3. Nić porozumienia

3.2K 305 43
                                    

Kiedy się obudziłam, zdałam sobie sprawę, że za oknem zdążyło się ściemnić. Nieco rozkojarzona podniosłam głowę, orientując się, że leżę na kanapie w czystym podkoszulku i z pozszywaną raną. Odruchowo przejechałam po niej opuszkami palców i wyczułam nieregularne szwy, które tamowały krwawienie. Westchnęłam, czując lekkie zawroty głowy.

— Straciłaś dużo krwi, więc lepiej nie podnoś się zbyt gwałtownie — odezwał się Snape. Obróciłam się do niego, zauważając, że siedzi w fotelu obok i ze skupieniem wertuje strony Proroka. Zmarszczyłam brwi, przypominając sobie żałosną scenę, jaką odstawiłam przed utratą przytomności. — Zresztą rób co chcesz. Ja cię ostrzegałem.

— Wiem, przepraszam — mruknęłam, zagryzając wargi. Zerknęłam niepewnie na nagłówek widocznego artykułu, jednak moje oczy co chwila zachodziły mgłą, przez co nie potrafiłam dokładnie odczytać liter. — Za tamtą scenę też. Równie dobrze mógł pan słyszeć mój jazgot.

Snape nie odezwał się. Złożył gazetę i położył ją na stole, pochylając się nieco w moją stronę.

— Nie, nie słyszałem. Wolałem po prostu upewnić się, że będę miał do czyszczenia jedynie twoją ranę, a nie łazienkę po trupie.

Parsknęłam śmiechem. Jego przypuszczenie, że mogłabym chcieć popełnić samobójstwo było absurdalne, chociaż... Patrząc na to z innej perspektywy, rozumiałam skąd się u niego wzięło.

— Niech się pan nie martwi, nie straciłam resztek rozumu.

— Nie o ciebie się martwiłem. Nawet nie masz pojęcia jak ciężko krew schodzi spomiędzy kafelków. — Uśmiechnęłam się lekko, słysząc te słowa. Snape wstał i obszedł kanapę, znikając na moment w kuchni. Od salonu dzieliła ją jedynie pół-ścianka więc kątem oka i tak widziałam, że otwiera lodówkę, w której niemal każda półka zapełniona była fiolkami. Patrząc na jego mugolskie ubranie — mimo, iż wciąż czarne to już nie tak obszerne i monotonne — stwierdziłam, że odejmuje mu to postrachu. Szata zawsze sprawiała wrażenie rozpostartych skrzydeł przerośniętego nietoperza. Teraz wyglądał jak człowiek — wysoki, chuderlawy mężczyzna w czarnych spodniach i swetrze. Nadal z przetłuszczonymi włosami. Przypomniawszy sobie jednak o incydencie sprzed kilku godzin szybko zaniechałam myśli o jego wyglądzie.

Przesunęłam się bliżej stołu i złapałam gazetę, która na nim spoczywała. Przewróciłam na pierwszą stronę i zamarłam, otworzywszy usta ze zdumienia. Z ogromnej fotografii patrzyła na mnie osoba, która wywoływała wymioty na same wspomnienie. W tym samym ohydnym żakieciku koloru wściekle różowego.

Dolores Umbridge nowym Ministrem Magii. Tak głosił nagłówek. Uśmiechała się tryumfalnie, trzymając w dłoniach sporej wielkości księgę podpisaną jako Kodeks. Kodeks Praw Mugoli i Mugolaków. Przełknęłam ślinę. Szybko przewertowałam strony, szukając więcej informacji, ale kiedy do nich dotarłam, wielka gula pojawiła się w moim gardle.

Ministerstwo Magii informuje, że wszystkie osoby pochodzenia mugolskiego mają stawić się na przesłuchanie w sprawie ich rzekomych zdolności. Zostaną poddane weryfikacji oraz szczegółowemu wywiadowi w celu ustalenia prawdziwej tożsamości i prawdomówności. Niesubordynacja będzie karana więzieniem lub w przypadku stawiania oporu natychmiastową egzekucją.

Poczułam, że ręce zaczynają mi się trząść. Na górze strony widniała kolejna fotografia, przedstawiająca grupę szmalcowników.

Ponadto informuje się o nowych zarządzeniach wprowadzonych przez Ministerstwo Magii.

1) Po godzinie 20:00 żaden osobnik pochodzenia mugolskiego nie ma prawa znajdować się na ulicach miasta.

2) Kobiety pochodzenia mugolskiego, które nie ukończyły 25-go roku życia zobowiązane są do zgłoszenia się do Ministerstwa Magii celem ustalenia nowej przynależności społecznej.

II Sprzymierzeńcy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz