Rozdział 4

3.8K 383 42
                                    

Kilka dni później

Adrien

Z Marinette jest coraz gorzej. Nie śpi, nie je, prawie z nikim nie rozmawia. Ja sam zachowuję się podobnie, no może nie jest ze mną aż tak źle. Oboje przeżywamy to co się stało, ale ona szczególnie.

Ciągle nic nie wiadomo na temat Louisa. Ślad po nim zaginął. Moi rodzice postawili na nogi całą policję Francji. Każdy do szuka, jednak to nic nie daje.

- Powinnaś coś zjeść.

Popatrzyła na mnie zaszklonymi oczami. Nic nie odpowiedziała. Podszedłem do niej i przytuliłem ją do siebie mocno. Rozpłakała się, kolejny raz.

- Musimy go znaleźć - wyszlochała.

- Kochanie, wszyscy go szukają. Ktoś musi wiedzieć gdzie on jest - pocałowałem delikatnie jej czoło.

Po chwili jednak wyrwała się z moich objęć i gwałtownie wstała. Otarła łzy i pobiegła do łazienki. W błyskawicznym czasie się przebrała i wybiegła.

Powiedziałem coś nie tak?

Marinette

Byłam załamana. Mój ukochany synek nadal się nie odnalazł. Kiedy jednak Adrien powiedział, że ktoś musi wiedzieć gdzie on jest, dotarło do mnie coś co przeoczyłam.

Tyle razy się ścigałam. Poznałam ludzi z pod ciemnej gwiazdy. Któryś z nich musi coś wiedzieć. A nawet jeśli nie to mają kontakty i z pewnością będą w stanie coś z tym zrobić.

Wybiegłam z domu i pobiegłam w stronę mojego garażu. Szybko założyłam kask i wyjechałam z garażu. Nie powinnam jeździć w takim stanie, ale nie mogę już dłużej siedzieć.

Po kilkunastu minutach dojechałam na obrzeża miasta. Jest tylko jedna osoba, która w jakikolwiek sposób może mi pomóc. Oczywiście nie jest to legalne.

Weszłam do baru i zatrzasnęłam za sobą masywne drzwi. Wielu chłopaków, którzy się tu znajdują znam z wyścigów. Część z nich to także moi starzy znajomi ze szkół w których występowałyśmy razem z dziewczynami, na zawodach czy meczach.

Wszyscy spojrzeli na mnie zaciekawieni.

- Cześć Derek  -podeszłam do baru i spojrzałam na stojącego za nim bruneta.

- Witaj Marinette, co podać?

- Gdzie on jest? - spytałam.

Czułam, że tracę cierpliwość.

- Naprawdę nie wiem...

Szarpnęłam za jego koszulkę dość mocno go do siebie przyciągając. Butelka, którą trzymał w ręce, spadła i się stłukła.

-Jesteś jedyną osobą w tym mieście, która wie co się tu dzieje. Nie próbuj nawet wciskać mi kitu, że nie wiesz o czy mówię. Jestem jedyną osobą, którą ma na ciebie wiele obciążających dowodów. Jeśli nie chcesz skończyć w więzieniu to lepiej ze mną współpracuj! - warknęłam.

Przełknął głośno ślinę. Jeszcze nigdy nie byłam wobec nikogo tak agresywna. W ogóle nigdy nie byłam agresywna. Chyba naprawdę muszę się wyspać, bo robię się nieobliczalna.

- Masz się dowiedzieć czegokolwiek, a najlepiej znaleźć te szmaty, które są za to odpowiedzialne. Możesz jej nawet zastrzelić, byle by mój syn wrócił cały i zdrowy!

Puściłam go i wyszłam z baru. Nadal czułam w sobie adrenalinę. Wzięłam kilka uspokajających wdechów. Ze mną się nie zadziera.



Przedślubne problemyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz