Infiltracja

113 3 2
                                    

No, pisanina nie szła mi w ostatnich miesiącach... Ale o to kolejny rozdział, jako taki prezent na święta. Wiem, że nieco krótki, ale z następnym się poprawię. Jeśli jeszcze ktoś to czyta, to pamiętajcie że komentarze napędzają pisarza.

-TEAGANIE! Jak dobrze że tu jesteś, dzięki niech będą Stwórcy.- Wołała kobieta. Biegła trzymając swoją spódnicę wysoko uniesioną. Faren pomyślał mimochodem, że ma strasznie chude nogi i wąskie biodra. Jak takie chuderla może się poruszać? Przecież ble wiatr ją porwie.

-Izdoldo! Ty żyjesz! Jak...? Co się stało?! - Zapytał poruszony bann Teagan.

- Nie ma czasu na wyjaśnienia. Kiedy tylko nadarzyła się okazja, wymknęłam się z zamku. Niedługo będę musiała tam wracać.- Powiedziała szlachcianka, kompletnie ignorując wszystkich poza Teaganem. - I... Chcę, żebyś poszedł ze mną, Teaganie. Tylko ty.

- Wydaje mi się, że będziemy potrzebować lepszego wytłumaczenia. - Wtrącił się Faren. Ostatnimi czasy, nie lubił być ignorowanym.

-Co? Ja... Co to za krasnolud, Teaganie? - Spytała, ale bannowi nie dane było zabrać głos.

- Pamiętasz mnie, pani Izoldo, prawda? - Bardziej stwierdził, niż zapytał Alistair.

- Alistair? Ze wszystkich... Co ty tu robisz? - Wyglądało, że Izolda dobrze zna blondyna. Jak Faren doszedł, to musiała być żona arla, tego który wychował Alistaira. Super, spotkanie rodzinne po latach. Jak melodramatycznie.

- To Szarzy Strażnicy Izoldo! Zawdzięczam im życie! - O dziwo, bann wziął ich w obronę.

- Proszę o wybaczenie, ja... -Jąkała się nieskładnie. Faren odniósł wrażenie, że kobita w ostatnich dniach widziała więcej, niż w całym dotychczasowym życiu. Pewnie sporo przeszła i wycierpiała, ale w tym momencie nie miało to zbytniego znaczenia dla krasnoluda. Teraz muszą zająć się ratowaniem tego co się da. Opłakiwanie i żale, mogą poczekać.- Wymieniłabym uprzejmości, ale... w tych okolicznościach...

- Darujmy sobie uprzejmości. Czy pani Izolda może nam łaskawie wyjaśnić co tu do kurwy nędzy się wyprawia?! - Faren miał dość i chciał poznać odpowiedzi. - Pomijając całą Plagę, walczymy tu z pierdolonymi chodzącymi trupami! Trupami, które wylazły z zamku! Więc pytam, co się tam wydarzyło!

Kobita chyba nie była przyzwyczajona do takiego tonu, w końcu to szlachcianka. Ale Faren w chwili obecnej miał gdzieś konwenanse i odpowiednie maniery. I ta część życia Szarego Strażnika zaczynała mu się podobać. Bezkarne gadanie tego co się myśli o możnych, to zdecydowany plus.

- Ja... nie wiem. Zaczęło się niedługo po tym, jak Eamon zaniemógł. Jakaś złowroga siła opanowała zamek. Mag który był za to odpowiedzialny jest zamknięty, ale... ataki nie ustały. - Mówiła szybko i składnie, ale Faren miał wrażenie że nie o wszystkim im powiedziała.

- A dlaczego ty tu jesteś? Co, trzyma was tam jak bryłkowce w zagrodzie? - Skoro mają przewalone, to dlaczego nie wykorzystując połowy rozumu bryłkowca nie spadali stamtąd w podskokach.

- Nie... nie wiem. To coś trzyma przy życiu tylko mnie, Connora i Eomona. Nie wiem dlaczego... Ale Teaganie musisz ze mną iść! A jeśli ta istota skrzywdzi Connora?! Musisz ze mną iść.- Twarz miała całą zrozpaczoną i w oczach zbierały się łzy, ale Faren uodpornił się na taki widok w Kurzowisku, gdzie matki nie mające jak nakarmić swoje dzieci były czymś powszechnym. Znaczy te, które obchodził los swoich dzieci. Inne nie wahały się sprzedać ich czy porzucić.

- Oczywiście Izoldo pójdę z tobą- Jak bann to powiedział, to krasnolud zaczął się zastanawiać, czy powierzchniowcy mają coś takiego jak mózg. - Czy możesz dać nam chwilę czasu na osobności?

[Dragon Age] Z Kurzowiska do...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz