Konsekwencje

85 5 4
                                    

Zbrojownia wyglądała na dobrze zaopatrzoną, tak że można by uzbroić cały garnizon i jeszcze by trochę zostało. Czego tu nie było. Topory, włócznie, halabardy i girzamy oparte o ściany. Miecze najróżniejszych rozmiarów i kształtów. Hełmy i pancerze, od skórzanych i kolczug, przez brygatyny i przyszywanice, kończąc na płytowych. Faren rozejrzał się po pomieszczeniu patrząc na równe szeregi broni wiszącej na ścianach i stojakach, krzyżując ręce na piersi. Zdecydowanie mieli w czym wybierać.

- No proszę, arl trochę tego ma, nie ma co. - Powiedział do siebie. - Dobra panowie, uzbrajamy się. Korzystamy z gościnności arla.

To było już skierowane do Alistaira i Stena. Qunari bez słowa skierował się do najbliższego dwuręcznego miecza. Potrzebował czegoś porządnego, a nie chłam jaki znaleźli w czasie podróży. Krasnolud ruszył w kierunku toporów i buław, plecami do Alistaira.

- I co? Nic nie powiesz?!- Nie wytrzymał Alistair, wybuchając na Farena.- On był naszym towarzyszem, razem walczyliśmy i podróżowaliśmy a ty...

Krasnolud nie odpowiedział, ważąc toporek jednoręczny. Było ich tutaj całkiem sporo, jak na zbrojownię. Brosca sprawdził kciukiem ostrość ostrza, czy się nie stępiło.

- Ej! No powiedz coś! Jak mogłeś!

Faren milczał wpatrując się w broń. Wzrok miał jakby nieobecny.

...

- I tak wygląda sprawa. Chujowa i obrzydliwa. - Dokończył relację krasnolud pozostałym. Na dziedzińcu dochodził już wieczór, gdy opuścili zamek by się naradzić. Alistair przyglądał się giermkowi, którego skóra wręcz wydawała mu się ciemniejsza. I zapach zaczynał mu się dziwnie z czymś kojarzyć. Z czymś złym...

- Czyli mamy dwie drogi. Zabić chłopaka, lub zabić arlesę w rytuale magii krwi. - Podsumowała Morrigan. - W rytuale, do którego potrzebować będziecie maga.

Fergus uniósł na nią wzrok.

- Nie sądzę by to był dobry pomysł. Magia krwi jest zdradziecka, i nie mamy pewności, czy ten Jowan mówi prawdę. Równie dobrze może kombinować jak zwiać.

Faren kazał pilnować maga Stenowi i jednemu z ocalałych rycerzy Redcliffe. Nie że on nie sprawdził się w boju, ale z takimi to lepiej uważać. Ostrożności nigdy nie za wiele, a po tym co tu się stało, był pewien że nigdy nie będzie tutaj dość ostrożnie. Oparł się o poręcz schodów, głaskając Kamienia po łbie.

- Oczywiście, ale to i tak zależy od tego, czy się zgodzę a nie zgadzam się. Nie zamierzam wchodzić do Pustki i narażać się na opętanie. - Powiedziała dobitnie czarnowłosa czarodziejka.

- Zaraz... Chcecie zabić chłopca? - Zapytała Leliana, poprawiając bandaż na Denysie. - Nie. Proszę, nie mówcie że to rozważamy. Tak się nie robi.

Krasnolud bynajmniej tez nie miał ochoty tego robić, ale najwyraźniej nie było innego wyjścia. Nie mogą zostawić za plecami opętanego maga, niezależnie od tego czyim był synem. Tak się robi w Kurzowisku, innych metod nie znał.

- Musimy podjąć decyzję teraz, puki demon jest osłabiony. Nie wiem czy... - Zaczął Faren, gdy na raz przerwał mu krzyk.

- Głosy! Głosy wszędzie! Zostawcie mnie! - Krzyczał Denys, chwytając się za głowę. Wyrwał się Lelianie i zaczął tarzać się po ziemi, wrzeszcząc w niebogłosy. Faren i Alistair chwycili go za ramiona i przybili go do podłoża, choć nie było to łatwe. Denys miotał się w te i we te, ani myśląc się uspokoić. Brosca założył prostą dźwignię na ramię, by ból utrzymał człowieka w jednym miejscu. Alitair trzymał za drugą rękę.

[Dragon Age] Z Kurzowiska do...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz