Shadow: Dzieciństwo (I)

189 27 1
                                    

Urodziłem się wczesną wiosną, kiedy stado przebywało w zachodniej części rezerwatu. W tym okresie na świat przychodzi najwięcej źrebiąt. Kiedy w końcu znalazłem się na trawie i zaczerpnąłem pierwszy, samodzielny haust powietrza, moja matka, jasnosiwa klacz, zaczęła mnie delikatnie szturchać pyskiem.
"Poczekaj mamo! Najpierw muszę odpocząć i rozprostować nogi!"-pomyślałem.
Klacz cierpliwie czekała, po czym ponowiła wysiłki. W końcu się udało. Po raz pierwszy stanąłem na własnych nogach. Wzrok powoli przyzwyczajał się do słońca, wiatru i kolorów. Rozejrzałem się. Oprócz mnie i mamy, w pobliżu była tylko jedna klacz. Jak się później okazało-moja babcia.
Gdy już pewnie stałem na nogach, podszedłem do mamy i napiłem się ciepłego, pożywnego mleka. Potem ruszyliśmy do stada, które było niedaleko.

Rosłem jak na drożdżach. Każdego dnia stawałem się mądrzejszy i silniejszy. Mama była ze mnie dumna. Pewnego dnia, gdy jak zwykle skorzystałem z nieuwagi mamy i oddaliłem się od bezpiecznego stada, napotkałem przedziwne zwierzę. Jego ciało wyglądało bardzo śmiesznie. Postanowiłem poznać je bliżej i trąciłem je pyskiem.
Poczułem okropny ból i pocwałowałem do mamy. Opowiedziałem jej całą historię. Powiedziała, że napotkałem jeżozwierza. Nie jest groźny, ale lepiej go nie zaczepiać.
Potem pobiegłem do innych źrebiąt.

Tego roku zima nie była mroźna, więc zostaliśmy w Dolinie Narodzin. Jednak pod koniec tejże pory roku, zabrakło nam pożywienia i musieliśmy przebyć długą drogę na południe. Wind, mój dziadek, wybierał taką drogę, żebyśmy wszyscy bezpiecznie dotarli na miejsce.
Na przeszkodzie stanęła nam rzeka. Szedłem obok mamy.
-Shadow, teraz musimy szybko przepłynąć na drugi brzeg. Nie jest to bezpieczne, ale nie ma innej drogi. Wierzę, że sobie poradzisz. Staraj się trzymać blisko mnie.
Po czym weszła do lodowatej wody. Musiałem zrobić to samo. Nie było tak źle, dopóki nie straciłem gruntu pod kopytami. Zacząłem tonąć. Gdy już miałem się poddać, usłyszałem głos mamy:
-Trzymaj głowę nad wodą, Shadow! Machaj nogami! Poradzisz sobie!
Tak też zrobiłem. Zacząłem rozpaczliwie poruszać nogami. W końcu wyniosły mnie na powierzchnię. Płynąłem naprzód. W końcu znów poczułem grunt. Szybko wyszedłem na brzeg, odszukałem mamę i padłem obok niej, dysząc ciężko.

Podczas przeprawy przez rzekę, straciliśmy dwójkę zrebiąt i trzy wiekowe konie. Płakałem.
-Wiem, że jest Ci przykro, ale to naturalne. Życie dzikich zwierząt jest bardzo okrutne i przeżywają tylko najsilniejsze osobniki. Tak to już jest.-powiedziała mama.
Gdy wszyscy odpoczęli, stado ruszyło dalej.

Shadow-wnuk Winda Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz