20

1K 129 21
                                    

Obudziłam się przez nieznośny ból brzucha. Do mojego gardła podeszła żółć. Miałam okropne zatrucie pokarmowe. Z ulgą spuściłam wodę w toalecie i umyłam zęby. Przy wykonywaniu tej codziennej czynności spojrzałam w lustro. Miałam na sobie tylko czarną bieliznę, a moje włosy układały się w każdą stronę świata, tylko nie w tą co powinny. Wczorajszy staranny makijaż był rozmazany po całej mojej twarzy. Odruchowo zaczęłam go zmywać. Westchnęłam wracając do pokoju. Spojrzałam na mężczyznę, który przeciągnął się w fioletowej pościeli. Oparł się na łokciu i spojrzał na mnie z leniwym uśmiechem. Uniosłam na ten widok brwi.

- Wiesz Skarbie, pierwszy raz odmówiłem napalonej dziewczynie seksu - powiedział, obserwując jak wyciągam z szafy koszulkę.

- I to był ostatni raz gdy coś takiego Ci zaproponowałam - odparłam, przeciągając ubranie przez głowę. Usłyszałam jak Isaac śmieję się pod nosem. Popatrzyłam na niego z wyrazem powątpiewania.

- Tu trzeba płakać, a nie się śmiać, jak można być tak głupim rwąc się na ciebie. To jak zagwarantować sobie chorobę weneryczną - powiedziałam, mimo wszystko podchodząc do łóżka. Isaac zmrużył oczy i zmierzył mnie zimnym spojrzeniem.

- Masz rację, gdybym przeleciał kogoś takiego jeszcze nabawił bym się miana nekrofila, patrząc jakim kościotrupem jesteś - powiedział, zabarwiając swój głos ironią i sarkazmem. Prychnęłam pod nosem, przytulając się do jego piersi, jednocześnie kładąc się obok niego.

- I tak wiem, że marzysz o tym by spędzić ze mną noc - powiedziałam.

- Właściwie już to zrobiłem - powiedział, wzruszając ramionami. Uszczypnęłam go w umięśniony brzuch, na co on zaczął udawać śmierć.

Z uśmiechem przyglądałam się jak za wszelką cenę pragnie poprawić mi humor. Wczoraj zabrał mnie do klubu, chociaż ten pomysł nie do końca mu wyszedł, wczoraj zachował się jak na prawdziwego przyjaciela przystało. Gdy rzuciłam się na niego w taksówce początkowo był zdziwiony, ale później zaczął oddawać moje pieszczoty. Cholera, był niezły. Chociaż nie całował tak dobrze jak Andy, to i tak jego język sprawiał, że moje serce biło w nierównym rytmie. Gdy taksówkarz się zatrzymał pod naszym domem, nawet na chwilę nasze usta się od siebie nie oderwały, przeradzając się w coś co było coraz bardziej namiętne. Jednak Isaac złapał mnie za dłonie, gdy próbowałam rozpiąć jego spodnie. Nie musiał nic mówić. Jego oczy mówiły same. Wiedział, że to nie pomoże uporać mi się z uczuciem do Andy'ego, a może nawet pogorszy mój stan. Puścił mnie, a gdy już chciał odchodzić poprosiłam by tą noc spędził razem ze mną. Już od jakiegoś czasu brakowało mi ciepła drugiego ciała obok w pościeli. Isaac bez słowa sprzeciwu zdjął spodnie i położył się w mojej pościeli. Poszłam za jego przykładem. Usnęłam kołysana ciszą w jego ramionach.

W tamtej chwili znów byłam w jego ramionach śmiejąc się z słabej gry aktorskiej Isaac'a. Tak bardzo chciałam by był tym, który wciąż pojawiał się w moich myślach, ale już nie mógł być mój. Zamknęłam oczy, próbując odgonić od siebie właściciela tych błękitnych tęczówek. Nie chciałam psuć sobie dnia.

- Nad czym myślisz? - zapytał Isaac. Wzruszyłam ramionami.

- O wszystkim i o niczym - powiedziałam. Widział, że coś jest nie tak. Musiałam zmienić temat, by był spokojny.

- Chcę wiedzieć? - zapytał, wzdychając. Jego wzrok był skierowany na sufit, a ja podniosłam na niego zdziwione spojrzenie. To on był zawsze tym dociekliwym.

- Co z tobą? - zapytałam. Isaac popatrzył na mnie, jednak zaraz powrócił do oglądania sufitu. Milczał. Popatrzyłam w górę, jakby na białym tynku kryła się przyczyna dziwnego zachowania mojego współlokatora.

- Po prostu nie mam siły na twoje rozkminy, albo ponowne płakanie za tym palantem. Naprawdę myślałaś, że zostawi dla ciebie żonę? - Jego bezpośredniość uderzyła w moje serce, zostawiając na nim mnóstwo małych nacięć. W mojej głowie pojawiła się myśl, że jednak może właśnie ta rozmowa pozwoli jej się oswoić z sytuacją.

- Nie wiem, chciałam wierzyć, że ją zostawi - powiedziałam cicho, patrząc na swoją dłoń, która unosiła się i opadała wraz z każdym oddechem mężczyzny. Uśmiechnęłam się. Oddech był dowodem na życie. Dzięki niemu funkcjonowaliśmy. Gdyby tak nagle jego klatka przestała się unosić, oznaczało by, że nie żyje. Jak niewiele potrzeba...

- Chodzi o to, że ona jest w ciąży. To ja kazałam mu odejść i się nią zająć - szepnęłam, nie patrząc na niego. Czułam na sobie jego palący wzrok.

- Gdybym poprosiła, to by ją zostawił - dodałam, zaciskając dłoń w pięść. Dopiero teraz odważyłam się podnieść wzrok. Isaac patrzył na mnie w ciszy, analizując każde pojedyńcze słowo, które wyszło z moich ust. Zmarszczył brwi.

- Skoro to ty go zostawiłaś to dlaczego płaczesz? - zapytał. Popatrzyłam na niego oburzona.

- Jesteś taki głupi czy tylko udajesz? - zapytałam, ale nie zdążył odpowiedzieć, bo ja kontynuowałam - Nie mogłabym znieść myśli, że poświęcił by dobro rodziny, swojego dziecka, które nie jest niczemu winne, dla mnie. Ja sobie poradzę, jestem już dużą dziewczynką, jednak to cholernie boli. Zbyt bardzo go kocham - powiedziałam. Isaac pokiwał głową.

- Jesteś głupia - powiedział.

- To się dobraliśmy - skomentowałam, nawiązując do mojej wcześniejszej wypowiedzi. Isaac się zaśmiał.

Tą jakże piękną chwilę przerwał nam trzask drzwi frontowych.

- Wróciłem Kochani! Gdzie moje śniadanie?! - krzyknął Jake. Prychnęłam, wstając z klatki Isaac'a. Ten wydał z siebie niezidentyfikowany dźwięk, na wzór warknięcia i wstał zaraz za mną.

- Tylko się nie zmieniaj w wilkołaka - powiedziałam, a Isaac zaczął wyć jak na wilka przystało.

- Mam nadzieję, że się zabezpieczyliście - powiedział Jake, widząc mnie i Isaac'a.

- Ups... - Isaac odwrócił głowę.

- Mówiłam Ci, żebyś założył gumkę - zażartowałam co spowodowało uniesioną brew i rozbawienie chłopaka obok.

- Z tego co pamiętam to ty byłaś niecierpliwa - podjął moją grę.

- Ale nie aż tak - syknęłam, przymykając powieki. Isaac się roześmiał i pokiwał głową na boki. Odprowadziłam go wzrokiem do kuchni, by po chwili sama tam pójść.

Jake zaglądał do lodówki, ciągle narzekając, że nie ma nic do jedzenia.

- A ty przepraszam to gdzie byłeś? - zapytałam, krzyżując ramiona na piersiach.

- Miałem sprawy do załatwienia - powiedział cicho.

- Czy te sprawy mają ciemne włosy, około metr siedemdziesiąt wzrostu i imię Megan? - zapytał Isaac uśmiechając się łobuzersko. Mrugnął charakterystcznie w moją stronę. Uśmiechnęłam się rozbawiona.

- Zazdrościsz? - zapytał Jake.

- Uwiązania? W życiu, wystarczy, że mam jak jej tam... - Udał, że się zastanawia machając ręką w moją stronę - Libby!

- Chyba się obraże - powiedziałam, chowając twarz w dłonie. Isaac posłał mi swój typowy uśmiech, przy którym większości damskiej populacji miękną nogi. Zmrużyłam oczy patrząc na niego i pokazałam mu środkowy palec.

- I wy niby jesteście dorośli - powiedział Jake.

- Odezwał się ten, który ukrywa swój związek - powiedziałam z uśmiechem. Jake spojrzał na mnie zdziwiony, a ja zadowolona z siebie poszłam do salonu. Isaac usiadł na kanapie obok mnie i przybiliśmy sobie żółwika.

Jako, że ja dziś umieram, to udostępniam wam nowy rozdział. Mam nadzieję, że się podoba i mi o tym napiszecie
All the love xx

Nasze piekło// Andy Biersack ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz