- A ty nie w łóżku? - Leondre z jakąś laską. - Nie twoja sprawa. - Alex poznaj Van.. - przerwałam mu. - Dla niej Vanessa, cześć. - wstałam. Super to dlatego nie mógł przyjść, postara się jutro. W dupie mam jego starania.
Błąkałam się po osiedlu jakąś godzine a teraz siedzę już w pokoju, trochę zmarzłam. - Możemy pogadać? - weszła Meg. - Właśnie chciałam iść z tym do ciebie. - To może ty zacznij. - usiadła. - Chodzi o to, że nasze relacje z przed kilku tygodni poszły w pizdu. Nie ma cie ciągle w domu, cały czas siedzisz z Charlsem. Nie mam nic przeciwko ale no. - Tak wiem, też to zauważyłam ale.. - złapała oddech. - Ale ja się wyprowadzam. - Że co?! - podniosłam głos. - Teraz będe mieszkać z nimi tak? Po to przyjechali ? - Nie, będzie cie odwiedzać raz w tygodniu ciocia Stella. Przepraszam. - przytulila mnie. - Nie masz za co. - siedziałyśmy tak do północy. Meg jutro wyjeżdża i rodzice też, niestety dopiero wieczorem.
7:30 szybko wzięłam prysznic, pomalowałam się i inne takie
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
- Czekaaaj. - wybiegłam z domu krzycząc. - Nie chciałam cie budzić. - wtuliłyśmy się i stałyśmy tak z kilka minut. Bez słowa wsiadła do samochodu i odjechała. Łzy spływały mi po policzkach. Była moją jedyną rodziną, nie mam rodziców, niestety. - Już okej. - przytulił mnie ojciec, nie wiedziałam co zrobić ale pod wpływem emocji przytuliłam go tak mocno jak tylko mogłam. - Zrobić Ci coś do jedzenia ? - stał przy lodówce. - Nie trzeba, dzięki. - Słuchaj, wiem że bardzo długo nas przy tobie nie było, prawie w ogóle się nie znamy. Dziwnie to brzmi dlatego chciałbym to zmienić. - a ja nie, serio nie chce obracać swojego życia do góry nogami. Zaczniemy być szczęśliwą rodzinką? Ja tak nie mogę. - Ja nie potrafie tak szybko wszystkiego zmienić, lepiej będzie jak będziemy się spotykać chociaż raz na tydzień lub dwa żeby powoli się przyzwyczajać. - Ale ty jesteś mądra. - znowu mnie przytulił, za dużo tego. Lekko się odchyliłam i chyba zrozumiał. - Ale jest problem. - zaczęłam. - Nie chce mieć narazie kontaktu z matką. - na te słowa spuścił głowe. - Tato ja naprawdę nie moge. - Rozumiem. - uśmiechnął się blado. - Jestem. - o wilku mowa. - Jedziemy? - Tak. - tata pocałował mnie w czoło i wstał. - Gdzie jedziesz ? - wstałam za nim. - Musimy załatwić pare spraw na mieście przed wyjazdem, potem jeszcze pogadamy. - wyszli. Polubiłam go. Brzmi tak jakby chodziło jakiegoś kolege, a tu chodzi o mojego ojca, no cóż. Włączyłam głośno muzyke i zaczęłam udawać, że śpiewam, heh. - Hej. - Leondre jak on ?- Drzwi były otwarte. - wyłączyłam TV. - To nie znaczy, że możesz wejść. - usiadłam. - Wiesz takie ruchy, nie mogłem nie skorzystać z takiej okazji. - puścił mi oczko. - Owszem mogłeś, ale wy używacie tylko kumpla z gaci. - Nie zapędzaj się. - Nie zapędzam. - No w innych rzeczach. - poruszał tak dziwnie brwiami. - Coś jeszcze? - Co to wczoraj było z Alex? - usiadł obok. - Ktoś ci pozwolił siadać? - Tak, ja. Słucham. - Powiedziałam jaka jest prawda. - Jesteś zazdrosna. - uniósł brwi i się tak fajnie uśmiechnął. Nie ukrywam jest przystojny i w ogóle ma taki świetny uśmiech. - Nie no weź. - a może, jestem jakaś dziwna ostatnio. - Ja swoje wiem. - znowu puścił oczko. - Ale nie wiesz, że już powinieneś wracać do domu. - Ale wiem co powinienem zrobić. - przysunął się do mnie.
Jak wspomniałam wczoraj moja wena siadła. Mimo to postaram się jakoś ogarnąć i napisać lepsze.