóżcie mi to wszystko zanieść do pokoju – mówi łapiąc za rybę i warzywa. – Kochany, tylko proszę nie podjadaj, zaraz zjesz przy stole.

- Dobrze Janinko – przytakuję mężczyzna i bierze wazę.

Ja biorę sałatkę i idę do salonu.


Atmosfera jest przyjemna i swobodna. Wcześniej myślałam, że idę do obcych ludzi, ale z każdą chwilą okazuję się, że nie są obcy, a całkiem bliscy. Rozmawiamy o wszystkim, staranie omijając temat Dziadków.

- Lenko, ze chciałabyś wyjść ze mną na taras ? – pyta Teofil, co mnie zaskakuję, ale zgadzam się i odchodzę od stołu.

Wychodzimy na przyjemnie chłodne powietrze. Wzrokiem omiatam taras. Po prawej stronie stoi stolik z dwoma bujanymi krzesłami, na balustradzie są zawieszone w doniczkach kwiaty, które pięknie wyglądają w blasku lamp.

- Chciałem z Tobą porozmawiać o Natalce i Lucku. Byliśmy kiedyś przyjaciółmi. Byli dla mnie i Janinki, jak rodzeństwo. Pamiętam, każdą chwilę spędzoną z nimi.

Patrzę z rezerwą na mężczyznę i czuję się zdezorientowana.

- Widzisz, my wiedzieliśmy o sobie wszystko. I wiem też o notesie.

Robię duże oczy i przełykam głośno ślinę.

- Wiem, że to jest dla Ciebie dziwne, albo ciężkie, ale proszę obiecaj mi coś.

- Słucham Pana

- Zastosujesz się do każdej prośby, do każdego słowa tam zapisanego, nie zrobisz niczego, czego oni by nie chcieli. Dobrze ? Jesteś mądrą dziewczynką, dlatego na prawdę jestem zaskoczony, że jeszcze nie przeczytałaś ich zapisek.

- Skąd Pan wie ? – pytam marszcząc brwi.
- Znam się na ludziach, w końcu jakby nie było chodzę po tym świecie przejdzie siedemdziesiąt trzy lata. A z zawodu jestem psychologiem. – mruga do mnie, a ja czuję, że mogę mu zaufać. Kiwam głową i pytam.

- Czy Pan i Dziadek... czy patrzyliście na to wszystko ze strony medycznej ? – pytam i zaczynam niespokojnie przestępować z nogi na nogę.

- Jeśli pytasz o to czy próbowaliśmy to wytłumaczyć w jakiś sensowny i medyczny sposób, nawet doszukując się choroby, to tak. Ale to nie to. Z punktu widzenia medycznego wszystko jest w porządku. Nie wiem skąd bierze się amnezja.

- Dziękuję – dukam i momentalnie czuję jak mi zimno. Zaczynam pocierać dłońmi ramiona, żeby się ogrzać, co zauważa Teofil.

- Wejdźmy do środka.

Uśmiecham się i wracam za stół.


***

- Miło było Was na nowo poznać, bardzo się zmieniliście przez ten czas.

- Wzajemnie. Dziękujemy, za pyszną kolację. Jest Pani mistrzynią w gotowaniu. – mówi Daniel, teatralnie cmokając.

- Mówię jej to od pięćdziesięciu dwóch lat, codziennie – odzywa się Teofil i obejmuję ramieniem kobietę. – Dziękujemy, że przyjechaliście.

- To my dziękujemy za zaproszenie. Dobranoc – żegnamy się i wychodzimy z domu.

- To teraz tylko do łóżka i spać – mówi rozmarzonym głosem Daniel. – A, Wy macie mi być cicho w nocy ! Rozumiecie, co chce przez to Wam też powiedzieć ? – mówi celując w nas palcem.

- Spokojnie nie zostaniesz wujkiem. – uspokaja go Kamil, a ja chichoczę.

- Jesteście niemożliwi. – mruczę.

- I tak nas kochasz – mówią razem, co mnie znów rozśmiesza, i wtedy orientuję się, że jesteśmy już w domku Dziadków. Daniel otwiera drzwi i wpuszcza nas przodem. Zamyka drzwi, mruczy ciche dobranoc i znika w swoim pokoju.

Wchodzimy z Kamilem do naszego pokoju i ja opadam ciężko na łóżko. Kamil podnosi jedną moją nogę i zdejmuję mojego buta, co robi też z drugim.

- Dziękuję.

- Proszę, a teraz wstawaj zakładaj kapciuszki i idziemy czytać, pamiętasz.

- Pamiętam – mruczę i niechętnie wstaje z łóżka, z którym się już zżyłam.

Biorę z szafki notes i siadam na huśtawce obok Kamila. On okrywa nasze nogi ciepłym kocem, na co się uśmiecham. Zawsze o wszystkim pamięta. I otwieram notes, od którego zależy wszystko.      

Hej Kochani ! :* 
Przed chwilą skończyłam pisać ten rozdział i wrzucam go tutaj. Oceńcie sami. Nie sprawdzony. Zbliżamy się wielkimi krokami do końca. Jak myślicie co jest w notesie ? Jak skończy się te nasze pierwsze opowiadanie ? 


Pozdrawiam wytrwałych, którzy są od samego początku <3
Dziękuję, za każde miłe słowo :) <3

Ostatnie wspomnienie ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz