- Joker? - wydyszała przerażona Emily, która patrzyła się na niego od chwili nagłego przebudzenia.
Mężczyzna nawet się nie poruszył, a ona coraz bardziej odczuwała skutki wypicia butelki wódki. Zakryła wolną ręką usta, po czym - nie mając innego wyboru - zepchnęła go na padłogę.
Otóż podczas snu położył się na dziewczynie, przez co nie mogła wykonać najmniejszego ruchu. Nie przeszkadzało jej to przez sen, lecz obudziła się nagle ze ściśniętym gardłem, i jedną myślą; jak najszybciej do toalety. Nie mogła się jednak ruszać, więc próbowała na spokojnie go obudzić - jednocześnie modląc się, aby nie okazało się, że z nim spała.
Wyskoczyła z łóżka, a po chwili klaun usłyszał tylko mocny trzask drzwi od łazienki. Nie spodobało mu się takie traktowanie - kto normalny zepchnąłby go z materaca, który swoją drogą należał do niego? To było wręcz niedorzeczne. Zmienił zdanie, gdy usłyszał jak jasnowłosa wymiotuje... Chyba jednak wolał wylądować na ziemi, a nie być cały w wymiocinach.
Dźwignął się do góry, po czym usiadł na skrawku łóżka, patrząc się w okno nieobecnym wzrokiem. Zastanawiał się, czy uda mu się stworzyć idealną maszynę do zabijania, która posiadałaby mózg. Sam się zdziwił, że wybrał właśnie Emily, ale dopiero po dłuższym namyśle stwierdził, że ona ma w sobie cząstkę szaleństwa, którą trzeba tylko wydostać na zewnątrz. Pragnął by udało mu się to bez jakiś elektrowstrząsów, podtapiania, zasypania żywcem - takie taktyki przekazywali mu niektórzy przestępcy. To Nygma przekonał go, że Roberts może stać się taka jak oni bez zmuszania jej do tego.
Dziwił się sobie, dlaczego wybrał szpital w Gotham. Gdy wynurzył się z kadzi, pierwszym co wpadło mu do głowy - a raczej co w niej zostało - był ten stary budynek. Wiedział, że to musi być znak, dlatego po wzbiciu się na sam szczyt siatki przestępczej, zaczął myśleć nad szpitalem. Najpierw chciał go rozwalić, ale potem zauważył, że przydałaby mu się zaufana kobieta w kręgach gangsterskich. Wiedział, że musi być szalona, więc zaczął takiej szukać.
Wpierw przyglądał się pielęgniarkom i lekarkom, lecz doszedł do wniosku, że są zbyt sztywne po tylu latach pracy w tym budynku. Pożyczył sobie spis pacjentów i wytyczył kobiety, a raczej dziewczyny z najgorszymi chorobami. Odwiedził prawie każdą, gdy stwierdził, że to idiotyczne, ale została mu już tylko jedna, więc czemu by nie? Od samego przekroczenia pokoju, ta mała blondynka mu zaimponowała. Próbowała go zbyć, a potem rozmawiała z nim jak z dobrym znajomym, mimo że w ogóle się nie znali...
- Nigdy więcej picia w takich ilościach. - usłyszał za sobą głos Em, dlatego odwrócił się w jej stronę i odszedł od okna, przy którym stanął podczas rozmyślania.
Rzucił mu się w oczy jej nowy strój, który był nieco zbyt... kuszący. Poszarpana fioletowa bluzka do pępka, przez którą z łatwością można było dostrzec jej stanik, krótkie jeansowe spodenki oraz buty, tym razem sportowe. Włosy związane w luźny warkocz, opadały na jej ramię. Król Gotham musiał przyznać, że ta dziewczyna była jego tajną bronią. Z pozoru niewinna, a w środku istny diabeł.
- Czemu ze mną spałeś? Łóżko ci zabrali, czy co? - zmarszczyła brwi, podchodząc do komody, na której leżały kosmetyki.
