- Masz moją koszule. - byłam zaskoczona.
- No sorry, jedyna luźna rzecz.
- Nie prawda.
- Oj już daj. - zabrał mi telefon i cyknął sobie fotke, no okej.
- Już zamknij tą buzie. - oddał mi go. Kurde taka klata to inaczej nie da rady.- Ile zamierzasz tu jeszcze być. - przerwałam tą cisze.
- Czekam na moją koszulke i jeszcze nie jesteś całkiem zdrowa.
- Yy okej koszulke mogę oddać za pare dni a moje powroty do zdrowia trwają serio długo. - zmarszczyłam brwi.
- Dobra ja tak to idę coś ogarnąć na miasto i może wpadnę wieczorem jak coś to dzwoń. - wstał i ubrał buty.
- Jasne, nie spiesz sie. - zamknęłam za nim drzwi.Mega dziwne, że Leo tak nagle chciał ze mną pogadać, teraz się mną opiekuje. O co chodzi ?!
Leżałam już chyba tak kilka godzin i przeglądałam social- media. Postanowiłam dodać nowe zdjęcie na instagrama.
Mimo choroby jakoś wyglądałam.
- Już jestem. - obudziła mnie Meg.
- No hej.
- A więc co ci wczoraj było? - ściągnęła buty i usiadła obok.
- A po prostu.. - zaczynam się zmieniać, nie jestem już taka chamska. Leondre wydaje mi się nawet spoko. - ..się wkurzyłam.
- Nie no okej, zdarza się ale jak coś się dzieje to wiesz gdzie mnie szukać.
- Tak, tak. - poszła na góre.Dużo się zmieniło. Ja, Megan, nasze relacje. Dziwnie. Jeszcze rodzice jutro będą. Extra.
Nieznany
Nie dam rady dzisiaj przyjść słoneczko ;)
Me
Jutro też nie musisz, umiem o siebie zadbać, słoneczko.
Nieznany
Ale chce
Me
Jak kto lubi, cześć.
Było dość późno więc w końcu zasnęłam.
- Nie moja wina, że nie potrafisz normalnie rozmawiać ! - obudziły mnie krzyki z dołu.
- Kurwa co za ludzie. - mruknęłam pod nosem.Wzięłam prysznic, lekki makijaż i ubrałam się.
- Cześć Vanessa. - przytulił mnie ojciec. On zawsze okazywał mi więcej miłości niż mama, nie żeby mi tego brakowało ale tak jakoś.
- No hej. - zaczęłam jeść jabłko.
- Po co ci ta czapka w domu ? - odezwała się mama nie odrywając wzroku od telefonu.
- Ojej przyjechała mamusia, którą znam z widzenia i będzie mi truć, błagam. - przewróciłam oczami.
- Jak ty się do mnie odnosisz ?! - odlożyła swoje prawdziwe dziecko, tak telefon.
- Jezu nie będę ci się tłumaczyć, nie mam z czego.
- Porozmawiaj z nami normalnie. - wtrącił się ojciec.
- No tak z kimś takim jak ona chyba się nie da. - popatrzyłam na "mame" która dalej się gapiła w ten cholerny telefon. Tato to chyba zauważył i wyrwał jej z rąk a wtedy zaczęła się afera.
- Jezu skończcie już. Nic nie potrafisz, nawet zadzwonić raz na pieprzony tydzień. - rzuciłam tym jabłkiem do kosza.
- Jak ty się wyrażasz ?
- Em minęło jakieś jedenaście lat kiedy mnie ostatnio widziałaś, dużo się zmieniło. - prychnęłam i usiadłam na kanape.
- Mam dla Ciebie kupony do galerii. - położyła koperte na stoliku.
- Kiedy ty w końcu zrozumiesz, że kasa mi was nie zastąpi. Poprzednie co mi wysyłałaś wykorzystały moje koleżanki ! - zerwałam sie.
- Idź już na góre. - Meg położyła mi ręke na ramieniu.
- Nie będę siedzieć w tym domu jak ona tu jest. - ubrałam buty i wyszłam.
Usiadłam na ławce niedaleko domu.
Z dala dochodziły jakieś głosy, ktoś się śmiał. Super.Hej sorry,że dopiero dzisiaj i tak późno ale tak jakoś wyszło.
Moja wena ostatnio siadła więc rozdziały nie będą codziennie a co około 2 dni.
🌟 i komentarze motywują.
YOU ARE READING
Hope | L.D
Fanfiction- Nie udawaj głupiej. - A ty nie udawaj, że sie o mnie martwisz. - pobiegła na góre. - Vanessa! - pobiegłem za nią. - Japierdole otwórz te drzwi.