Obstawiony zakład

425 26 65
                                    

Orzamar, jedno z ostatnich krasnoludzkich królestw w Thedas, ojczyzna walecznych wojowników i uzdolnionych rzemieślników. To tutaj krasnoludy ciągle walczą z pomiotami, podczas gdy na powierzchni przypominają sobie o nich tylko w czasie Plagi. Nasi mężni legioniści chronią na co dzień cały świat przed potworami.

"Jak patriotycznie"- Pomyślał po przeczytaniu podpisu na jednym z pomników. - "Zaraz polecę się zaciągnąć do Legionu. Och chwila przecież jestem w niewłaściwej kaście."

To kim jesteś i czym się zajmujesz zależy od tego w jakiej kaście się urodziłeś. Urodziłeś się w kaście kowali to kowalem zostaniesz. Chcesz być kupcem i handlować, ale twoi rodzice należą do górników to nic z tego, zostajesz górnikiem. Jesteś słaby fizycznie ale twój ojciec jest wojownikiem, przykro mi, marsz do koszar.

"Do którego miejsca w szeregu to ja należę?"- Ironizował dalej w myślach- " Aa... do najniższego!"

W tym społeczeństwie jak nie należysz do żadnej kasty to jesteś bezkastowcem.

"Choćbym był najlepszym strategiem czy wojownikiem w historii Orzamaru, to przez tę szramę na twarzy te drzwi pozostaną dla mnie na zawsze zamknięte."

Bezkastowcy to potomkowie zbrodniarzy, stoją na samym dnie drabiny społecznej. Bezkastowcy nie mogą pracować w żadnym dobrym zawodzie, nie mają możliwości awansowania do kasty wyższej. Są naznaczani przy urodzeniu, by każdy wiedział że to bezkastowiec. Przynajmniej tak brzmi oficjalna wersja.

Wracał z rajdu po kramarzach, znajdujących się pod "ochroną" Berahtema, czyli mówiąc krótko płacących haracz. Musiał się mieć na baczności zarówno przed podobnymi sobie zbirami, jak i zwykłymi kieszonkowcami. Wiedział że gdy ktoś ma dużo gotówki przy sobie to 9 na 10 osób zaczyna iść szybciej, trzymają ręce blisko swojej sakiewki i co chwilę się odwracają by sprawdzić czy nikt nie idzie. Oczywiście przez takie zachowanie równie dobrze mogliby machać flagą z napisem, "Mam wściekły szmal, niech mnie ktoś skroi!" Wiedział, bo sam to zaobserwował. Więc należało zrobić wszystko na odwrót. Iść spokojnie i pewnym krokiem, jak po obiecany kufel piwa.

- Datek, dla biedaka- wyjęczał jeden z wielu żebraków w Kurzowisku.

Faren nie zaszczycił go nawet spojrzeniem, przeszedł obok niego nic nie mówiąc. Dziwiło go jak któryś z łachmaniarzy może mieć nadzieję wyłudzić cokolwiek od innych nędzarzy.

Doszedł w końcu do kryjówki Berahtema, gdzie jak zwykle stał jeden z Lewarów, uzbrojony w dwuręczny topór na plecach i zbroję ćwiekowaną. Gdy chciał wejść zastąpił mu drogę.

-A ty dokąd się wybierasz? - spytał.

Faren obdarzył go ciężkim spojrzeniem.

- Do szefa, mam sprawę.

- Nie ma go, kurzak raz, dwa, trzy. - Dzik popisał się umiejętnością liczenia.

- A gdzie zatem jest? - Faren zaczynał się niecierpliwić.

- A czemu mam ci powiedzieć?- Najwidoczniej nudził się na stanowisku i miał ochotę kogoś podrażnić. - Podaj jakiś powód.

- Bo pracujemy dla tego samego szefa? Bo będzie zły jak mnie opóźnisz? -podsunął oschle Faren.

- Brosca, Brosca pracuj dalej .- dobrze się bawił. Faren wcale i miał tego dość.

Nie przerywając kontaktu wzrokowego, Faren walnął mu z gruchy prosto w podbródek, tak że głowa mu odskoczyła do tyłu, prawą ręką wyszarpnął sztylet z cholewy i zanim zdążył się otrząsnąć, przyłożył mu do gardła.

[Dragon Age] Z Kurzowiska do...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz