Obserwowałam w napięciu wszystkie znajome twarze i uśmiechałam się tak szeroko, że moje policzki powoli zaczynały cierpnąć. Stali w półokręgu, na pustej, kamiennej płycie dziedzińca tak dobrze znanego mi zamku. Widziałam jak mama słabo kiwa głową, a tata nerwowo unosi dłoń w geście powitania. Zawahał się jednak, jak gdyby w ostatniej chwili zrezygnował.
Obróciłam głowę, zerkając na stojącego na przodzie tłumu Harry'ego. Jego wzrok mnie niepokoił, chłopak marszczył gęste, czarne brwi, a w pewnym momencie spuścił głowę i zagryzł zęby. Obok niego Ron jedyne co robił, to świdrował mnie morderczym spojrzeniem. Jego pięści były zaciśnięte, a twarz czerwona. Był na mnie zły?
Ginny chciała wyrwać się do przodu, ale ramiona bliźniaków ją powstrzymały. Zbolały wyraz na jej twarzy sprawił, że uśmiech zamarł na moich ustach. Fred spojrzał na mnie z rozczarowaniem, a George tylko szepnął coś do siostry. Dziewczyna otwarła usta i spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Przestała jednak przepychać się do przodu i pokręciła głową, wciąż się na mnie patrząc.
Rozejrzałam się nerwowo. Każda para oczu lustrowała mnie z tym samym wyrazem. Rozczarowania. Przełknęłam ślinę, zadzierając głowę do góry. Z okien wieży Hogwartu patrzyły na mnie setki twarzy, a każda z nich wyglądała przerażająco. Wykrzywione w bólu, zniekształcone przez cierpienie.
I wtedy poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciłam się powoli, coraz więcej widząc i stanęłam twarzą w twarz z bladym mężczyzną, którego czerwone tęczówki wbijały się we mnie z pogardą. Voldemort.
Lustrował mnie z krzywym uśmiechem, a za jego plecami, z głową spuszczoną w dół, stała mała dziewczynka. Poczułam przeraźliwie suchą gulę w gardle i łzy w oczach, które zaczęły cieknąć po policzkach. Elena trzymała drobną rączkę zaciśniętą na rękawie kogoś, kogo wzrok bolał najbardziej. Snape patrzył na mnie obojętnie, jego oczy były wyzute z emocji.
— Już czas — usłyszałam syk i zamknęłam oczy. Wiedziałam, że przyszła pora na mnie.
Zobaczyłam zielony promień i ostatnie, co zapamiętałam, to czarne oczy patrzące na mnie bez żadnego wyrazu.
Otworzyłam oczy i zamrugałam kilka razy, orientując się, że przespałam cały dzień. Przetarłam mocno twarz, chcąc pozbyć się wspomnień. Ten sen był zbyt przeraźliwie realistyczny.
Podniosłam się, spuszczając nagie stopy na podłogę i siedziałam tak chwilę, płytko nabierając powietrza. Czułam się potwornie zmęczona, mimo iż za oknem było ciemno. Czarne myśli zgromadziły się w mojej głowie jak burzowe chmury, nie zamierzając odejść, dopóki nie rozpoczną ulewy.
Zagryzłam zęby, wstając z łóżka. Nie dam się tak łatwo. Odrzuciłam od siebie winę i rozgoryczenie, które zaczęło powoli zajmować moje serce i złapałam szlafrok, zostawiony przez ciocię Claire. Na krześle leżała również karteczka, na której ładnym, starannym pismem napisano:
Jeśli nie będzie mnie, jak się obudzisz, poczęstuj się obiadem. Musiałam iść do pracy, wrócę późno. Czuj się jak u siebie. I niczym się nie przejmuj.
Buziaki, Claire
Uśmiechnęłam się, czując przyjemne ciepło wypełniające moje ciało. Zawinęłam się mocniej okryciem i zawiązałam długi sznurek, kierując się do drzwi. Dom wydawał się okropnie cichy bez odgłosów przestawianych talerzy czy choćby kroków gospodyni.
Zmarszczyłam brwi, szybko schodząc po schodach i stanęłam w holu, rozglądając się na około. Ani śladu Snape'a. Przymknęłam oczy, zakładając ręce na piersi i przeszłam wąskim korytarzykiem do kuchni, zapalając po drodze światło.
CZYTASZ
II Sprzymierzeńcy ✔
FanfictionPo ucieczce z Hogwartu Hermiona i Severus ukrywają się, próbując przystosować się do życia pod władzą Lorda Voldemorta. Mimo różnicy charakterów zmuszeni są do odnalezienia wspólnego języka i do połączenia sił, co w niektórych momentach okaże się tr...