***
Minęło 5 lekcji. Pora na lunch. Nie jestem głodna, wybieram tylko jabłko i kieruję się sama do naszego stolika. Lily musiała pomóc Pani Evans, z przyniesieniem nowych książek do biblioteki. Spokojnym krokiem szłam w stronę stolika. Usiadłam się na krzesełku i nerwowo stukałam paznokciami o stolik, znowu się wyłączając. Myślałam o nim. No ej.. kto normalny specjalnie przeprasza nieznajomą, na dodatek tym kimś jest dość przystojny brunet. Jego gwałtowne odsunięcie, co chwilę przelatywało mi przed oczami. Ocknęłam się, kiedy chłodniejsze powietrze uderzyło w moją twarz. Skierowałam wzrok na szklane drzwi stołówki, nad którą wisiał klimatyzator. Dopiero schodzili się ludzie, dlatego wywołało to na mojej skórze gęsią skórkę, przez mniejszą ilość osób znajdujących się w pomieszczeniu. Patrząc w tamtym kierunku, widziałam przekraczającego próg Jaspera. Odwróciłam wzrok i wbiłam go w jabłko, w głębi modląc się o przyjście Noah'a. Wyciągnęłam komórkę, pisząc do niego.
"Gdzie jesteś?''
Zamiast odpowiedzi, czułam palący i zarazem coraz bardziej wkurwiający wzrok na sobie. Obróciłam delikatnie głowę za siebie. Christian. Bezczelnie patrzył się na moją osobę, ale.. jego wzrok był pusty. Jakby był gdzieś indziej. Jego oczy.. jego oczy były czekoladowego koloru. Soczewki? Przecież wczoraj były szmaragdowe. Może mi się wydawało. Tak, na pewno tak było. Najwidoczniej czas pójść do okulisty. Telefon zawibrował w mojej dłoni, od razu kierując na niego wzrok, na którym widniała wiadomość od Noah'a.
''Już pędzę Cukiereczku!''
Zaśmiałam się na jego wiadomość. 15 sekund później, Noah wleciał do stołówki lekko dysząc. Podbiegł w moim kierunku i nic nie mówiąc przytulił się do mnie, a raczej zaczął mnie ściskać, stojąc za mną obejmując mnie mocno ramionami. Zaczęłam chichotać.
-Co ci jest Noaś? Aż tak się stęskniłeś? -powiedziałam dalej chichocząc.
-Ja się stęskniłem? To ty się stęskniłaś, skoro do mnie napisałaś. No ale tak szczerze to.. otarłem się o Brit na korytarzu, więc teraz nie tylko ja cuchnę jej 'zapachem' -zrobił zniesmaczoną minę, siadając naprzeciwko mnie -Poza tym nie mogę się przytulić do mojej PRZYJACIÓŁKI? -zaznaczył, aż nazbyt to słowo -Co ty tak na sucho? Tylko jabłko? Przecież wiesz, że masz dobrą figurę, nie musisz się głodzić -zażartował.
-Nie jestem głodna.. jakoś -na udowodnienie moich słów, zaburczało mi w brzuchu. A niech to szlag.
-Taa.. właśnie słyszałem. Idę po makaron ze szpinakiem, fondant i sok pomarańczowy, a i żeby nie było nieporozumień, przyjdę z dwoma tacami -powiedział, a raczej zakomunikował idąc z bananem na ustach, w kierunku stoisk. I jak tu nie mieć troszczących się przyjaciół. Po chwili wrócił i zaczęliśmy jeść.
-Dlaczego nie ma Lily? I dlaczego Peterson cały czas się na ciebie gapi? -powiedział prosto z mostu, uważnie patrząc mi w oczy. Lubię u niego to, że nie owija w bawełnę, ale w tym przypadku, nie było to dla mnie przychylne.
-Lily nie ma, bo Pani Evans kazała jej przynieść książki z sekretariatu do biblioteki -powiedziałam lekko się uśmiechając. Jednak mu to nie wystarczyło.
-Okey. Ale nie powiedziałaś, dlaczego Chris nie odrywa od ciebie wzroku -zmarszczyłam brwi na to zdrobnienie jego imienia. Zdecydowanie wolałam jego pełne imię. Jezu.. o czym ja myślę.
-Może dlatego, że wczoraj taki słoń jak ja go staranował, a dzisiaj nie wiedząc czemu zaprosił mnie na domówkę? -wyszło to trochę jak pytanie, zamiast odpowiedź.
-Jaka domówka? I u kogo? -znikąd obok nas pojawiła się Lily, siadając na swoim miejscu.
-Pierdolisz! -Noah wybałuszył oczy w moim kierunku.
-Jestem na to zdecydowania za młoda-parsknęłam śmiechem.
-Czy ktoś mi łaskawie wytłumaczy o co chodzi? Ugh zostawić was na chwilę.. -pokręciła przy tym głową.
-O to, że nasza droga Elis została zaproszona, przez największego ruchacza z rodziny Peterson'ów na domówkę -wyszczerzył się przy tym jak idiota z psychiatryka.
-CO?!-Lily krzyknęła na całą stołówkę. Aż podskoczyłam na krześle, przez to nagłe wydarcie mi się do ucha.
-Po pierwsze ciszej. Po drugie sam stwierdził, że mało kulturalnie się wczoraj wobec mnie zachował, dlatego to zaproszenie pewnie jest pewnego rodzaju rekompensatą, ale szczerze mam to w dupie i pewnie tam nie pójdę, żeby nie zrobić z siebie większego błazna niż w chwili obecnej, w jego oczach jestem. Po trzecie koniec tematu - odpowiedziałam nieco zażenowana całą sytuacją.
-Oszalałaś?! Nie chcesz iść na imprezę życia? -Noah na początku wykrzyczał słowa w podobny sposób do Lily, a potem dopowiedział lekko zdystansowanym głosem, z wyraźnym niezrozumieniem na twarzy.
-Noah.. skończ. To moja decyzja, poza tym czy ja muszę być na wszystkich imprezach, które są organizowane przez osoby tej szkoły? -powiedziałam z wkurzonym głosem.
-Taak!- powiedzieli niemal równocześnie, szczerząc się jak pojebani.
-Dosyć! -zmroziłam ich gromkim wzrokiem.
-No dobra, już dobra.. bo nam się kizia mizia obrazi -powiedział śmiertelnie poważnym tonem. Po chwili cała nasza trójka wybuchła niekontrolowanym śmiechem. Zwróciliśmy na siebie uwagę, każdego w tym momencie. Noah jako pierwszy się uspokoił i odparł:
-Przepraszamy wszystkich za nieoczekiwane zakłócanie wam obrabiania innym tyłów, ale moja przyjaciółka ma rozdwojenie jaźni i mówi dość niestosowne słowa -powiedział to tak poważnym tonem, akcentując to przyjaznym uśmieszkiem, że myślałam już o zaplanowaniu jego śmierci. Najpierw go otruję, potem uduszę, a na końcu zakopię. Taa.. plan idealny. Wstałam, żeby przetrzepać mu ten głupi garnek, zwany u niego głową, kiedy w moje rozmyślenia dotyczące jego katuszy, uderzył komentarz zaistniałej sytuacji, jakiejś laski.
-Noah, po co stajesz w obronie jakiejś wywłoki? -zapytał go plastik -Skoro jest psychiczna to lepiej tego nie ukrywaj dla dobra nas wszystkich -powiedziała przesłodzonym, cienkim piskiem cheerleaderki. Zagotowało się we mnie. No co za szmata. Ja jej zaraz pokażę wywłokę, jak jej wyrwę ostatnie kudły z głowy. Zacisnęłam pięści na tyle mocno, że poczułam wbijanie się moich paznokci w skórę. Już chciałam reagować, ale wtedy Emma, dziewczyna Jaspera, stanęła centralnie przede mną. Wściekłość ze mnie wyparowała, a emocje we mnie mieszały się z ogromnym zaskoczeniem i po części strachem, wywołanym przez wpatrywanie się w czerwone tęczówki, jasnej brunetki. Odwróciła się ode mnie, w stronę uczniów i blond cizi.
-Zamknij się plastikowa kukło! Zajmijcie się tym, czym byliście przedtem tak bardzo zaangażowani, a nie tylko roznoszenie plotek wam w głowach.-warknęła w ich kierunku, rozglądając się po całym pomieszczeniu o mrożącym krew w żyłach tonie wypowiedzianych słów. Ludzie lekko chyląc głowę, automatycznie wrócili do wykonywanych wcześniej czynności. Kurwa mać. Tylko to przewijało się przez moje myśli. Po kim jak po kim, ale po dziewczynie, która w ogóle mnie nie znała, a stanęła w mojej obronie tego się nie spodziewałam. W ogóle zacznijmy od tego, że Emma nawet nie wygląda przyjaźnie, ale to chyba taka powłoka ochronna na nieprzyjaciół. Odwróciła się, stojąc naprzeciw mnie, delikatnie się nachylając.
-Dla jasności. Nie zrobiłam tego, aby uratować ci dupę -odparła, mówiąc powoli każde wypowiedziane słowo, jakby mówiła do pięciolatki. Odchodząc z niezwykłą lekkością, wróciła na swoje wcześniejsze miejsce, obok Jasper'a. Otępiała osunęłam się na czerwone krzesełko. Wbijając wzrok w nieruszone wcześniej jabłko, zadawając sobie coraz większą ilość pytań, na temat Peterson'ów.
Gwiazdkujcie, komentujcie, dzielcie się swoją opinią Bąbelki!
Dezoska
CZYTASZ
Semen
VampireEgzystencja, istnienie lub po prostu życie, nigdy nie było i nie będzie zwyczajnie nudne. Każdy człowiek 'udziwnia' je na swój własny sposób. Ja, Elis Emerson, również stworzyłam własną historię 'inności', dotykając jej w sposób szczególny. Notowan...