Rozdział 3

4.1K 420 135
                                    

Dwa dni później

Adrien

Wstałem i skierowałem się do łazienki. Po szybkim prysznicu, ubrałem się i poszedłem zobaczyć co u Louisa. Stanąłem w drzwiach i myślałem, że serce wyskoczy mi z piersi. Podbiegłem do łóżeczka i jedyne co zobaczyłem to biała kartka.

-"Doigrałeś się".

Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Ktoś porwał mojego synka!

Chwyciłem kartkę i wybiegłem z pokoju. Jak najszybciej udałem się do gabinetu ojca.

- Nie ma go! - krzyknąłem rozpaczliwie.

- Co? - podniósł się z krzesła.

- Ktoś porwał Louisa!

Wyszedł szybko. Byłem załamany! Po kilku minutach wrócił. Jego mina mówiła wszystko.

- Ochroniarz zniknął - wyszeptał.

- Jak to zniknął?

- Razem z twoją matką zatrudniliśmy go niedawno. Musimy jechać na policję.

Wybiegliśmy z posiadłości.

Co ja powiem Marinette? Miałem go pilnować! Jak można nie dopilnować kilkumiesięcznego dziecka?!

Mari mi nie wybaczy jeśli cokolwiek się mu stanie.

Marinette

Siedziałyśmy w jadalni, kiedy dostałam wiadomość. Spojrzałam na telefon i odczytałam SMS-a. Moje serce zatrzymało się momentalnie, a z oczu popłynął potok łez.

Wszyscy przy stole spojrzeli na mnie z niezrozumieniem. Podałam im telefon. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Moje ciało zaczęło drżeć, a łzy zasłaniały mi cały obraz.

Wiadomość była od nieznajomego. Zawierała kilka słów i zdjęcie.

"Nigdy więcej go nie zobaczysz"

Oraz zdjęcie mojego synka w rękach jakiegoś porywacza.

Zerwałam się szybo z miejsca i pobiegłam do pokoju. W pośpiechu spakowałam rzeczy.

To nie może być prawda! Adrien obiecał, że się nim zajmie. Nie dopuściłby do tego!

***

Kiedy w końcu wyszłam z tego cholernego samochodu i odebrałam walizki, skierowałam się w stronę taksówki.

Nie czekałam na moją matkę, panią Aurore ani nawet na moją ciocię.

Po kilku minutach dotarłam do posiadłości rodziców Adriena.

To na pewno głupi żart! Mój synek jest cały i zdrowy! Bezpieczny przy Adrienie!

Wbiegłam do salonu i rzuciłam walizkę na ziemię widząc załamanego Adriena.

Nie! Nie! Nie! To niemożliwe! Nie mój synek!

- Obiecałeś! - krzyknęłam, zwracając tym samym na siebie uwagę.

Nie mogłam powstrzymać szlochu!

To na pewno wina tej szmaty! Jestem tego pewna!

Zanim się obejrzałam byłam tulona przez Adriena. Wtuliłam się w jego pierś coraz głośniej płacząc.

- Znajdziemy go. Przysięgam - wyszeptał łamiącym się głosem.

Po chwili poczułam jak jego ciało drży. Zupełnie tak jak moje. Wtuliłam się w niego mocniej.

Niech ja ją tylko dorwę! Suka mnie popamięta!

***

Siedziałam na łóżku w starym pokoju Adriena. Miałam na sobie jego koszulkę. Byłam owinięta w koc. Mój narzeczony siedział obok mnie, czule głaskając moje plecy.

Godzinę temu rozmawialiśmy z policją. Nie ma ani śladu po Louisie, ani po tym ochroniarzu.

Tego ochroniarza też dorwę. Rodzona matka go nie pozna jak z nim skończę!

Na dodatek te dwie lafiryndy mają alibi przez co nie są w kręgu podejrzanych! Policja twierdzi, że to nie one. Nikt mnie nie przekona do uwierzenia w to! Zaplanowały to!

- Skarbie, spróbuj zasnąć - szepnął.

- Nie dam rady zasnąć. Co jeśli mu coś zrobią i nigdy więcej go nie zobaczymy? - spytałam zaczynając płakać.

- Nie myśl tak - ucałował czubek mojej głowy.

Wtuliłam się w niego. Potrzebowałam go teraz jak nigdy. Louis jest taki mały. Nic jeszcze nie rozumie.

- Jestem wyrodną matką - szepnęłam.

- Mari, to nie prawda...

- Nie powinnam była wyjeżdżać. Gdybym nie wyjechała nic by się nie stało.

- Kochanie to nie twoja wina. To ja zawaliłem. Mogłem go lepiej pilnować.

Po chwili oboje płakaliśmy. Pierwszy raz widziałam Adriena w takim stanie.

Oby tylko Louis się szybko znalazł.


Przedślubne problemyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz