Kilka dni później
Adrien
Było już po północy. Louis już dawno śpi. Obudziłem się i zobaczyłem, że nie ma obok mnie Marinette. Wyszedłem z naszej sypialni zszedłem na dół do kuchni. Moja księżniczka siedziała i nadal męczyła się z zaproszeniami. Razem z naszymi rodzicami uzgodniliśmy, że nasz ślub odbędzie się za 2 miesiące. Mari uparła się, że sama będzie je wypełniać, ponieważ stwierdziła, że ładniej pisze. Podszedłem do niej i przytuliłem się do jej pleców.
- Kochanie, pora spać - powiedziałem cicho.
- Już kończę. Zostało mi jeszcze 70 zaproszeń do wypełnienia - mruknęła sennie.
- Ile już ich wypełniłaś?
- Razem z twoją matką wpisałyśmy na listę gości ponad 300 osób.
- Jutro to dokończysz.
Wyjąłem jej długopis z ręki, obróciłem ją w moją stronę i podniosłem. Oplotła nogi wokół moich bioder. Zgasiłem światło i zaniosłem ją do sypialni. Położyłem ją na łóżku i sam poszedłem w jej ślady. Wtuliła się we mnie i po chwili zasnęła.
***
Obudził mnie płacz Louisa. Wstałem ostrożnie i przykryłem moją księżniczkę. Poszedłem do pokoju mojego synka. Wziąłem go na ręce i zacząłem uspokajać. Dopiero po kilku minutach mi się to udało. Szybko go przebrałem i z powrotem położyłem w łóżeczku. Dałem mu grzechotkę i wróciłem do sypialni. Wziąłem czyste rzeczy i wszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i się ubrałem. Poszedłem po Louisa i zaniosłem go do salonu. Położyłem go na poduszkach i posadziłem obok niego misia.
Wszedłem do kuchni i od razu wziąłem się za przygotowywanie śniadania.
Po chwili poczułem jak ktoś się do mnie przytula. Od razu wiedziałem kto to.
- Dzień dobry kotku - wymruczała.
Odwróciłem się i przyciągnąłem ją do siebie. Złożyłem na jej ustach długi pocałunek.
- Dzień dobry księżniczko - odpowiedziałem, odsuwając się od niej.
Poszła po naszego syna. Kiedy wróciła usiadła na krześle i zaczęła go karmić.
- Pamiętasz, że potem idziemy do twoich rodziców? - spytała kiedy już nakarmiła naszego syna.
- Tak, pamiętam. Przypominasz mi o tym ciągle.
- Jest jeszcze coś... - zaczęła niepewnie.
- Coś się stało? - spytałem i podszedłem do niej.
- Twoja mama stwierdziła, że najlepiej będzie jeśli urządzimy wieczór panieński na Florydzie u mojej cioci. Moja mama i ciocia nie przepadają za sobą dlatego trzeba będzie je pogodzić. No i trzeba będzie wszystko zaplanować. Dlatego za tydzień lecimy do Miami, a ty będziesz musiał zaopiekować się Louisem.
Czy one powariowały? Nie mogą sobie zrobić tego wieczoru tutaj? Albo najlepiej wcale go nie robić? No i jak ja sobie poradzę?
- Musisz?
- Tak. Chciałabym także zobaczyć się z dziewczynami. Jestem pewna, że sobie świetnie poradzisz - oznajmiła.
- Moja matka cie do tego namówiła prawda?
Tylko ona coś takiego mogła wymyślić. Wie jak bardzo Mari zżyła się z Louisem, będzie się cały czas martwić, a razem z nią ja.
- Na jak długo?
- Tylko na kilka dni. Bez ciebie ani Louisa nie wytrzymam długo - uśmiechnęła się.
- Masz wracać szybko. Dobrze, że mówisz mi to teraz. Będę podwójnie się tobą cieszył.
***
Siedziałem na kanapie trzymając na rękach Louisa. Marinette razem z moją mamą wybierały dekoracje sali. Oczywiście kłóciły się przy każdej możliwej rzeczy. Naprawdę śmiesznie to wygląda. W końcu i tak dochodzą do porozumienia dlatego nie rozumie po co ta cała złość.
- Adrien, szafirowy czy królewski błękit? - spytała mama.
Jest jakaś różnica?
- Królewski błękit-odpowiedziałem.
- Czyli szafirowy - powiedziały razem i się zaśmiały.
To się powoli robi straszne. Coraz częściej mówią jednocześnie.
Moja matka demoralizuje mi narzeczoną!
CZYTASZ
Przedślubne problemy
FanfictionTrzecia część "Miłosnych Zawodów" i "Ignorując Miłość". Trwają przygotowania do ślubu. Nic jednak nie idzie tak jak powinno