Rozdział 3.

1.2K 154 94
                                    


Zatrzymali się na noc w jakimś tanim hotelu, Dean poszedł odebrać klucze, a Sam został z Castielem.

- Cas? Jesteśmy.

Anioł ziewnął, przeciągnął się na tylnym siedzeniu.

- A gdzie Dean? – głos miał trochę zaspany, powieki same mu opadały, i przez chwilę Sam prawie żałował, że go obudził. Gdyby jego brat tu był, pewnie spojrzałby teraz na niego znacząco.

- Poszedł odebrać klucze do naszego pokoju. Zaraz powinien wrócić.

Jak na komendę, drzwi od strony kierowcy otworzyły się po czym wsiadł starszy Winchester. W dłoni trzymal dwa zestawy kluczy.

- Nie mieli trójki, mamy dwójkę i jedynkę. Sam, my... - ludzie chyba lubili mu przerywać.

- Ja mogę wziąć jedynkę. – Sam chyba od razu wyczuł sytuację, bo szybko się zadeklarował. Dean wzruszył tylko ramionami i podał mu klucz.

- Hej, Cas, słyszałeś? Mamy razem pokój.

Kiedy ich przyjaciel nie zareagował, Dean odwrócił głowę, żeby sprawdzić powód ciszy. Castiel spał, głowę miał opartą o szybę, usta delikatnie rozchylone. W ich kąciku zebrała się ślina. Starszego z braci en widok prawie rozczulił. Czuł jak wargi rozciągają mu się w uśmiechu.

Skrzywił się. Moment rodem z tych tanich romansów, które starsze panie kupują na stacjach. Trzeba do tego podejść racjonalnie. Cas był zmęczony, więc zasnął, normalne dla ludzi. Nie ma się nad czym roztkliwiać.

Podjechał najpierw pod „domek" Sama, potem pod ich własny. Zgasił silnik, ale to nijak wpłynęło na żołnierza niebios. Przewrócił oczami, wydał usta w niezadowoleniu. Nie zamierzał niańczyć Casa. Był dorosły.

Potrząsnął go za ramię, poczuł znajomy materiał tego obrzydliwego płaszcza.

- Dean?

- Tak, Cas. Wstawaj, przeniesiemy cię do łóżka.

Kiedy były anioł wysiadł z samochodu, Dean zdał sobie sprawę, że ten obrzydliwy płaszcz na Castielu wygląda całkiem dobrze.

***

Pokoik był mały, miejsca starczyło raptem na dwa łóżka i stolik z lampką między nimi. Łazienka też była niewielkich rozmiarów, ale wszystko pachniało czysto, a pościel wydawała się nowa. Dean rzucił swoją torbę na łóżko, wsadził nóż pod poduszkę i usypał linie z soli na parapecie oraz przy drzwiach. Miał nadzieję, że Sam też o tym nie zapomniał.

W tym czasie Cas już dawno odpłynął, nadal w płaszczu i w butach. Dean westchnął. Na początku chciał go tak zostawić, ale serce mu trochę zmiękło. Przypomniały mu się czasy, kiedy Sammy wracał wykończony z placu zabaw, a Dean musiał siłą zaciągać go do łóżka i potem rozbierać. Teraz to samo musiał zrobić z aniołem. Dużo ułatwiał fakt, że zasnął na brzuchu. Ściągnął niewygodny płaszcz i marynarkę, potem krawat i buty. Zastanawiał się, czy Castiel wie co to „wygodne ubrania na podróż".

***

Castiel obudził się z niemym krzykiem na ustach. Obrazy z nieba znowu wróciły, obrazy jego upadających braci. Próbował uspokoić oddech, dopasować go do cichego pochrapywania Deana na łóżku obok.

Nie mówił mu wszystkiego. Prędzej czy później będzie musiał, ale jeszcze nie teraz. Wiedział, czuł, że teraz, kiedy bracia się dowiedzą... wyrzucą go na bruk. Nie będzie ckliwych pożegnań ani obietnic powrotu. Zostawią go. Tym razem na dobre. Sami posprzątają po nim bałagan, a on pewnie znowu będzie starał się utrzymać przy życiu. Pewnie z marnym skutkiem. Bo co to byłoby za życie? Egzystencja, to co robił, zanim poznał Winchesterów.

Beloved. Destiel Story.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz