Z głośnym krzykiem opadłam na Andy'ego.
- O mój Boże - szeptałam w jego koszule - O mój Boże.
- Andy wystarczy - odparł, próbując uspokoić oddech. Popatrzyłam na niego wzrokiem, który miał mówić, żeby się zamknął, ale on się tylko zaśmiał. Oddychałam głęboko, opierając się czołem o jego klatkę piersiową. Materiał jego koszulki wsiąkał mój pot, a ja po raz kolejny się zastanowiłam nad tym co robię i jak bardzo było to niewłaściwe. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała. Jak to możliwe, że sprawiał mi taką przyjemność. Powoli się podniosłam, by przejść na siedzenie pasażera. Andy cały czas mnie obserwował. Odszukałam swoje majtki i założyłam je. Poprawiłam sukienkę, a następnie sięgnęłam po płaszcz, który leżał na tylnym siedzeniu. Założyłam go, a później na nogi botki. Spojrzałam na mężczyznę obok, który właśnie zapinał spodnie. Przesunął siedzenie bliżej kierownicy, a później na mnie spojrzał.
- Tak to ma wyglądać? - zapytałam.
- Muszę o tym pomyśleć - odparł, jego dłoń znalazła się na moim udzie i chociaż bardzo chciałam, nie potrafiłam go odrzucić. W tamtym momencie zadzwonił jego telefon. Przewróciłam oczami i spojrzałam na las, za szybą. Wyjechaliśmy za miasto, by nikt nas nie widział.
- Cześć Kochanie, tak pamiętam, już jadę, byłem u Asha - mówił do telefonu, a ja przymknęłam oczy. Miałam ochotę wysiąść z tego samochodu. Zastanawiałam się, czy ja działam na niego w taki sam sposób jak on na mnie. Andy rozłączył się, a po chwili spojrzał na mnie.
- Muszę wracać - powiedział.
- Wiem - odparłam cicho.
- Odwiozę cię - powiedział. Pokiwałam głową. Między nami rosło napięcie. Nie chciałam by tak to wszystko wyglądało.
Wracaliśmy do miasta, Andy jechał dosyć szybko. Oparłam głowę o zagłówek i zamknęłam oczy. Co ja najlepszego robiłam? Popatrzyłam na mężczyznę, ale wtedy zdałam sobie najgorszą możliwą rzecz. Ja go kochałam. Pragnęłam być przy nim na dobre i złe, ocierać jego łzy, słyszeć jego śmiech. Chciałam go obejmować i wspierać, patrzeć na to jak jego oczy się śmieją i przewiercają mnie na wylot. Pragnęłam po prostu przy nim być. Nie mogłam, a może nawet nie potrafiłam. Nie teraz, a może i nigdy.
- Co się dzieje? - zapytał, wjeżdżając do miasta.
- Nic - odparłam.
- Libb, proszę cię.
- Po prostu zastanawiam się do czego to zmierza - odpowiedziałam, ulegając mężczyźnie. Zmarszczył brwi i rzucił mi krótkie spojrzenie.
- Co zmierza? - zapytał.
- MY. Do czego zmierzamy MY? Nie możemy wiecznie tego ciągnąć, Juliet w końcu się dowie - powiedziałam.
- Mówiłem, że to nie jest dobry moment na taką rozmowę - odparł, wzdychając. Przewróciłam oczami. Postanowiłam odpuścić. Nasza droga minęła w milczeniu. Nie czuliśmy potrzeby mówienia. Każde było pochłonięte swoimi myślami.
Chwilę później byliśmy już pod domem. Spojrzałam na Biersacka, który patrzył na mnie wyczekująco.
- Jutro zostaje w domu, możesz przyjechać przed południem, bo nikogo nie będzie - powiedziałam, patrząc przed siebie.
- Zobaczę, czy Juliet nie ma żadnych planów - odparł.
- Dobrze - odpowiedziałam, a między nami nastała pełna napięcia cisza. Byłam zdezorientowana. Musiałam pomyśleć. Teraz. Wysiadłam bez słowa z auta i ruszyłam w kierunku domu. Idąc w stronę furtki usłyszałam trzask drzwi. Andy podbiegł do mnie i złapał za dłoń. Niechętnie odwróciłam się w jego stronę.
CZYTASZ
Nasze piekło// Andy Biersack ✔
FanfictionLibby po wypadku zapomina większość rzeczy ze swojego życia, a w tym swojego ukochanego. Andy postanawia odejść, obwiniając siebie o wypadek dziewczyny. Po pięciu latach ich drogi znów się krzyżują, ale co jeśli oboje są innymi osobami i żyją w szcz...