- Ja będę się już zbierać. – powiedziałam po chwili.
- Może cię odprowadzę ? – zaproponował mój szef.
Nie powiem, zaskoczył mnie tym.
- Nie ma potrzeby. Wrócę z Emily.
Rozejrzałam się za nią i zobaczyłam ją w towarzystwie jakiegoś faceta. Mojej przyjaciółce z pewnością nie spieszyło się do domu.
- Twoja koleżanka chyba jest zajęta. – stwierdził Derek z rozbawieniem w głosie.
Samotny powrót do domu nie bardzo mi się uśmiechał, szczególnie o tej porze. A z Derekiem będę bezpieczna.
- W porządku. Powiem jej tylko, że już wychodzę.
- To ja poczekam na ciebie przy wyjściu.
Kiwnęłam mu głową na znak zgody i ruszyłam w kierunku przyjaciółki.
- Em, ja się zbieram. – zagadnęłam.
- Już ? Ja bym chętnie jeszcze została. – odparła zawiedziona.
- Spokojnie, możesz zostać. Derek mnie odprowadzi. To widzimy się w domu.
Emily zrobiła wielkie oczy i chciała jakoś to skomentować, ale nie zdążyła, bo szybko się oddaliłam.
- Gotowa ? – zagadnął Derek, uśmiechając się do mnie.
- Tak, możemy iść. – powiedziałam i ruszyłam do wyjścia.
Matko...niewiele brakuje, żebym go polubiła. Co się ze mną dzisiaj dzieje ?! Przecież to kobieciarz, a ja powoli zaczynam patrzeć na niego jak na jakiegoś rycerza na białym koniu.
Muszę się ogarnąć, żeby nie stracić resztki zdrowego rozsądku, który mi pozostał.
- Cassie... - zaczął. Wypowiedział moje imię tak delikatnie, że aż mnie zatkało. Nigdy się tak do mnie nie zwracał. Naprawdę, ten dzień jest coraz dziwniejszy – dobrze, że już się kończy.
- Tak ? – zapytałam i spojrzałam na niego. Szliśmy obok siebie chodnikiem, momentami stykając się ramionami. Co najdziwniejsze, nie przeszkadzało mi to wcale.
- Myślę, że powinniśmy udawać parę również w pracy. – powiedział po chwili.
Poczułam, jakbym dostała obuchem w łeb. Że co proszę ?! Czy on do reszty zwariował ?! Jeśli myśli, że będę się do niego kleić jak te wszystkie jego dziunie, to jest w dużym błędzie.
- Po co ? – w moim głosie można było usłyszeć pretensję.
Simson westchnął i zaczął mi tłumaczyć jak dziecku. Tym zirytował mnie jeszcze bardziej.
- Informacje o tym, że pojechałem z tobą na ślub siostry jako twój narzeczony mogą jakimś cudem przedostać się do firmy. I co wtedy ? Dlatego musimy zachować pozory. Żeby żadnemu z pracowników nie wydało się to dziwne.
Nie ukrywam, była w tym jakaś logika. Chociaż na samą myśl o tym, że mam udawać zakochaną w Dereku przed pracownikami biura, zbierało mi się na wymioty. Wszyscy wiedzieli, że nie darzę go zbyt dużą sympatią. I co ? Nagle mi się odmieniło i szaleje za nim ? Błagam, to kłamstwo grubymi nićmi szyte. No ale ludzie łykną wszystko, więc może się uda.
- Dobrze... - zgodziłam się niechętnie – Tylko nie możemy być zbyt ostentacyjni, bo ludziom wyda się to podejrzane.
- Spokojnie, damy radę. – uśmiechnął się do mnie z otuchą.
Zauważyłam, że zbliżamy się do mojego mieszkania.
- To tutaj. – powiedziałam – Dzięki za odprowadzenie.
- Nie ma za co. Do zobaczenia w poniedziałek.
Odwróciłam się i ruszyłam do drzwi domu. Zauważyłam, że szef poczekał aż bezpiecznie wejdę do siebie i dopiero wtedy odszedł.
Po wejściu do mieszkania od razu ruszyłam do łazienki, żeby wziąć prysznic.
Nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Ja i Derek ?! Gdyby ktoś jeszcze parę dni temu powiedział mi, że będziemy udawać parę, zabiłabym go śmiechem. Pomijając mój stosunek do niego, my w ogóle do siebie nie pasujemy. Ja – zwykła sekretarka po architekturze, a on – prezes jednej z najlepszych firm informatycznych w całych Stanach. To nie miałoby prawa się udać.
Z tą myślą weszłam do łóżka. Cokolwiek by robił czy mówił, muszę pamiętać, że z jego strony to tylko gra, nic prawdziwego. Tego by jeszcze tylko brakowało, żebym się w nim zakochała.
Stop ! Co ?! Nie ma opcji, żebym się w nim zakochała. Koniec. Nie będę myśleć więcej o Dereku Simsonie. Jest weekend i ja mam odpocząć, a nie rozmyślać nad naszym związkiem, który tak naprawdę nie istnieje.
********
Gdy rano się obudziłam, na zegarku dochodziła dziewiąta trzydzieści. No, nieźle pospałam. Dla niektórych może wydać się to dziwne, ale ja nie jestem typem śpiocha. Zazwyczaj już koło ósmej jestem na nogach, niezależnie od tego czy to dzień roboczy czy weekend. Po prostu nie umiem leniuchować.
Wstałam i poszłam zrobić sobie śniadanie. Emily jeszcze spała. Moja przyjaciółka była w tej kwestii moim kompletnym przeciwieństwem – potrafiła leżeć w łóżku nawet do południa.
- Hej hej. – usłyszałam, gdy robiłam sobie kawę.
- O...hej. – odpowiedziałam zaskoczona – Myślałam, że będziesz odsypiać do południa.
- Hahaha, bardzo śmieszne. Lepiej ty opowiadaj jak było z twoim szefem.
- Zaoferował, że pojedzie ze mną na ślub Grace. – powiedziałam po chwili ciszy. Em zrobiła wielkie oczy. – I na dodatek powiedział, że powinniśmy udawać parę też w firmie. Żeby w razie czego, nikt się nie dziwił, że spędzamy razem urlop.
Gdy skończyłam, moja przyjaciółka o mały włos nie spadła z krzesła.
- Wow...nie wiem, co powiedzieć. – wydusiła z siebie po dłuższej chwili.
- Mnie też zatkało, gdy to zaproponował.
- Ale chyba się zgodziłaś, nie ? Bo jeśli nie, to jesteś głupsza niż myślałam.
- Aleś ty milusia. No jakoś tak wyszło, że nie potrafiłam mu odmówić.
Em momentalnie wstała z krzesła i przytuliła mnie mocno do siebie, krzycząc jak wariatka:
- To super ! Zobaczysz, twojej rodzinie i znajomym oczy wyjdą z orbit, jak go zobaczą. Spędzisz z nim super czas, mówię ci.
Taaa...szkoda tylko, że mój entuzjazm nie był tak wielki. W głębi duszy, strasznie bałam się tego wyjazdu.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak Wam się podoba do tej pory ? :-) Piszcie w komentarzach albo gwiazdkujcie ;-)
CZYTASZ
Fikcyjny narzeczony
RomanceCassandra rok temu skończyła studia i od pięciu miesięcy pracuje jako asystentka Dereka Simsona - prezesa jednej z najlepszych firm informatycznych w USA. Wszystkie kobiety w biurze mdleją na sam jego widok, uważają go za wcielenie męskości i chod...