Gdy rano się obudziłam, poczułam, że w pasie obejmuje mnie czyjeś silne, męskie ramie. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Dzień dobry. – usłyszałam zachrypnięty głos.
- Dzień dobry. – odpowiedziałam i odwróciłam się do niego przodem – Jak się spało ?
- Nie najgorzej, a tobie ?
- Tak samo. A o której wróciliście ? – byłam ciekawa. Nie słyszałam jak się kładł.
- Po czwartej. – rzucił, ziewając – A wy ?
- Nie wiem, jak Grace i Victoria, ale ja wróciłam dość szybko. – Derek musiał wyczuć gorycz w moim głosie, bo podciągnął się do pozycji siedzącej i spojrzał mi w oczy.
- Co się stało ?
Przez chwilę zastanawiałam się, czy mu powiedzieć, ale stwierdziłam, że nie mam nic do ukrycia.
- W klubie pojawił się Jared i chciał, żebym do niego wróciła. – wyrzuciłam z siebie na jednym tchu.
Momentalnie Derek cały się spiął. Widziałam, jak napiął szczęki.
- Że co przepraszam ? – warknął.
- Ej, nie denerwuj się. – pogłaskałam go uspokajająco po policzku – Powiedziałam mu, żeby dał mi spokój i że nigdy do niego nie wrócę.
- A skąd on w ogóle wiedział, gdzie będziesz ?
- Victoria mu powiedziała. – odpowiedziałam z jadem w głosie – Wymyśliła sobie, że się mnie pozbędzie, bo chce zdobyć ciebie.
Mężczyzna zerwał się z łóżka i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.
- Jeśli ten typ jeszcze kiedykolwiek się do ciebie zbliży, to skończy na OIOMie – zagroził – Nie pozwolę mu sobie ciebie odebrać. A tej twojej kuzynce to dam jeszcze do wiwatu.
Wstałam i przytuliłam się do niego:
- Hej, nie martw się. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. A Victorię zostaw mnie. Już ja się z nim policzę. – pocałowałam go mocno w usta – Chodź, wracamy do łóżka. – szepnęłam kusząco. Oczywiście nie musiałam go dwa razy namawiać.
********
Kiedy koło jedenastej w końcu zeszliśmy na dół, ta żmija była już w kuchni. Jeśli ktoś się jeszcze nie połapał – żmiją była Victoria.
- Ooo...gołąbeczki już wstały ? – spytała z sarkazmem. Czułam, że Derek, który trzyma mnie za rękę, cały się spiął i chciał jej coś powiedzieć, ale go powstrzymałam.
- Daj spokój, nie warto. Nie zniżajmy się do jej poziomu.
Kpiący uśmieszek zszedł z ust mojej kuzynki. Po chwili wstała z kubkiem kawy w ręce i wyszła z pomieszczenia.
Po chwili do kuchni wszedł Ben. Chociaż wszedł to za dużo powiedziane – on się tam wtoczył.
- Widzę, że ktoś tu ma kaca giganta. – zakpiłam.
- Błagam, mów ciszej. – wyjęczał.
Nawet zrobiło mi się go trochę szkoda.
- Czemu już wstałeś ? – spytałam.
- Nie wstałem dobrowolnie. – wydusił z siebie – Zostałem brutalnie obudzony telefonem.
- A kto ośmielił się do ciebie zadzwonić tak wcześnie ? – udałam wzburzenie.
- Jared. – w jednej chwili cały mój dobry humor diabli wzięli.
- Czego chciał ? – tym razem odezwał się Simson.
- Powiedział, że nie przyjdzie na ślub. Coś mu wypadło.
Rozluźniłam się.
- W ogóle dziwne było to, że nie pojawił się wczoraj na moim wieczorze kawalerskim. Ale w sumie, nie powiem, żebym z tego powodu rozpaczał.
- Nie będę kłamać, mi też ulżyło. Nie mam ochoty go widzieć. – podsumowałam – Siadaj, zrobię ci mocną kawę, braciszku.
- Wiesz, że cię kocham. – posłał mi buziaka w powietrzu.
- Wiem, wiem. – zaśmiałam się – Ty też siadaj. Przygotuję nam śniadanie.
- Jesteś moim aniołem. – powiedział mój narzeczony, cmokając mnie w ramię i usiadł przy stole obok Bena.
********
Niedługo potem do domu wrócili rodzice i Grace. Może to dziwne, ale nawet nie zauważyłam, że ich nie ma. Myślałam, że wciąż są na górze.
- Gdzie byliście ? – zapytałam, gdy mama weszła do kuchni.
- Odebrać tort z cukierni i razem z Grace przyozdobiliśmy kościół kwiatami. Poza tym, chciałam ci przypomnieć, że za pięć godzin zaczyna się ślub, więc radzę ci zacząć się szykować. I pomóż siostrze, bo pomału zaczyna panikować.
- Jasne, już do niej lecę.
Znalazłam siostrę w jej pokoju. Siedziała przed toaletką i intensywnie nad czymś myślała.
- O Boże, dobrze że jesteś ! – wykrzyknęła na mój widok i wciągnęła mnie do pokoju – Musisz mnie umalować i uczesać. Sama nie dam rady, a ty masz do tego talent.
O Matko, szykuje się pracowite popołudnie. Muszę szybko brać się do roboty, żeby zdążyć wyszykować też siebie.
- Spokojnie, ze wszystkim zdążymy. – powiedziałam, głaszcząc ją kojąco po ramieniu. Nie wiem, kogo bardziej chciałam do tego przekonać – ją, czy siebie.
CZYTASZ
Fikcyjny narzeczony
RomanceCassandra rok temu skończyła studia i od pięciu miesięcy pracuje jako asystentka Dereka Simsona - prezesa jednej z najlepszych firm informatycznych w USA. Wszystkie kobiety w biurze mdleją na sam jego widok, uważają go za wcielenie męskości i chod...