Rozdział 13.

1K 135 44
                                    

Dean starał się być silny dla swojego brata, który nadal miał koszmary o tym, co wydarzyło się w pałacu Boga. Naprawdę, przechodził samego siebie, żeby Samowi było dobrze, żeby się wysypiał i żeby jak najszybciej wrócił do normalności, o ile tak można było nazwać ich życie.

Tylko jak można wesprzeć kogoś, jeżeli samemu się cierpi? Dean budził się w środku nocy od własnych krzyków, od koszmarów, w których Cas obwiniał go za to co się stało, w których widział jak anioł umiera, jeszcze raz, jeszcze raz, i tak w kółko. Kiedy młodszy łowca szedł do swojego pokoju Dean sięgał po butelkę mocnej whisky, która czekała, nawoływała do popękanego serca Winchestera. Patrzył na zdjęcia ze swoim aniołkiem, chciał nawet przeczytać jego dziennik, ale powstrzymywało go strach przed tym, co może tam znaleźć. Co jeśli Castiel ubierał tam w słowa swoją nienawiść do Deana, co jeśli pisał jak dobrym jest człowiekiem? Tego by nie zniósł, bo gdyby naprawdę był szlachetny i tak honorowy, za jakiego uważał go anioł, to nigdy nie dopuściłby do śmierci jego aniołka. Stracił go tyle razy, Cas tyle przez niego przeszedł, to niemożliwe, że mógłby być prawym człowiekiem.

Dean Winchester bez swojego anioła stróża był nikim.

***

- Twój człowiek, Castielu... widzę, czemu go wybrałeś. Kto byłby w stanie oprzeć się tym zielonym oczom? Sam chętnie...

Sanguis nie dokończył, przerwał mu ostry głos Casa.

- Nie waż się go tknąć. Mieliśmy umowę. Puszczasz Sama, nie zbliżasz się do Deana. Zapomniałeś jak Bóg zareagował kiedy ostatnio za bardzo zbliżyłeś się do przypisanego komuś innemu człowieka?

Demon drgnął, a Cas poczuł przypływ dzikiej satysfakcji. Przywódca Dzikiego Polowania jednak szybko odzyskał rezon.

- Zabawne. Kiedy zbliżyłeś się zbytnio do Deana Winchestera tatuś jakoś nie bardzo się przejął. A chyba połączyło was coś więcej niż tylko głębsza więź, mylę się?

Anioł nie odpowiedział. Cały czas czuł ból w plecach który nie dawał mu spokoju. Jakby mięśnie pod skórą mu się poruszały, wciskały między kości i je rozsuwały. Wiedział co się dzieje, ale przerażało go to. Nie mógł od tak z powrotem stać się aniołem, to wymagało wyższej interwencji. Skoro Boga nie było to czyja to sprawka? Zacisnął dłoni w pięści, kiedy poczuł wyjątkowo silną falę bólu. Poczuł stróżkę gorącej cieczy na plecach, i wiedział, że to krew. Gdyby nie to, że nie chciał dać uśmiechającemu się Sanguisowi satysfakcji, pewnie zawyłby z bólu. Zamiast tego pozwolił dwóm gorącym łzom spłynąć po policzkach. Ale oprócz bólu przerażało go coś jeszcze. Coś, do czego doszedł po tym, jak pocałował starszego łowcę.

Cas nie chciał już być aniołem. Chciał czuć smak hamburgerów, które przygotowywał Dean. Chciał czuć miękkość koca, którym okrywał go czasami starszy z braci, kiedy przysnął w bibliotece. Chciał czuć uderzające go krople ciepłej wody, kiedy brał prysznic. Chciał wszystkiego, co ludzkie. Potrzebował tego.

Castiel, Anioł Boga, chciał czuć.

***

- Dean, chyba powinniśmy...

Wszedł do pokoju swojego brata, niósł w ręku księgę z biblioteki. Jaka szkoda, że starszy z nich spał z twarzą wciśniętą w poduszkę. W pomieszczeniu śmierdziało alkoholem, na szafce nocnej leżały pożółkłe zdjęcia.

Sam podszedł bliżej, sięgnął po koc leżący w nogach łóżka łowcy. Dopiero teraz zauważył wzór, w jakim była poduszka, którą tulił jego brat. Zaklął cicho.

Beloved. Destiel Story.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz