Rozdział 2.

1.3K 146 55
                                    

Castiel nie mógł spać. Był wykończony, jego „naczynie" żądało snu, ale jego myśli nie chciały usnąć. Czuł poczucie winy, ale przede wszystkim nie dawało mu spokoju pytanie, co sprawiło, że pojawiło się Dzikie Polowanie. O tysiącleci o nim nie słyszał, więc czemu teraz?

Pościel nieprzyjemnie gryzła go w skórę, luźna koszulka oraz spodnie od pidżamy uwierały i przylegały we wszystkich miejscach. Przez chwilę myślał, że może mógłby wstać, poszukać czegoś w bibliotece. Albo posiedzieć z braćmi.

Kiedyś usłyszał, że dom jest tam, gdzie serce. Wtedy nie zrozumiał, poprosił o wyjaśnienie Deana. Nie było łatwo, starszy Winchester wymamrotał coś pod nosem, a potem machnął ręką i powiedział, że nie bawi się w chick-flick moments. Dopiero Sam wytłumaczył słudze bożemu o co chodzi. I Cas pamiętał, że od tamtego momentu szukał osoby, która będzie jego „domem". Cóż, poszukiwania nadal trwały, a on nie był ani trochę bliżej odkrycia.

Wstał, na bosaka podreptał w stronę kuchni. Może Dean będzie chciał z nim porozmawiać?

***

Dean właśnie zaczynał kolejną szklaneczkę bursztynowego trunku. Jego myśli trochę się uspokoiły, część z nich została zastąpiona przez błogi szum.

Usłyszał kroki w korytarzu, pomyślał, że to Sam.

- I co, Sammy? Znalazłeś coś, czy znowu... - przerwał mu głos, ciepły, ale trochę szorstki. Jak gorzka herbata, do której dodano miodu.

- Dean. Stwierdziłem, że mógłbym dotrzymać ci towarzystwa. Pozwolisz, że się przysiądę?

Starszy Winchester pokiwał głową, wskazał miejsce naprzeciw siebie. Nie miał ochoty na towarzystwo swojego brata, ale Cas to zupełnie inna bajka. Przez ten obrzydliwe długi okres rozłąki tęsknił za aniołem. Nie przyznałby się do tego nigdy, broń Boże, ale tak właśnie było. Zauważył to Sam, nawet kilka razy próbował zagadnąć brata, z wiadomym skutkiem.

Teraz Castiel był tu, w pogniecionym podkoszulku i błękitnych, flanelowych spodniach. Dean zauważył, jak rozczochrane są jego włosy. Tworzyły rodzaj ciemnej aureoli, podkreślając błękitne oczy anioła.

- Coś się stało, Cas?

- Nie mogłem spać. Pomyślałem, że może mógłbym poszukać czegoś w bibliotece albo... - tym razem przerwał mu Dean.

- Sam da sobie radę sam. Pewnie jutro przybiegnie tu z rozwiązaniem.

Może zareagował trochę ostro, z pewnością miała na to wpływ ilość wypitej whisky. Ale nie chciał, żeby Castiel go teraz zostawiał. Zdawał sobie sprawę jak jest samolubny, jak bardzo życzy sobie teraz jego obecności. Jak jej potrzebuje.

Cas zrozumiał, bo usiadł wygodniej i syknął, kiedy naciągnął szwy. Dean podniósł na niego wzrok, ale on tylko się blado uśmiechnął. W porządku.

Siedzieli w ciszy, która była chyba najpiękniejszym dźwiękiem, ale tylko dlatego, że dzielili ją razem.

***

Następnego dnia Dean obudził się z kacem i nieprzyjemnym posmakiem w buzi. Nie pamiętał jak dostał się do swojego pokoju. W ogóle mało pamiętał z poprzedniej nocy. Wiedział, że rozmawiał z Casem i... na tym koniec. Urywał mu się film. Raczej nie zrobił nic głupiego, do łóżka nie prowadziły ślady krwi ani nie pachniało podejrzanie. Napił się, może trochę za dużo, ale tego potrzebował.

Wstał, zacisnął zęby na łupiący ból w czaszce. Potrzebował kawy i aspiryny, może niekoniecznie w tej kolejności. Zarzucił na ramiona szlafrok, skierował się do kuchni. Jego brat już tam był i chyba zauważył stan starszego Winchestera, bo trzymał buzię zamkniętą. Przed nim leżały książki i laptop, Dean zakładał że Sam już coś znalazł i czeka na odpowiedni moment żeby to powiedzieć.

Beloved. Destiel Story.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz