13. Jedna drużyna

1.2K 130 5
                                    

Do końca zajęć siedziałem na dachu zastanawiając się co zrobić z tym wszystkim. Nic nie przyszło mi do głowy, poza unikaniem Parka i udawaniem, że nic się nie wydarzyło.

A co do mojej piosenki, pewnie nikt nie poznał mojego głosu i nie powinni się nawet domyślać o kim jest jej tekst, ponieważ nic konretnego tam nie napisałem. Tak, trzymajmy się tej myśli - nikt nic nie wie, a to jedna z wielu nieznanych piosenek, wykonana przez mało znanego artystę (oczywiście nie mnie, nie przyznam się do tego).

Gdzy tylko usłyszałem dzwonek oznajmujący koniec ostatniej dla mnie lekcji wstałem i ruszyłem w stronę sali gimnastycznej. Koszykówka jest moją drugą miłością i nie zamierzam z niej rezygnować. Spróbuję dostać się do szkolnego klubu, raczej nie powinienem mieć z tym jakichś większych problemów. Jednak gdy wszedłem na salę moje chęci odrobinę zmalały. Dlaczego oni? Eh, za bardzo kocham ten sport, aby przez nich odpuścić.

- Rudy! - usłyszałem już dobrze znany mi głos Yifana, który podbiegł do mnie i zarzucił swoje ramię na moje barki. - Jeśli czekasz na Jimina to kończymy za godzinę.

- Właściwie to chciałbym z wami grać. - mruknąłem, strzepując jego rękę i spojrzałem na resztę drużyny, która wpatrywała się we mnie jakby z zaciekawieniem.

- Piosenkareczce zachciało się w kosza grać? - zarechotał chłopak, który kilka dni wcześniej powstrzymał Jimina przed tak mocnym ściskaniem mojego ramienia.

Może i nie jestem zbyt atletycznie zbudowany czy wysoki, ale to nic nie znaczy. Jestem szybki, mam celne oko i wysoko skaczę, a to jest jak dla mnie lepsze.

- Ta piosenkareczka trafi więcej koszy niż ty. - rzuciłem mu wyzywające spojrzenie.

- To co powiecie na jeden na jednego? Jeśli pokonasz Jongina wchodzisz do drużyny, jeśli nie...

- Zrobisz co będę chciał! - chłopak przerwał Krisowi, szczerząc sie.

- Stoi. - zaśmiałem się cicho, zostawiając plecak i kurtkę przy wejściu na trybuny, po czym przebrałem tylko buty.

- Dasz radę grać w tych ciuchach? - jakiś brunet ze starszej klasy spojrzał na mnie lekko zdziwiony.

- Jasne, zaczynamy?

Stanąłem naprzeciw Jongina i rzuciłem piłkę w jego stronę, mówiąc krotko "Zaczynaj", a na jego ustach zagościł uśmiech, który zdradzał, że jest pewny swojej wygranej. Chłopak zaczął kozłować i spróbował mnie wyminąć, jednak byłem na tyle szybki, że zabrałem mu piłkę i rzuciłem z połowy boiska, która odbiła się od obręczy kosza, dzięki czemu miałem czas podbiec bliżej. Złapałem ją ponownie i jeszcze raz rzuciłem tym razem trafiając, a mój przeciwnik stał osłupiały i patrzył na mnie, przez co zaśmiałem sie pod nosem.

- Twoja piłka, murzynie. - wyminąłem go, aby stanąć pod moim koszem.

Chłopak poczerwieniał na twarzy, a reszta drużyny zaczęła się śmiać.

- Dopiero się rozkręcam. - po chwili już był przede mną, kozłując, by znaleźć dobre miejsce do rzutu. - I wolę być murzynem niż cukrem.

- Lubię być cukrem. - mruknąłem nie spuszczając oczu z piłki, którą Jongin rzucił i trafił.

Po około dziesięciu mintach gry był remis - dwanaście do dwunastu. Mój przeciwnik coraz bardziej się denerwował, bo ciągle go blokowałem.

- Kris! Skończ to już, bo dzieciak zaraz wpierdol dostanie! - krzyknął ktoś z drużyny, widząc jak Kai zaciska pięści.

- Dobra, koniec, bo zaraz nam cały trening zleci. - westchnął kanadyjczyk, zabierając piłkę. - Wchodzisz do drużyny, ale nie pokonałeś Kaia, więc musisz zrobić co ten idiota sobie wymyśli.

- O tak! Jutro ci powiem co wymyśliłem. - uśmiechnął się zwycięsko.

- Dzisiaj idź już do domu, treningi są co drugi dzień, więc po jutrze masz mieć strój odpowiedni do ćwiczenia.

Skinąłem głową i poszedłem po moje rzeczy, kiedy usłyszałem krzyk kapitana "Gdzie kurwa jest Jimin?!!"

Zatrzymałem się na kilka sekund słysząc to imię. W co ja się wpakowałem? Skoro on też tutaj gra, to mam przekichane. Z tą myślą ruszyłem dalej do wyjścia.

***

- Yoongi! - gdy usłyszałem TEN głos, od razu przyspieszyłem kroku, jednak Jimina mnie dogonił.

- Czego chcesz? - mruknąłem bez entuzjazmu, raczej załamany tym, że mnie "złapał".

- Kai mi napisał, że będziemy razem grać w drużynie. Obyś jiczego nie spieprzył, kotku, bo będzie źle. - zamruczał do mojego ucha, na co prychnąłem i pobiegł na trening.

O tak, w tej szkole będzie raczej ciekawie. A tak bardzo chciałem żyć w spokoju. Bez wszędobyskich osób, głupich idiotów i przede wszystkim Jimina, będącego połączeniem poprzednich dwóch. Ale jakim przystojnym połączeniem... Yah! Nie myśl tak, nie wolno, rozumiesz?!

Now is Now || (Yoonmin) [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz