Droga do Redcliffe

120 5 14
                                    

Z dedykacją dla Zafirki, za poganianie przy tym rozdziale.

Faren przyjrzał się swojemu odbiciu w wodzie. Nabrał trochę wody w złączone ręce i chlusnął sobie po twarzy. Bok po ranie z Ostagaru ciągle go bolał, ale nie na tyle by uniemożliwić mu funkcjonowanie. Po opuszczeniu Lothering, pokonali dużą odległość, ale nie na tyle by dojść do Redcfiffe. Zdecydowali że lepiej będzie się zatrzymać na noc i na spokojnie zastanowić się co dalej. Znaleźli małą polanę, otoczoną drzewami z liśćmi w kształcie rombów, obok której przepływał niewielki strumyk, taki mały że na drugi brzeg szło naszczać. Oddalił się nieco od reszty by zastanowić się nad ich położeniem.

Faren nie wiedział od czego zacząć. Jeszcze wczoraj ich zadanie przedstawiało się źle ale wyglądało na możliwe do wykonania. Powstrzymać Plagę i ukarać terna Loghaina. Mieli mieć zapewnione wsparcie trzech desirów, czy jak tam ich nazywają na powierzchni. A tu się okazuje, że jeden drugiego zajebał i teraz jest po stronie zdrajcy a trzeci zachorował na jakąś chorobę i nie wiadomo czy przeżyje. Mieli mieć trzech, nie ma żadnego. W dodatku nagroda za ich głowy jest niebotyczna i na pewno wielu się na nich połasi. Jakby tego było mało, w Lothering połowa wsi usłyszała o tym że są Szarymi Strażnikami. I jeszcze to towarzystwo...

Najchętniej machnąłby na to ręką i udałby się gdziekolwiek, choćby do Wolnych Marchi. Jako najemnik mógłby nieźle żyć, a Plaga... Na pewno znajdzie się jakiś bohater który się tym zajmie. Nie był zbyt dobry z historii ale wiedział że to jest piąta plaga. Skoro poprzednie zostały powstrzymane, to dlaczego by ta nie miała być również? Miał swoje umiejętności, ale był pewien, że na pewno znajdzie się ktoś kto tym się zajmie.

Jak zauważył, szlachcic nie najlepiej zniósł wieści o wymordowaniu całej jego rodziny. Nie żeby mu się dziwił ale w tej sytuacji kogokolwiek komfort nie znajduje się na liście Farena. Już jednego przybitego tragedią mają, wolał nie dokładać kolejnych. Wstał i przeciągnął się.

-Może lepiej będzie to obgadać z pozostałymi?- Spytał sam siebie. Może coś się wymyśli.

Zabrał czerpakiem wodę ze strumienia i ruszył w kierunku obozu. Przy ognisku kucała kapłanka, dokładając drewno do ognia. Fergus siedział pochylony na pniu drzewa ze wzrokiem który mógłby zabijać i czyścił intensywnie swoją buławę. Alistair chodził w te i we te, ciągle spoglądając na pozostałych a qunari stał jak słup soli. Czarodziejka była na uboczu, po za światłem ogniska. Giermka nie zauważył. Pewnie poszedł po opał. Kamień na widok krasnoluda zaszczekał.

Krasnolud spojrzał na zebranych i westchnął. Że też musi się tym zajmować, a mógłby gładko przejąć gang Beratha. Razem z Leskiem urobili by sobie pozycję i mógłby dać lepszy byt siostrze. Swoją drogą, ciekawe czy uwiodła tego szlachcica? No nic, lecimy z tym szwindlem...

-Dobra.-Powiedział głośno by zwrócić na siebie uwagę, stawiając wodę koło opału . - Jak się domyślacie, nasza sytuacja jest nie do pozazdroszczenia. Prawdę mówiąc jest do dupy. - Nikt mu nie przerwał. Wciągnął powietrze i mówił dalej. - Mamy traktaty, które w teorii pozwalają Szarym Strażnikom na wezwanie pomocy. Od elfów, krasnoludów, magów i ludzkich władców, do pokonania Plagi. Problem jest taki, że oficjalnie jesteśmy wyjęci spod prawa i objęci listami gończymi.

Patrzył na ich reakcję na podane informacje, o których już wiedzieli. Leliana pobladła i nic nie mówiła. Na twarzach Alistaira i Fergus malowała się determinacja. Morrigan patrzyła z pogardą, jakby ta sprawa jej nie dotyczyła a Sten dalej miał swoją kamienną facjatę.

- Arl Howe i tern Loghain zapłacą za swoje zbrodnie. -Powiedział grobowym głosem Fergus. - Musimy ruszać do Wysokorza! Na pewno udało się komuś przeżyć, musimy zebrać tam sojuszników! Tam była cała moja rodzina! A przez tego zdrajcę... Tego... Zakałę Fereldenu Howa... Oni... Mogą być w niewoli.

[Dragon Age] Z Kurzowiska do...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz