Rozdział 18

33.5K 1.1K 8
                                    

Gdy rano się obudziłam, poczułam, że w pasie obejmuje mnie czyjeś silne, męskie ramie. Uśmiechnęłam się do siebie.

- Dzień dobry. – usłyszałam zachrypnięty głos.

- Dzień dobry. – odpowiedziałam i odwróciłam się do niego przodem – Jak się spało ?

- Nie najgorzej, a tobie ?

- Tak samo. A o której wróciliście ? – byłam ciekawa. Nie słyszałam jak się kładł.

- Po czwartej. – rzucił, ziewając – A wy ?

- Nie wiem, jak Grace i Victoria, ale ja wróciłam dość szybko. – Derek musiał wyczuć gorycz w moim głosie, bo podciągnął się do pozycji siedzącej i spojrzał mi w oczy.

- Co się stało ?

Przez chwilę zastanawiałam się, czy mu powiedzieć, ale stwierdziłam, że nie mam nic do ukrycia.

- W klubie pojawił się Jared i chciał, żebym do niego wróciła. – wyrzuciłam z siebie na jednym tchu.

Momentalnie Derek cały się spiął. Widziałam, jak napiął szczęki.

- Że co przepraszam ? – warknął.

- Ej, nie denerwuj się. – pogłaskałam go uspokajająco po policzku – Powiedziałam mu, żeby dał mi spokój i że nigdy do niego nie wrócę.

- A skąd on w ogóle wiedział, gdzie będziesz ?

- Victoria mu powiedziała. – odpowiedziałam z jadem w głosie – Wymyśliła sobie, że się mnie pozbędzie, bo chce zdobyć ciebie.

Mężczyzna zerwał się z łóżka i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.

- Jeśli ten typ jeszcze kiedykolwiek się do ciebie zbliży, to skończy na OIOMie – zagroził – Nie pozwolę mu sobie ciebie odebrać. A tej twojej kuzynce to dam jeszcze do wiwatu.

Wstałam i przytuliłam się do niego:

- Hej, nie martw się. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. A Victorię zostaw mnie. Już ja się z nim policzę. – pocałowałam go mocno w usta – Chodź, wracamy do łóżka. – szepnęłam kusząco. Oczywiście nie musiałam go dwa razy namawiać.


********


Kiedy koło jedenastej w końcu zeszliśmy na dół, ta żmija była już w kuchni. Jeśli ktoś się jeszcze nie połapał – żmiją była Victoria.

- Ooo...gołąbeczki już wstały ? – spytała z sarkazmem. Czułam, że Derek, który trzyma mnie za rękę, cały się spiął i chciał jej coś powiedzieć, ale go powstrzymałam.

- Daj spokój, nie warto. Nie zniżajmy się do jej poziomu.

Kpiący uśmieszek zszedł z ust mojej kuzynki. Po chwili wstała z kubkiem kawy w ręce i wyszła z pomieszczenia.

Po chwili do kuchni wszedł Ben. Chociaż wszedł to za dużo powiedziane – on się tam wtoczył.

- Widzę, że ktoś tu ma kaca giganta. – zakpiłam.

- Błagam, mów ciszej. – wyjęczał.

Nawet zrobiło mi się go trochę szkoda.

- Czemu już wstałeś ? – spytałam.

- Nie wstałem dobrowolnie. – wydusił z siebie – Zostałem brutalnie obudzony telefonem.

- A kto ośmielił się do ciebie zadzwonić tak wcześnie ? – udałam wzburzenie.

- Jared. – w jednej chwili cały mój dobry humor diabli wzięli.

- Czego chciał ? – tym razem odezwał się Simson.

- Powiedział, że nie przyjdzie na ślub. Coś mu wypadło.

Rozluźniłam się.

- W ogóle dziwne było to, że nie pojawił się wczoraj na moim wieczorze kawalerskim. Ale w sumie, nie powiem, żebym z tego powodu rozpaczał.

- Nie będę kłamać, mi też ulżyło. Nie mam ochoty go widzieć. – podsumowałam – Siadaj, zrobię ci mocną kawę, braciszku.

- Wiesz, że cię kocham. – posłał mi buziaka w powietrzu.

- Wiem, wiem. – zaśmiałam się – Ty też siadaj. Przygotuję nam śniadanie.

- Jesteś moim aniołem. – powiedział mój narzeczony, cmokając mnie w ramię i usiadł przy stole obok Bena.


********


Niedługo potem do domu wrócili rodzice i Grace. Może to dziwne, ale nawet nie zauważyłam, że ich nie ma. Myślałam, że wciąż są na górze.

- Gdzie byliście ? – zapytałam, gdy mama weszła do kuchni.

- Odebrać tort z cukierni i razem z Grace przyozdobiliśmy kościół kwiatami. Poza tym, chciałam ci przypomnieć, że za pięć godzin zaczyna się ślub, więc radzę ci zacząć się szykować. I pomóż siostrze, bo pomału zaczyna panikować.

- Jasne, już do niej lecę.

Znalazłam siostrę w jej pokoju. Siedziała przed toaletką i intensywnie nad czymś myślała.

- O Boże, dobrze że jesteś ! – wykrzyknęła na mój widok i wciągnęła mnie do pokoju – Musisz mnie umalować i uczesać. Sama nie dam rady, a ty masz do tego talent.

O Matko, szykuje się pracowite popołudnie. Muszę szybko brać się do roboty, żeby zdążyć wyszykować też siebie.

- Spokojnie, ze wszystkim zdążymy. – powiedziałam, głaszcząc ją kojąco po ramieniu. Nie wiem, kogo bardziej chciałam do tego przekonać – ją, czy siebie.


Fikcyjny narzeczonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz