Rozdział 5

845 64 4
                                    

- Masz moją koszule. - byłam zaskoczona.
- No sorry, jedyna luźna rzecz.
- Nie prawda.
- Oj już daj. - zabrał mi telefon i cyknął sobie fotke, no okej.
- Już zamknij tą buzie. - oddał mi go. Kurde taka klata to inaczej nie da rady.

 Kurde taka klata to inaczej nie da rady

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Ile zamierzasz tu jeszcze być. - przerwałam tą cisze.
- Czekam na moją koszulke i jeszcze nie jesteś całkiem zdrowa.
- Yy okej koszulke mogę oddać za pare dni a moje powroty do zdrowia trwają serio długo. - zmarszczyłam brwi.
- Dobra ja tak to idę coś ogarnąć na miasto i może wpadnę wieczorem jak coś to dzwoń. - wstał i ubrał buty.
- Jasne, nie spiesz sie. - zamknęłam za nim drzwi.

Mega dziwne, że Leo tak nagle chciał ze mną pogadać, teraz się mną opiekuje. O co chodzi ?!

Leżałam już chyba tak kilka godzin i przeglądałam social- media. Postanowiłam dodać nowe zdjęcie na instagrama.

Mimo choroby jakoś wyglądałam

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Mimo choroby jakoś wyglądałam.

- Już jestem. - obudziła mnie Meg.
- No hej.
- A więc co ci wczoraj było? - ściągnęła buty i usiadła obok.
- A po prostu.. - zaczynam się zmieniać, nie jestem już taka chamska. Leondre wydaje mi się nawet spoko. - ..się wkurzyłam.
- Nie no okej, zdarza się ale jak coś się dzieje to wiesz gdzie mnie szukać.
- Tak, tak. - poszła na góre.

Dużo się zmieniło. Ja, Megan, nasze relacje. Dziwnie. Jeszcze rodzice jutro będą. Extra.

Nieznany

Nie dam rady dzisiaj przyjść słoneczko ;)

Me

Jutro też nie musisz, umiem o siebie zadbać, słoneczko.

Nieznany

Ale chce

Me

Jak kto lubi, cześć.

Było dość późno więc w końcu zasnęłam.

- Nie moja wina, że nie potrafisz normalnie rozmawiać ! - obudziły mnie krzyki z dołu.
- Kurwa co za ludzie. - mruknęłam pod nosem.

Wzięłam prysznic, lekki makijaż i ubrałam się.

- Cześć Vanessa

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Cześć Vanessa. - przytulił mnie ojciec. On zawsze okazywał mi więcej miłości niż mama, nie żeby mi tego brakowało ale tak jakoś.
- No hej. - zaczęłam jeść jabłko.
- Po co ci ta czapka w domu ? - odezwała się mama nie odrywając wzroku od telefonu.
- Ojej przyjechała mamusia, którą znam z widzenia i będzie mi truć, błagam. - przewróciłam oczami.
- Jak ty się do mnie odnosisz ?! - odlożyła swoje prawdziwe dziecko, tak telefon.
- Jezu nie będę ci się tłumaczyć, nie mam z czego.
- Porozmawiaj z nami normalnie. - wtrącił się ojciec.
- No tak z kimś takim jak ona chyba się nie da. - popatrzyłam na "mame" która dalej się gapiła w ten cholerny telefon. Tato to chyba zauważył i wyrwał jej z rąk a wtedy zaczęła się afera.
- Jezu skończcie już. Nic nie potrafisz, nawet zadzwonić raz na pieprzony tydzień. - rzuciłam tym jabłkiem do kosza.
- Jak ty się wyrażasz ?
- Em minęło jakieś jedenaście lat kiedy mnie ostatnio widziałaś, dużo się zmieniło. - prychnęłam i usiadłam na kanape.
- Mam dla Ciebie kupony do galerii. - położyła koperte na stoliku.
- Kiedy ty w końcu zrozumiesz, że kasa mi was nie zastąpi. Poprzednie co mi wysyłałaś wykorzystały moje koleżanki ! - zerwałam sie.
- Idź już na góre. - Meg położyła mi ręke na ramieniu.
- Nie będę siedzieć w tym domu jak ona tu jest. - ubrałam buty i wyszłam.
Usiadłam na ławce niedaleko domu.
Z dala dochodziły jakieś głosy, ktoś się śmiał. Super.


Hej sorry,że dopiero dzisiaj i tak późno ale tak jakoś wyszło.
Moja wena ostatnio siadła więc rozdziały nie będą codziennie a co około 2 dni.
🌟 i komentarze motywują.

Hope | L.DWhere stories live. Discover now