Rozdział 10

3.9K 297 72
                                    

Marinette

Byłam zachwycona. Razem z Adrienem staliśmy przed naszym domem. Okazało się, że moi teściowie kupili nam wyspę oraz dom na niej. Oni chyba naprawdę nie mają na co wydawać pieniędzy.

Zachodzące słońce idealnie dodawało klimatu temu miejscu.

Zachodzące słońce idealnie dodawało klimatu temu miejscu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dom był przepiękny. Tuż obok plaży i morza. Oprócz tego jest basen i jacuzzi.

Louisowi też się podobało. Śmiał się i wskazywał paluszkiem na dom.

- Tu jest przepięknie - szepnęłam.

- Wiem sam wybierałem to miejsce. Niby wygląda na niewielki, ale wewnątrz jest naprawdę duży. Sześć sypialni, każda z łazienką, salon, kuchnia, jadalnia, taras, trzy garderoby.

Objął mnie jedną ręką i zaczął prowadzić w kierunku domu. Miałam trochę trudność, ponieważ Adrien uparł się żebym została w sukni ślubnej. Na dodatek trzymałam Louisa

Mój mąż otworzył mi drzwi. Weszłam do środka i oniemiałam. Było przecudownie!

Wszystko urządzone było w pięknych jasnych kolorach. Drewniane elementy nadawały pomieszczeniu niezwykły charakter. Piękne schody prowadziły na dół, co mnie bardzo zdziwiło. Nie sądziłam, że ta posiadłość będzie mieć minusowy poziom.

- Zaniosę naszego synka do pokoju i położę go spać - oznajmił.

Postanowiłam rozejrzeć się po domu. Ucieszyłam się, że kuchnia jest połączona z salonem. Jakoś bardziej lubię takie połączenie.

Po jakimś czasie poczułam jak mój mąż obejmuje mnie od tyłu.

- Zasnął - oznajmił, całując moją szyję.

Pisnęłam zaskoczona, czując jak mnie obraca i podnosi. Jakimś cudem udało mi się opleść jego biodra nogami. W tej sukni to było naprawdę trudne i to przez ten tiul.

Nie wiedziałam gdzie mnie niesie. Kiedy jednak otworzył drzwi byłam w szoku. Nasza sypialnia była ogromna. Znajdowało się tu ogromne królewskie łoże, na którym znajdowały się płatki róż. Na białej pościeli idealnie było je widać. Oprócz tego na dość dużym szklanym stoliku stał szampan i dwa kieliszki.

- Wszystko zaplanowałeś - posumowałam.

- No wiesz... Musimy dobrze wejść w małżeństwo.

Zachichotałam. A niby to ja jestem niemożliwa.

- Od kiedy taki jesteś? - spytałam, czując pod sobą materac.

- Od dawna - szepnął, robiąc mi malinkę na obojczyku.

- A szampan?

- Może w nocy go wypijemy.

Pocałował mnie tak nagle i gwałtownie, że aż zabrakło mi tchu.

Jego dłonie zaczęły bawić się wstążką od mojego gorsetu. To będzie długa noc.

Przedślubne problemyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz