EPILOG: NADZIEJA NA LEPSZY LOS

135 19 6
                                    

LUNA

Po powrocie do stadniny, Boss znów stanął na czele naszego "stada". Był jeszcze gorszy, niż zazwyczaj. Wiele koni przez niego trafiło do weterynarza, miały nawet pozakładane szwy. Codziennie biłam się z myślami, czy dobrze zrobiłam, zostając tutaj. Dzieci dalej na mnie jeździły i kochały mnie, tak samo z resztą, jak właściciele. Jednak po prostu brakowało mi Shadowa.

SHADOW

Cieszyłem się z powrotu do stada. Minęło kilka miesięcy. Wind postanowił przeprowadzić stado na zimowe pastwiska. Zima miała być mroźna, a kilka klaczy jeszcze się nie oźrebiło. Jeśli mamy zdążyć przed poradami, musimy wyjść już wieczorem.
"Czyli na kilka miesięcy mam opuścić pobliże stadniny?"-pomyślałem. Co kilka dni opuszczałem stado, by pobiec w stronę znajomych wybiegów i z ukrycia obserwować przyjaciół.
Teraz nie będę mógł tego robić. Zbliżało się południe.
"Co tu robić? Co?-zastanawiałem się, przechadzając się w tą i z powrotem. Nie zauważyłem, kiedy podeszli do mnie Storm (moja siostra) i Wind.
-Czasami najłatwiejsza droga, wcale nie jest najlepsza.-powiedział kary, jakby do nikogo konkretnego.
-Co masz na myśli?-zapytałem.
-Wracaj tam! Odkąd wróciłeś, cały czas jesteś smutny i łazisz samotnie. Ucieka z Ciebie życie, bracie!-krzyknęła Storm.
-Ona ma rację. Widać, że kochasz stadninę i życie na niej.-dodał Wind.
-I Lunę.-zauważyła siostra.
-A co z wami? Na stadzie też mi zależy.
-Shadow! Wiesz przecież, że w każde Lato jesteśmy tutaj. Zawsze możesz nas odwiedzić. Mia i Caroline nie będą miały nic przeciwko.
-No...sam nie wiem...
-Ale my wiemy. Zbiorę stado i razem odprowadzimy Cię.

Tak też zrobili. Razem galopowaliśmy cały dzień i nic, by szybciej tam dotrzeć. Ciężarne klacze zostały, pod opieką dwóch ogierów. Mieli w nocy wyruszyć na zimowe pastwiska. Reszta miała dołączyć za kilka dni. Gdy dotarliśmy na skraj rezerwatu, pożegnałem moją rodzinę, po czym ruszyłem lasem do mojego poprzedniego domu. Koni już nie było na wybiegu. Spędziłem noc w pobliskim zagajniku. Z rana, kiedy konie zostały już wypuszczone, jednym skokiem pokonałem ogrodzenie, lądując w środku wybiegu. Pierwszy zobaczył mnie Diablo.
-Shadow! Co Ty tu robisz? Nie w stadzie?-zapytał zdziwiony, choć chyba pozytywnie.
Opowiedziałem mu całą historię.
-Ale powiedz, co się stało Tobie? Cały jesteś pozszywany!-wskazałem na jego boki.
-To przez powrót rządów Bossa. Nie tylko ja ucierpiałem. Wiele koni zostało pogryzionych. W tym Luna...
LUNA?!? No tak, przecież nigdzie jej nie widziałem!!!
-Co z nią?-zapytałem nieźle wystraszony.
-Spokojnie. Ogląda ją teraz weterynarz. Wszystko jest w porządku, niedługo tu się zjawi.
-Czy ludzie nie mogą sprzedać go, bądź wysłać do innej stadniny?
-Kogo? Bossa? To jeden z najlepszych koni wyścigowych.
Na nim dużo zarabiają, więc nie mogą się go pozbyć.
Wtedy Mia przyprowadziła Lunę.
-Shadow!-ucieszyła się na mój widok dziewczyna-Chcesz zostać z nami? To dobrze. Miło Cię znów widzieć.-Mia podeszła do mnie i wtuliła się w moją szyję.
Gdy mnie puściła, jej miejsce zajęła Luna.
-Cieszę się, że wróciłeś.-powiedziała.

Minął ponad rok. Znów broniłem koni przed Bossem, dla którego mężczyźni postanowili zbudować osobny, mały wybieg, dając mu do towarzystwa tylko jednego konia, z którym nie będzie się gryzł. Wczesną wiosną, stado wróciło na letnie pastwiska i przebywało w okolicy. Storm stała się dorosła i tego roku przyprowadziła ze sobą bułanego źrebaka. Byłem dumnym wujkiem. Miesiąc później, kiedy byliśmy w stajni i szykowaliśmy się do wieczornego odpoczynku, Luna zaczęła niespokojnie rżeć i chodzić po boksie.
-Wszystko w porządku, kochanie?-zapytałem z boksu obok.
-Chyba dziś zostanę matką.-powiedziała, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem.
-Co?!? ODDYCHAJ, LUNO! WDECH I WYDECH! TO PODSTAWA!!!-tak naprawdę nie wiedziałem, co robić. Chciałem jej dodać otuchy, co skończyło się dla mnie nie za dobrze.
-Uspokój się, Shadow! Wszystko jest ok!-krzyknęła i zaczęła znów spacerować.
Po chwili takiegoarszu, położyła się na słomie. W tym samym czasie, do stajni wbiegła Mia.
Stanęła obok boksu Luny i przyglądała się rodzącej. Wszystko skończyło się szczęśliwie. Już następnego dnia, no wo narodzona Slow, wyszła na wybieg dla klaczy i źrebiąt. Pod czujnym okiem Luny poznawała otoczenie. Ja jeszcze rok biegałem pod Mią, po czym zostałem koniem skokowym jej córki. Co rok odwiedzaliśmy moje stado. Czasami życie wśród ludzi wcale nie jest złe.

Shadow-wnuk Winda Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz