Bitwa woli

124 15 19
                                    

Kiedy Faren się obudził, zobaczył nad sobą pochylonych Duncana i Alistaira. W głowie mu szumiało, jakby ktoś postanowił urządzić w nie manewry wojskowe, w piersi czuł  ostry ból jak po zjedzeniu czegoś pikantnego a reszta ciała wcale nie była w lepszym stanie. Tak źle się nie czuł od czasu gdy zjadł zarażonego czymś bryłkowca, tydzień przeleżał na zmianę wymiotując i srając. Przynajmniej tym razem nie rzyga.

- Dokonało się. Witaj. - powiedział do niego Duncan.

Starając się zignorować bóle i zawroty głowy, podniósł się z posadzki.

- Dwie ofiary. Podczas mojego Dołączenia nie było tak źle. - stwierdził Alistair. - Jak się czujesz?

- Jakby przebiegło po mnie stado pijanych bronto. - odparł Brosca trzymając się za głowę. - Na brody Patronów... Każdy to przechodzi?

Duncan skinął głową. - Tak każdy. - odpowiedział grobowym głosem. - Niestety cena jest wysoka. Ale zostaliśmy powołani do większego dobra. Plaga musi być powstrzymana.

- Nie żebym się się z tobą nie zgadzał ale nie mogłeś tego powiedzieć wcześniej? Szubienica wydaje się teraz ciekawszą alternatywą.

- Nie jesteś ochotnikiem Brosca. - odparł Duncan. - A ja zrobię wszystko co konieczne do powstrzymania Plagi więc nie dyskutuj. 

- Nie twierdzę że jesteś złym wojownikiem. - powiedział Brosca. - Ale wyjaśnij mi po co ta rekrutacja kilku Strażników, skoro zebrała się tu cała armia przeciwko Hordzie? Co zmieni kilku wojowników więcej, nawet najlepszych? 

Duncan odparł zimno.

- Najwyraźniej zapomniałem że nie znałeś wcześniej dyscypliny ale z tym koniec. Zapamiętaj Brosca że ja tu jestem komendantem i masz się mnie słuchać.

Faren nie miał zamiaru ustąpić pomimo bólu głowy.

- Wszystkie rozkazy wykonuję sir. - powiedział. - Chcę wiedzieć czemu to takie ważne by wojownicy wypili jakieś świństwo które może ich zabić.

- Porozmawiamy o tym po bitwie, teraz idziemy na naradę do króla i zakazuję ci się odzywać niepytany. Zrozumiano Strażniku?! - głos Duncana nie zrobił się głośniejszy leczy Faren czuł w nim siłę dowódcy.

- Tak jest komendancie.

Duncan odwrócił się i Faren chciał ruszyć za nim lecz Alistair chwycił go za rękę.

- Czekaj. - Faren spojrzał na niego. Alistair miał minę dziecka nie wiedzącego które z dorosłych ma rację. - Zanim pójdziesz jest jeszcze ostatni element. Teraz jesteś jednym z nas a każdy z nas dostaje po dołączeniu pewien symbol.

Pokazał mu wisior, z fiolką połyskującą czerwienią. 

- Część tej krwi użytej do dołączenia zbieramy do specjalnego wisiora, by zawsze nam przypominała o tych którym się nie udało.

Faren przyjął dar i przyjrzał mu się dokładniej. Prosta ozdoba na metalowym łańcuszku, można nosić pod zbroją. "Raczej niewiele wart". pomyślał " Równie dobrze mogę go zatrzymać." Skinął głową Alisteirowi i ruszył za komendantem.

...

Kiedy doszedł na  miejsce, narada już trwała. Był tam król Cailan, komendant Duncan, templariusz, mag, kapłanka i jakiś wysoki wojownik, w zbroi noszącej ślady częstego reperowania. Wzrok miał twardy a głos przywykły do wydawania rozkazów. Nie licząc służby i gwardii królewskiej to byli wszyscy uczestnicy narady. Właśnie ten wojownik mówił do króla.

- Za bardzo ryzykujesz Cailanie. - mówił do niego po imieniu więc musiał być tearnem Loghainem. Domyślił się Faren na podstawie plotek. - Nie powinieneś się narażać.

[Dragon Age] Z Kurzowiska do...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz