Mia: Na grzbiecie...Cienia

110 22 2
                                    

Kilka dni wraz z Caroline, która jeździła na Bossie, prowadzałam Shadow'a z siodłem i ogłowiem po ujeżdżalni. Jednak nie próbowałam go dosiadać. Po prostu chodziliśmy. Koń przyzwyczaił się do tych czynności oraz codziennych zabiegów, typu czyszczenie, czesanie itp.
Po tygodniu przyszedł pan Stanley i powiedział:
-Koniec tego dobrego. Jeśli chcemy go przygotować do gonitwy, musi nauczyć się nosić jeźdźca. Zaczniemy dziś.-po czym podszedł do mnie, odbierając wodze.
Ja natomiast poszłam po schodki. Dzięki nim będzie łatwiej, bo koń od razu poczuje ciężar na grzbiecie, bez potrzeby dodatkowego stresu, przy wsiadaniu z ziemi.
W końcu postawiłam je obok ogiera i wspięłam się po nich. Przełożyłam prawą nogę przez grzbiet i już siedziałam w siodle. Shadow na początku spiął się, uniósł wysoko głowę, położył uszy po sobie i zaczął się cofać. Jednak dzięki opanowaniu pana Stanleya, mojemu spokojowi, ściągniętym wodzom i lekkim znakom łydek, zdołał się uspokoić i stanął spokojnie. Po chwili odprężył się i pozwolił poprowadzić. Pan Stanley poprowadził go kilka kółek za wodze, a potem puścił wolno. Ogier był spokojny i szybko uczył się reagować na polecenia. Podjechaliśmy do Bossa i Caroline, jednak siwy ogier próbował wymierzyć Shadowowi kopniaka, na co ten się spłoszył. Po chwili szarpaniny i znalezieniu się z daleka od siwka, uspokoił się.
-Niech razem nie trenują. Widać, że za sobą nie przepadają.-skomentował Stanley.-Na wybiegu też nie będą razem, mogą zrobić sobie krzywdę. Mia, na dziś koniec. Nie przemęczajmy go, jeszcze się zrazi do jeźdźca.
Zeskoczyłam więc z niego, nagradzając konia marchewką i porcją pieszczot, po czym odprowadziłam do boksu.

Tydzień później załadowaliśmy go z Mattem do przyczepy i pojechaliśmy do zaprzyjaźnionej stadniny, gdzie miałam spędzić miesiąc, doskonaląc moje umiejętności jazdy wyścigowej.

Shadow-wnuk Winda Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz