Rozdział 6

3.6K 360 84
                                    

Kilka dni później

Marinette

Czekałam na jakikolwiek telefon od Adrien. Podobno policja natrafiła na jakiś trop. Chciałam z nim jechać, ale stwierdził, że lepiej będzie jeśli zostanę.

Kiedy usłyszałam trzask drzwi, gwałtownie wstałam.

Adrien wszedł do salonu cały blady. W jego oczach dostrzegłam łzy.

- Adrien co się stało? - spytałam przerażona.

- Policja powiedziała, że... Mogą... Mogą chcieć go sprzedać - te słowa ledwo przeszły mu przez usta.

Upadłam na podłogę, zaczynając płakać.

To nie może być prawda!

Jeśli... Jeśli do tego dojdzie mogę go nigdy więcej nie zobaczyć.

- Dzwoniłem już do moich rodziców. Znajdziemy go. Musisz wytrzymać jeszcze chwilę - wyszeptał, czule głaszcząc mnie po głowie.

- Co jak go nie odzyskamy? - wyszlochałam.

- Nawet tak nie myśl.

Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.

Adrien

Patrzyłem na moją śpiącą Księżniczkę. Widzę, że jest w coraz gorszym stanie. Sam jestem w podobnym stanie.

Staram się jednak być silnym za nas oboje.

Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Przykryłem Marinette kołdrą i zszedłem na dół po schodach. Byle zdziwiony tymi nagłymi odwiedzinami, na dodatek w środku nocy.

Otworzyłem drzwi i zobaczyłem mężczyznę w kapturze.

- Ja do Marinette - rzekł ostro.

- Kim pan jest? - spytałem.

Nie wpuszczę od tak jakiegoś typa do mojego domu.

- Dowiedziałeś się czegoś? - usłyszałem głos Mari.

- Mogę chociaż wejść?

Wpuściłem go do środka i zaprowadziłem do salonu. Usiadłem obok Marinette i spojrzałem na tego faceta.

- Gadaj co wiesz - była strasznie zniecierpliwiona.

- Sprawy się trochę skomplikowały...

- To znaczy?

- Ten facet nie żyje. Znaleźliśmy jego zwłoki jakieś 2 godziny temu. Nie było przy nim niczego.

- Co z Louisem? - wtuliła się we mnie.

Poczułem jak jej łzy moczą moją koszulkę. Przytuliłem ją do siebie mocniej.

- Nie było go z nim. Znaleźliśmy jednak coś ciekawego, bardzo drogą szminkę. Prawdopodobnie należącą do sprawczyni. Co ciekawsze ta cała Lila to niezłe ziółko. Miała starszego brata, który był zadłużony u jakiegoś gangstera. W końcu go zabili, a ona przejęła jego dług. Obstawiałbym ją jako główną podejrzaną.

- Czyli może chodzić o pieniądze? - spytałem.

- To bardzo prawdopodobne. Z okupu nie zyskały by wiele, ale ze sprzedaży... Uzbierałaby się niezła sumka.

- Derek, błagam skończ. Masz go znaleźć. Jeśli zawalisz... Wsypie cie - warknęła.

- Powinieneś ją opanować, strasznie agresywna się zrobiła - wstał i wyszedł.

Spojrzałem na Marinette. Była załamana.

Niech ten koszmar się w końcu skończy.

Posadziłem ją sobie na kolanach i zacząłem czule głaskać jej plecy.

- Już niedługo kochanie, Louis do nas wróci. Weźmiemy ślub i wyjedziemy na zasłużone wakacje. A kiedy nasz synek doczeka się rodzeństwa jeszcze bardziej zabezpieczymy dom. Tak aby podobna sytuacja nigdy się nie zdarzyła. Co ty na to?

Uśmiechnęła się lekko i oparła swoje czoło o moje.

- Sama zatrudnię ochronę i zacznę chodzić na kurs samoobrony, tak na wszelki wypadek. Ale zanim to nastąpi załatwię Lili i Chloe najgorsze możliwe więzienie oraz ludzi, którzy się nimi "zaopiekują".

Przedślubne problemyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz