Rozdział 10

37.6K 1.3K 55
                                    

Nie miałam w co się ubrać na ślub Grace, więc postanowiłam że pojadę na zakupy i porozglądam się za jakąś sukienką.

- Wybieram się do centrum handlowego. – wygłosiłam po śniadaniu – Chce się rozejrzeć za jakąś sukienką.

- O ! To jadę z tobą. – krzyknęła Grace z entuzjazmem – A chłopcy pojadą z nami, prawda ? Doradzicie nam.

Zdziwiła mnie propozycja siostry, ale w żaden sposób jej nie skomentowałam. W gruncie rzeczy to miło będzie spędzić ten dzień w czwórkę.

Ben i Derek spojrzeli po sobie.

- Uhh...no dobra, tylko macie nie marudzić Bóg wie ile. – odparł chłopak mojej siostry ze zbolałą miną.

- Jasne. – rzuciłam i poszłam na górę się ubrać.

Byłam w samej bieliźnie, gdy drzwi do pokoju stanęły otworem i pojawił się w nich Derek.

Szybko zasłoniłam się pierwszą koszulką, która wpadła mi w ręce.

- O Matko, przepraszam ! – powiedział ze skruchą w głosie i odwrócił się do mnie plecami.

- Wiedziałeś, że idę się ubrać. Mogłeś zapukać. – odpowiedziałam z pretensją.

- Przepraszam, nie pomyślałem.

Szybko ubrałam szorty i bokserkę.

- Już. – rzuciłam.

- Chciałem tylko wziąć telefon. – skierował się do szafki nocnej i po chwili wyszedł z naszej sypialni.

Wzięłam torebkę i zaraz po nim zeszłam na dół. Grace i Ben już na nas czekali.

- Wszyscy gotowi ? – zapytałam.

- Tak. – odparł Ben.

- To w takim razie idziemy. – zakomenderował Derek i skierował się do drzwi.

W samochodzie Derek usiadł za kierownicą, a ja zajęłam miejsce obok niego. Grace i Ben usiedli na tylnym siedzeniu.


********


Po około dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Na wystawie jednego ze sklepów zobaczyłam śliczną sukienkę. Pokazałam ją siostrze, a ta bez namysłu wepchnęła mnie do środka. Chłopcy z westchnieniem rezygnacji weszli za nami.

Pech chciał, że była na mnie za duża, a mniejszego rozmiaru nie mieli.

Trudno, trzeba szukać dalej.

W czwórkę przemierzyliśmy niezliczoną ilość sklepów, a Derek i Ben szli parę kroków za nami z tak zbolałymi minami, że przez chwilę zrobiło mi się ich żal.

- Dziewczyny, błagam ! Chodzimy po tych sklepach już trzecią godzinę ! – powiedział w pewnym momencie Ben z udręką na twarzy.

- Czy to nasza wina, że nie możemy znaleźć odpowiedniej sukni dla Case ? – zaatakowała go Grace, opierając ręce na biodrach.

- Cassie, kochanie, litości ! – przerwał jej Derek. Nie wiem czemu, ale na słowo ,,kochanie" w jego ustach zrobiło mi się ciepło na sercu.

Podeszłam do niego i dotknęłam jego policzka.

- Już niedługo, obiecuję. Jeden sklep i jak nic nie znajdę, to jedziemy. – powiedziałam czule.

- Ok. – zgodził się i splótł swoje palce z moimi.

Na szczęście niedługo potem zobaczyłam idealną kreację dla mnie. Była to długa, miętowa suknia do ziemi z jednym ramieniem, wysadzana w pasie kryształkami. Innymi słowy – cudo.

Bez chwili namysłu wparowałam do sklepu i od razu pobiegłam z nią do przymierzalni. Odetchnęłam, gdy okazało się, że pasuje jak ulał.

Na mój widok Grace wykrzyknęła i przytuliła mnie do siebie:

- Wyglądasz ślicznie ! Koniecznie musisz ją wziąć !

Spojrzałam na Dereka. Stał tylko i wpatrywał się we mnie jak w ósmy cud świata.

- Podoba ci się ? – spytałam nieśmiało.

- Wyglądasz...- przełknął ślinę – Nieziemsko.

Po czym podszedł i mnie pocałował. Ten pocałunek różnił się od poprzedniego – był namiętny i przepełniony czymś na kształt tęsknoty. Aż zabrakło mi tchu w piersi, a kolana miałam jak z waty. Bez zastanowienia zarzuciłam Derekowi ręce na szyję, a on objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie.

Stalibyśmy tak jeszcze dłużej, gdyby nie to, że byliśmy w sklepie. Poza tym, moja siostra i Ben nam się przyglądali co było trochę krępujące.

- Rozumiem, że mam ją kupić ? – zagadnęłam, gdy się od siebie oderwaliśmy.

- Jeszcze pytasz ? – roześmiał się i ponownie mnie pocałował, tym razem krótko.

Już chciałam iść do kasy i zapłacić za suknię, ale Derek mnie ubiegł.

- O nie ! Ja płacę. - powiedział

- Nie ma takiej opcji ! – oburzyłam się. Czy on zwariował ?! Nie pozwolę mu za siebie płacić.

- Jest i koniec dyskusji ! – po czym wyrwał mi sukienkę z rąk i wyciągnął portfel.

Z niemocy tylko tupnęłam nogą.

- Oj, nie złość się na niego. – rzuciła Grace, stając obok mnie – Chce ci zrobić przyjemność.

- Stać mnie, żeby za siebie zapłacić. – odparłam trochę rozgniewana.

- I ja i on o tym wiemy. Ale chce ci zrobić prezent. Więc pozwól mu na to i grzecznie podziękuj. – upomniała mnie. Poczułam się jak mała dziewczynka kajana przez rodzica.

- W porządku, idziemy ? – zagadnął Derek, zbliżając się do nas z torbą.

- Tak. – powiedziałam i odebrałam od niego moje zakupy.

Na moje nieszczęście, gdy wychodziliśmy ze sklepu, zobaczyłam Jareda. Niestety, on również mnie zobaczył i właśnie zmierzał w naszym kierunku.

No, nie ma co. Zaraz się zacznie zabawa.


Fikcyjny narzeczonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz