Rozdział 8

3.5K 341 65
                                    

Marinette

Siedziałam w salonie na przeciwko dziewczyn z moje drużyny. Oczywiście Louisa trzymałam na kolanach.

- Kiedy wracasz? - spytała Emily.

- Bo wiecie dziewczyny... Ja nie wracam.

- Co? - pisnęły.

- Jestem matką, po tej całej sytuacji zdałam sobie sprawę, że muszę bardziej myśleć o Louisie. Oczywiście będę wam pomagać, wspierać was i w ogóle, ale na tym kończy się moja rola. Po za tym już kończę szkołę, tak samo jak Adrien.

- A Adrien? - spytała po chwili Carol.

- On też odchodzi z drużyny.

- Nie wierzę, że nam to robicie!

- Mi też będzie się trudno z tym rozstać, ale to najlepsza decyzja jaką możemy teraz podjąć.

***

Przygotowywałam obiad, kiedy poczułam ręce obejmujące w tali. Louis spał spokojnie na górze. Odłożyłam nóż i odwróciłam się w stronę mojego narzeczonego.
Adrien patrzył na mnie z radością w oczach. Pochylił się lekko i mnie pocałował.

Brakowało mi tego. Znowu czułam się jak na początku naszego związku, kiedy całowaliśmy się przy każdej możliwej okazji.

Dopiero po chwili się od siebie odsunęliśmy. Podniósł mnie o posadził na blacie.

- Przyśpieszmy to - oznajmił.

- Co?

Uśmiechnął się tylko i położył dłonie na moim tyłku.

- Ślub. Najlepiej jeszcze w tym miesiącu.

- Nie zdąrzymy, po za tym twoja matka...

- Lubi wyzwania, poradzimy sobie.

- Skoro tak...

Objęłam go za szyję i pocałowałam. Nareszcie spokój.

Aurore

Byłam wściekła. Zorganizowanie ślubu w miesiąc? Przecież to niewykonalne!

Od rana siedzę i dzwonie. To ich ślub, a sama wszystko muszę załatwiać. Musiałam poprosić znajome Marinette o pomoc. Chociaż i tak wątpię, że zdążymy.

- Gdzie to położyć? - usłyszałam głos mojego męża.

Czego on chce?

Spojrzałam na niego i zobaczyłam pudło z magazynami ślubnymi.

- Co ty wyprawiasz? Zamiast szyć suknię dla Marinette to ty się pudłem zajmujesz. Na co czekasz? Zostaw to i marsz do gabinetu robić projekt!

Westchnął i odłożył pudło. Żadnego z niego pożytku.

Podeszłam do pudełka i zaczęłam wyjmować magazyny. Nie minęła chwila, kiedy wszystkie leżały w koszu.

Moja synowa nie może mieć zwykłego pospolitego ślubu.

- Gabriel! - krzyknęłam.

- Miałem chyba projektować suknię, zapomniałaś? - oburzył się wchodząc do pomieszczenia.

- Jeszcze zdążysz. Sprowadź mi najlepszą na świecie organizatorkę ślubów. Ma być na wczoraj.

Uśmiechnęłam się słodko.

- Wykończysz mnie - westchnął.

- W końcu się na coś przydasz!

Przedślubne problemyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz