Rozdział 17

27 8 6
                                    

***

Zawiozłam Noah'a do domu. Miałam naprawdę okropny humor, ale nie dałam tego po sobie poznać. Noah'owi sprzedałam bajeczkę, że Pan Fitz po prostu chciał dowiedzieć się ode mnie, przebiegu wydarzeń z wczorajszego dnia. Zaparkowałam przed domem. Nie wjeżdżałam na posesję. Siedzę na miejscu kierowcy i wpatruję się w przestrzeń przede mną. Zacisnęłam ręce na kierownicy i oparłam na niej czoło. Jedno słowo: bezsilność. To odbijało się echem w mojej głowie. Nie chcę uwierzyć w słowa Fitz'a. Słowa, które miały na celu przedstawienie mi obrazu jakiegoś gangu, były i są surrealistyczne. Jakby wyrwane z jakiegoś kiepskiego filmu akcji. Wiem jedno. To przez niego jego siostra nie żyje. Facet jest po trzydziestce, a w ogóle nie myśli o konsekwencjach. O tym jak bardzo naraził swoją rodzinę... Z drugiej strony nie chce mi się wierzyć w istnienie jakiegokolwiek 'gangu'. Na dodatek tu, w Bostonie. Wspomniał o inności, którą miałam zauważyć i o drugiej śmierć z tego samego powodu. Może te osoby wróciły i wyrównywały rachunki? I na dodatek, jak widać nie tylko z nim. Muszą być liczną grupą i nie wiem po co im czyjaś krew. Fitz się ich boi, więc to logiczne, że nie zgłosi tego na policję. Egocentryczny dupek. Odetchnęłam głęboko i uniosłam głowę. Włączyłam silnik i wjechałam na teren mojego domu. Zaparkowałam w garażu i weszłam do domu. Skierowałam się do salonu i opadłam na kanapę. Wzięłam do ręki pilota, który leżał na stoliku kuchennym. Oparłam stopy na stoliku i skierowałam wzrok na telewizor, który był naprzeciwko mnie. Włączyłam go i przeskakiwałam kanał po kanale, aż zobaczyłam policjanta udzielającego wywiadu dziennikarce, w okolicy mostu Longfellow. Podgłośniłam i uważnie słuchałam każde słowo rozmówców.

''-Relacjonujemy dla Państwa przebieg pracy funkcjonariuszy oraz medyków w miejscu, gdzie dokonano morderstwa mężczyzny. Znajdujemy się w Bostonie, dokładniej w okolicy West End, tuż pod mostem Longfellow. Jest ze mną nadkomisarz Wes Maxfield- powiedziała -Co może Pan na tę chwilę powiedzieć?- zapytała.

-Około godziny temu, dostaliśmy zgłoszenie, o prawdopodobnym popełnieniu zabójstwa- odparł, średniego wzrostu blondyn -Zjawiliśmy się na miejscu dziesięć minut później, zabezpieczyliśmy teren i rozpoczęliśmy podstawowe procedury- powiedział dosyć formalnie -Mamy pewne podejrzenia, które umocnią się po przeprowadzeniu sekcji zwłok osoby, a w tym przypadku mężczyzny- zakończył.

-Czy może Pan zdradzić nam te 'podejrzenia'?- zapytała.

-Mężczyzna ma bardzo podobne obrażenia, co dwa ostatnie zabójstwa kobiet. Bardzo prawdopodobne jest to, że mamy do czynienia ze schematem. W moim środowisku jest to najgorszy cykl, ponieważ ofiary zostają brutalnie potraktowane w ten sam sposób- urwał -Na razie to tyle. Nie możemy nic więcej zdradzić dla dobra śledztwa- zakończył.

-Dziękujemy bardzo, za informacje nadkomisarzu Maxfield. Mówiła dla Państwa Aubrey Miller- zakończyła.''

W między czasie ściągnęłam nogi ze stołu i usiadłam się, opierając łokcie na kolanach. Siedziałam wbita w kanapę. Dosłownie. Przetarłam twarz dłońmi i westchnęłam. Boże co tu się wyprawia?-pomyślałam. Nie mogę tego tak zostawić. Zrobiła się z tego zbyt poważna sprawa. Westchnęłam i poszłam do kuchni. Na blacie wyspy kuchennej leżała karteczka od mamy, w stylu 'Mam nadzieję, że jak wrócę, nie zastanę Cię ledwo żywej z głodu'. Tak.. moja mama i jej troska. Mam taką ochotę na chińszczyznę, ale nie mam potrzebnych produktów. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do bezprzewodowego telefonu stacjonarnego, po czym wybrałam dobrze znany mi numer pobliskiego baru. Złożyłam zamówienie i niestety muszę poczekać około godziny na dostawę. Ruszyłam na górę, w kierunku mojego pokoju. Plecak rzuciłam w kącie obok biurka, a sama wskoczyłam na łóżko. Obiłam się łokciem o leżącego obok laptopa, więc nie czekając dłużej usadowiłam się wygodniej i go włączyłam. Wpisałam hasło i pierwszą rzeczą jaką zrobiłam to włączenie muzyki. Nie wiedząc czemu, cały czas miałam w głowie śmierć Natalie, Pana Fitz'a i nadkomisarza udzielającego wywiadu. Otworzyłam pierwszy, lepszy program do pisania. Napisałam słowa, które po prostu przychodziły mi do głowy.

'Śmierć. Schemat. Fitz. 'Gang'. Krew. Chłód.'

Przeszły mnie dreszcze, po napisaniu tego ostatniego. Jak ostatnia idiotka otworzyłam wyszukiwarkę i wpisałam słowa 'Śmierć. Krew. Chłód'. Wcisnęłam enter oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi od mózgu wszechświata 'czyt. 'Internetu'. Nazwa, która się ukazała, wywołała u mnie nie mały szok.

WAMPIR

Zaintrygowana wchodziłam po kolei na strony internetowe i dokładnie śledziłam tekst od korzeni ludowych, po etymologię.

'Olśniewająco piękny wygląd(..) Zdolności łamiące prawa fizyki.. lewitacja, bardzo szybkie przemieszczanie się, psychokineza, hipnoza, polimorfizm, czytanie w myślach, przewidywanie przyszłości, zdolność do manipulacji ludzkimi wspomnieniami, manipulacja ludzkimi uczuciami, nadludzko silne, wytrzymałość na ból (gdy żywią się ludzką krwią, prawie go nie odczuwają), kontrolowanie umysłów ludzi, niesamowita szybkość(..) Zimna temperatura ciała, barwy tęczówek ofiar (..) NIEŚMIERTELNOŚĆ'

Podskoczyłam na łóżku, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko wstałam z miejsca i już po chwili zbiegałam po schodach, na parter. Kiedy byłam w połowie drogi moja prawa noga omsknęła się ze schodka i wiedziałam, że zaraz stanie się coś złego, ponieważ nie miałam jak złapać się poręczy. Zdążyłam zarejestrować otwierające się drzwi domu i w ułamku sekundy, mężczyzna łapał mnie w locie. Adrenalina wręcz rozrywała mnie od środka. Niedowierzanie, pojawienia się w tak szybkim tempie Christian'a, wybijało mnie w ziemię. Opierałam się o jego ramię, ciężko oddychając, a on trzymał mnie kurczowo oburącz. Byłam skołowana. Jak mu się udało tak szybko tu dostać? Delikatnie mnie od siebie odsunął i postawił stabilnie na nogach. Ujrzałam jego przejęte oczy, które wypełniało przerażenie.

-Jak udało Ci się tu dostać tak szybko?- wydusiłam szeptem, szukając na jego twarzy odpowiedzi. Pomimo mojego szeptu, byłam pewna, że wszystko usłyszał.

-Przecież byłem już w środku, więc masz szczęście, że w porę cię złapałem, bo inaczej teraz musiałbym wzywać pogotowie- powiedział, a jego w jego oczach rozbłysła stanowczość. Przeszły mnie dreszcze. Wpatrywałam się w niego ze zdziwieniem.

-Wiem co widziałam, nie zrobisz ze mnie idiotki- powiedziałam z wyrzutem i wyminęłam go, odczuwając złość -Poza tym nie prosiłam Cię o to, jesteś bipolarnym dupkiem- powiedziałam pod nosem. Usłyszałam prychnięcie. Stanęłam na podłodze parteru, kierując wzrok w Christian'a.

-Przyszedłem powiedzieć Ci o tym, że rozmawiałem z Caleb'em- powiedział, po czym się odwrócił w moją stronę -Zostawi twoją przyjaciółeczkę w spokoju- odparł i podszedł naprzeciwko mnie. Dzieliło nas może 50/40 centymetrów -Myślałem, że rano zgadzając się na nasze wyjście, nie uważasz mnie za bipolarnego dupka- powiedział z tryumfem wymalowanym na twarzy. A niech mnie.. on to słyszał. To nie możliwe. Jeżeli mówię cokolwiek takim tonem, Noah nawet tego nie zauważa, że cokolwiek mówiłam. Rozchyliłam lekko usta ze zdziwienia.

-O co tutaj chodzi?- zapytałam -Poruszasz się niezwykle szybko- zaczęłam wyliczać -Słyszysz słowa, których nie powinieneś usłyszeć, choćbyś miał nie wiadomo jak dobre aparaty słuchowe- kontynuowałam -Twoje dłonie są zimne- powiedziałam, splatając nasze dłonie. W osłupieniu rejestrował moje słowa -Jesteśmy w Bostonie, Christian. Temperatura powyżej 20°C to tutaj normalne- powiedziałam ciszej. Przyjrzałam się jego twarzy i zmrużyłam powieki -Twoje tęczówki są niebieskie?- zapytałam. Jeszcze bardziej zesztywniał. Puściłam jego dłoń. Nic nie odpowiedział. O mój Boże.. Moje serce zaczęło bić na tyle szybko, że słyszałam jego bicie w uszach. Uważnie patrzyłam na jego twarz. On również go słyszał. Słyszał bicie mojego serca.. Zimne dłonie, szybkość, ogromna siła, słuch, zmiana tęczówek. Przypomniałam sobie tekst, który czytałam '(..) barwy tęczówek ofiar'. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam w jego oczy -Czym Ty jesteś?- zadałam cichutko pytanie, trzęsąc się z emocji. Bił się z myślami. Na jego twarzy wymalował się ból. Oderwał się od wspólnego kontaktu wzrokowego, kierując wzrok w prawo. Nastała między nami cisza.

-Jestem wampirem, Elis- wyszeptał na jednym tchu. Zamarłam, a serce podeszło mi do gardła. Zaczęłam ciężej oddychać..


Gwiazdkujcie, komentujcie, dzielcie się ze mną Waszą opinią Bąbelki

Przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ale ten rozdział był dla mnie bardzo ciężki, względem przełożenia tego 'na papier'. 

Dezoska

SemenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz