Nie było sekretem, że Dean prowadził dziennik. Sekretem nie było także to, że namówił do tego Sama i Casa. Nawyk, którego nauczył się od ojca. Brat się kiedyś z niego śmiał, mówił, że Dean prowadzi pamiętnik.
Wyglądało to trochę inaczej. Nie zapisywał tam swojego dnia, nie zaczynał każdej strony od „Drogi pamiętniku..." czy nawet samego „Pamiętniczku...". Opisywał co dziwniejsze polowania, wyjaśniał, jak zabić coś, co wydawało się nie do zabicia. Czasami pisał o tym, co go denerwowało. Ale rzadko, naprawdę bardzo rzadko. Najczęściej kiedy był pijany, a następnego dnia sam się dziwił co tam nabazgrolił. Trzymał w nim także zdjęcia. Wspólne z bratm, jego jedyne zdjęcie z mamą, jakieś cudem wywołane zdjęcie z tatą. No i zdjęcia z Casem. Były tylko dwa. On się na nie zgadzał, i tak naprawdę to młodszy Winchester po prostu wręczył mu je pewnego dnia.
Jedno było trochę rozmazane, pamiętał, że tamtego dnia było upalnie, a oni po polowaniu pojechali na obiad. Dean namówił Sama na lody, a Cas nigdy ich nie próbował, więc też dostał swoją porcję. Śmieszne, biorąc pod uwagę to, że anioł nie miał pojęcia czemu substancja się topi, wypływa z jego rożka i skapuje po palcach. To było pierwsze zdjęcie. Z tych dobrych czasów.
Drugie... wiedział wtedy, że może umrzeć. Zdawał sobie sprawę z tego, że znamię Kaina go wykończy. Dlatego uparł się na spędzenie jednego weekendu w bunkrze, jedząc burgery, placki z jabłkami i pijąc piwo. Sam się zgodził. Tracił brata i nie potrafiłby mu odmówić.
Więc spędzili weekend w bunkrze. Ale znamię cały czas mierziło. Paliło, przypominało o swojej pokręconej obecności. No i zdjęcie zrobił im wtedy Sam. Szybko, kiedy byli już trochę po kilku piwach.
Dean bardzo o nie dbał. I nie przyznałby się, że to jego ulubione. Po raz pierwszy w życiu miał przyjaciela.
A potem zabił więcej ludzi niż potrafił zliczyć.
***
Castiel nie miał pojęcia, czy anioł, którego potrzebowali do otworzenia portalu tam będzie. Siedział w samochodzie, Dean płacił za benzynę. Wrócił szybko, rzucił słudze bożemu gazetę, o którą prosił, na tylne siedzenie położył torbę z jedzeniem.
- Cas? W lewo, w prawo?
Anioł zerknął z nad gazety, rozejrzał się po okolicy. Zostało im jeszcze kawał drogi.
- Lewo. – otrzymał w odpowiedzi kiwnięcie głową i szybki uśmiech. Szkoda, że nie sięgał zielonych oczu.
Czytał dalej, już chciał odłożyć do tyłu zadrukowany papier, kiedy coś przykuło jego uwagę.
Porwanie
„Annie Samson wyjechała ze swojego domku na przedmieściach Seattle dnia 23 marca. Miała spotkać się ze swoją siostrą w Redmond zatrzymała się na noc w hotelu przy Trzeciej Poprzecznej. Na miejscu zbrodni znaleziono pióra (najprawdopodobniej z rozszarpanych poduszek) oraz smołę. Na ścianach były ślady krwi, jednak ciała nie znaleziono. Jeżeli ktoś wie cokolwiek na temat miejsca pobytu uprowadzonej, prosimy o..."
Ale Cas nie czytał już dalej. Nie obchodził go kontakt z rodziną zaginionej. Smoła i pióra powiedziały mu wszystko, co chciał wiedzieć. W artykule nie było wzmianki o zapachu chloru, ale w hotelach był on normalny, zazwyczaj dezynfekowano nim łazienki. Tylko, że tym razem nie chodziło o czystość.
Przełknął głośno, podskoczyła mu grdyka. Dean to usłyszał, zerknął na przyjaciela.
- Cas, wszystko w porządku?
CZYTASZ
Beloved. Destiel Story.
FanfictionApokalipsa się skończyła, bramy Piekieł zostały zamknięte, w Niebie zapanował porządek. Dean i Sam dalej jeździli na polowania, Impala dalej była ich największym skarbem. Tęsknili za Casem. Obaj, ale Dean troszkę mocniej. Jasne, nie przyznałby się d...