Rozdział 19

15 6 0
                                    

***

Wyrwana z osłupienia podeszłam do drzwi, po czym je otworzyłam. Przede mną pojawiła się postać mężczyzny, z pudełkami w rękach. Wysoki ciemny blondyn, przeniósł na mnie wzrok. Wywołał u mnie zawstydzenie, uporczywie skanując moją osobę. Odchrząknęłam znacząco, na co się uśmiechnął.

-Dzień Dobry, przywiozłem zamówienie z baru Vanderbilt, Pani Elis Emerson?- na końcu zapytał.

-Tak, to ja- uśmiechnęłam się z grzeczności, bo facet wydawał się za bardzo pewny siebie. Naprawdę, aż uderzało zadufaniem w sobie.

-Oto Pani zamówienie- wręczył mi kwadratowe pudełka -Należy się 57,20- uśmiechnął się szeroko.

-Och.. momencik- położyłam pudełka na ziemi, zastawiając drzwi, kiedy usłyszałam za sobą cichy pomruk. Coś na kształt 'Ooo tak'. Szybko się wyprostowałam i odwróciłam w stronę tego napaleńca -Coś nie tak?- zapytałam, jakby nie zrozumiale.

-Jestem Coody, nie chciałabyś wybrać się ze mną do klubu dziś wieczorem?- zapytał, a mnie odebrało mowę. Serio Cody? Serio?-pomyślałam. Już chciałam otwierać usta, ale uprzedził mnie głos.

-Elis skarbie, jakiś problem z dostawą?- zapytał zbliżający się do mnie Christian. Stanął centralnie za mną.

-Skąd, muszę tylko uregulować rachunek- odparłam, wpatrując się w postać Cood'iego. Ewidentnie spoważniał. Kropelka potu potoczyła się po jego czole. Komuś się zrobiło gorąco?-pomyślałam. W ułamku sekundy, Christian wystawił przede mną dłoń, w kierunku Cood'iego z 100 dolarowym banknotem. Dostawca przyjął od niego pieniądze, po czym wydawało mi się, że toczą wojnę na wzrok.

-Reszty nie trzeba- odparł Chris, zimnym tonem. Coody dłużej nie czekając, odwrócił się napięcie i ruszył w kierunku firmowego auta. Odwróciłam się w stronę Christian'a. Mierzyłam go niewzruszona wzrokiem -No co?- zapytał. Westchnęłam i pokręciłam głową. Pochyliłam się, aby wziąć pudełka. Po czym usłyszałam głośne wciągnięcie powietrza. Uśmiechnęłam się pod nosem i wyprostowałam. Na biodrze oparłam karton, wolną ręką złapałam za klamkę i zamknęłam drzwi. Przeniosłam na niego wzrok, po czym uśmiechnęłam się. Podeszłam do niego.

-Będziesz tu tak sterczał?- zapytałam, a na jego twarzy zakwitł łobuzerski uśmiech.

-Widoki mi na to nie pozwalają- odparł. Podeszłam do niego bliżej i skierowałam usta w kierunku jego ucha.

-Jeżeli takie teksty mówisz każdej lasce, to dziwię się, że tak bardzo chciały Twojego towarzystwa- mruknęłam, śmiejąc się ruszyłam w kierunku salonu.

***

Dziwnie się czułam, jedząc przy nim. Wpatrywał się we mnie i ani na sekundę nie chciał zmienić swojego punktu obserwacji. Jakby widział jedzącego człowieka po raz pierwszy.

-Serio będziesz się tak gapił?- zapytałam, szurając po talerzu widelcem. On jakby się speszył na tę uwagę i odchrząknął. Spodziewałam się jakiejś riposty, a on odwrócił wzrok. Nie chciałam być niemiła, więc wolałam zmienić temat -A Ty nie jesteś głodny?- zapytałam. Wydaje mi się, że zastygł w miejscu?

-Nie Elis, nie jestem głodny- odpowiedział łagodnie.

-Jak to wygląda?- zapytałam, po chwili milczenia.

-Ale co 'jak wygląda'?- odpowiedział pytaniem na pytanie.

-Żywienie się- bardziej sprecyzowałam.

-Nie sądzę, że chcesz to wiedzieć- odpowiedział lekko stanowczo.

-Inaczej nie zadawałabym tego pytania, Christian- odparłam. Ooo tak, 1:0 dla mnie-pomyślałam. Westchnął.

SemenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz