Leondre
- Gdzie wczoraj byłaś tak długo? - zeszła do kuchni.
- Wróciłam o 24.
- Właśnie. - skarciłem ją wzrokiem.
- Ty wracasz czasem o 2.
- Ja to ja, ty to ty.
- Że niby jestem jakaś inna? - zmarszczyła czoło.
- Dobrze wiesz o co chodzi.
- Nie, nie wiem. Może mi powiesz, bo nie rozumiem dlaczego mam wracać przed 20, mówić gdzie byłam. Nie potrzebuje opiekunki.
- Pierwszy zadałem pytanie.
- I pierwszy odpowiesz.
- Nie przeginaj.
- Bo co? Dostane szlaban?
- Gdzie tak długo byłaś i z kim.
- W galerii.
- Galeria jest do 23.
- Potem poszłam sie przejść.
- Zzz?
- Jezu Leo ja cie nie wypytuje gdzie, z kim, po co!
- Megan chciała...
- Chciała żebyś sie mną zajął. Sorry ale nie mam pięciu lat, okej?
- Z nim?
- Co? - skrzywiła twarz.
- Pytam czy z nim wyszłaś.
- Z kim? - usiadła do stołu.
- Nie udawaj głupiej.
- A ty nie udawaj, że sie o mnie martwisz. - pobiegła na góre.
- Vanessa! - pobiegłem za nią. - Japierdole otwórz te drzwi.Vanessa
- Spierdalaj. - nie otworze mu. Nie ma szans.
- Otwórz albo je rozwale.
- Ta jasne. - nagle rozległ sie hałas.
- Pojebało cie? - podeszłam do niego. - Chyba ciebie, kto to jest?
- Jezu, nieważne.
- Ważne.
- Przyjaciel, lepiej? - zaczął dzwonić mu telefon.
- Zaraz wróce. - wyszedł z pokoju. - Jaki syf, japierdole.Leondre
Megan?
Me: No hej, co tam?
Meg: Van jest w domu?
Me: No jest a co?
Meg: Nie moge sie do niej od wczoraj dodzwonić. Wszystko okej?
Me: Jest dobrze, może jej sie telefon rozładował.
Meg: Nie wiem ale jest problem.
Me: Co jest?
Meg: Harvey, nie pozwól żeby spotkał sie z Van.
Me: Co to za typ, o co chodzi?!
Meg: Spotkajmy sie jutro o 10 w parku tam gdzie kiedyś.
Me: Jak to, co ty tu robisz?
Me: Jutro ci wszystko wytłumacze, nie mów jej, że ze mną gadałeś. Hej
Me: Cześć.Japierdole, co jest grane?!
- Naprawiasz to. - pokazuje na rozwalone drzwi kiedy wracam. - To twoja wina.
- Powiedz co to za koleś.
- Harvey. - na tą odpowiedź coś mnie w gardle ścisnęło. - Dlaczego tak o niego wypytujesz? - Nic, nic.
VanessaZa godzine ide z Harvey'em do kina. Musze coś wymyśleć, bo Leondre mnie z nim z domu nie wypuści.
Me: Spotkajmy sie pod galerią.
Nie czekałam długo na odpowiedź.
Harvey: Przyjde po ciebie, spokojnie.
Me: Nie
Me: Ciocia jedzie w tamtą strone i powiedziała, że mnie podwiezie.
Harvey: Na pewno?
Me: Tak, tak.
Harvry: To do 16 ♥
Me: Do 16 :*Wzięłam ciuchy i poszłam sie przebrać do łazienki.
- Wychoodzee! - krzyknęłam na cały dom. Jak myślałam Leondre znalazł sie zaraz obok mnie.
- Gdzie?
- Leo to naprawde nie jest konieczne.
- Owszem jest.
- Z Max.
- Gdzi..
- Do galerii chciała sobie jeszcze jakąś biżuterie kupić na bal. - kłamałam, no ale gdyby nie to nie wyszłabym.
- Przed 20 bądź w domu.
- Tak jest. - wyszłam.- Heej.
- No cześć. - przytulił mnie. O boże. Awww.
- To co idziemy?
- Tak, ładnie wyglądasz.
- Normalnie. - uśmiechnęłam sie.- Duży popcorn?
- Może być. - zaczęłam sie śmiać.
- Co cie tak bawi? - szliśmy na sale.
- Ty.
- Niby dlaczego? - uśmiechnął sie. - Cieszysz sie jak małe dziecko.
- Każdy by sie cieszył jakby wyszedł z taką dziewczyną.
- Co? - uśmiechnęłam sie niepewnie.
- Znaczy mam duży popcorn, wiesz jaka radocha? - szybko sie poprawił.
- Improwizacja to nie jest twoja mocna strona.
- Cicho.
- Okej. - zajęliśmy miejsca. - Jaki film?
- Ciemniejsza strona Greya.
- Niee.
- Tak.
- Nieee.
- Taak.
- Boże, Harvey jesteś pojebany.
- Cicho, zaczyna sie.
- Fascynujące.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - popatrzył sie na mnie i zaczął sie śmiać.Seks, seks i kuleczki oralne. Jezuu. Chociaż ogółem był nawet okej. Taka fajna piosenka.
- A dżust łonaa.
- Liff foreever. - zaczęliśmy śpiewać pod galerią.
- To jest świetnee. - wstałam z ławki.
- Tak jak ty.
- Harvey.
- Van chce ci coś powiedzieć. - podszedł do mnie.
- Słucham. - serce waliło mi jak pojebane.
POLSAT... Mam nadzieję, że sie spodoba.
Harvey troszeczke namieszał. UPS.
Nastepny powinien być za niedługo.
YOU ARE READING
Hope | L.D
Fanfiction- Nie udawaj głupiej. - A ty nie udawaj, że sie o mnie martwisz. - pobiegła na góre. - Vanessa! - pobiegłem za nią. - Japierdole otwórz te drzwi.