- Ktoś nie chciał mnie puścić, gdy chciałem zostawić go samego. - Joker prychnął.
Podszedł do lustra, gdzie próbował się trochę ogarnąć. Rozmazana szminka, cienie, włosy w nieładzie... Musiał przyznać, że wyglądał jak po ostrym seksie, a przecież tylko spał - pierwszy raz od tygodnia.
- Hę? Że niby o mnie mowa?
- Twoje łóżko raczej samo by mnie nie przytrzymało, a ty chyba nie sądzisz, że sama do niego przyszłaś. - ponowne prychnięcie.
- Okeeej... trochę przesadziłam z alkoholem, ale przynajmniej dobrze się bawiłam. - wydęła wargi podminowana.
Zielonowłosy spojrzał się na nią jak na idiotkę, po czym zaczął się śmiać. Po plecach dziewiętnastolatki przeszedł dreszcz, gdy tylko to usłyszała.
- Zabijanie ludzi nazywasz dobrą zabawą? - otarł udawane łzy - Widzę, że mamy sporo wspólnego... Tylko, że ja zabijam na trzeźwo, a ty po pijaku.
Emily była w ciężkim szoku. Ona byłaby w stanie kogoś zabić? Najchętniej powiedziałaby, że klaun kłamie, lecz nie potrafiła. W głębi duszy czuła, że on mówi prawdę, a to bolało najbardziej. Jak mogła dopuścić do czegoś takiego. Ma się załamać, żeby dać mu wymówkę do pozbycia się jej? O, nie! Nie ma mowy.
- Ludzie umierają, i umierać będą. Nic na to nie poradzę, że chciałam im trochę pomóc. - wzruszyła ramionami beznamiętnie.
Dużo kosztowało ją coś takiego, lecz była z siebie dumna, bo ponownie udało jej się go zaskoczyć. Nie potrafił uwierzyć w to, co właśnie powiedziała. Mówi prawdę, czy też nie, teraz mógł zacząć uczyć ją strzelania, detonacji, i przede wszystkim czystego szaleństwa.
- Żałuję, że nie dałem ci zabić tamtego małego dziecka na ulicy. - uśmiechnął się złośliwie, a ona omal nie osunęła się na ziemię.
Udało jej się zachować kamienną twarz i zwykłą postawę. Chciała zabić dziecko? Za co? Dlaczego? Odłożyła szminkę na szafkę, a następnie chwyciła do ręki tusz, aby czymś zająć niespokojne myśli. Byłaby w stanie chcieć czegoś takiego? Przecież lubiła te małe istotki od chwili, gdy dowiedziała się, że nie będzie mieć rodzeństwa, ale... czasem te gnojki działały jej na złość. Ciągły krzyk i proszenie o nowe zabawki.
- Skoro tego chciałam niepotrzebnie mnie powstrzymałeś. Dzieciak musiał mi zajść za skórę. - spojrzała się na zielonowłosego, wybuchając śmiechem - Może wymknę się z pokoju pierwsza, żeby sprawdzić czy nikogo tam nie ma? Chyba nie chcesz, by widzieli cię w takim stanie, a ja nie mam zamiaru tłumaczyć się, że nie jestem twoją dziwką.
Klaun zachichotał, podchodząc z nią do drzwi. Oparł się o nie, tkwiąc tak przez moment. Reakcja dziewiętnastolatki była strasznie słodka, a jej powaga wzbudziła w nim jeszcze większe rozbawienie.
- Nie bądź taka poważna. - wyszeptał z diabolicznie uniesionymi kącikami ust - Jeśli ktoś będzie gadał, to wiesz gdzie trzymam pistolet. - otworzył drzwi, i warknął widząc stojącego pod nimi Frost'a - A ty tu czego?
- Mamy mały problem z planem C16. - odparł, mierząc szefa wzrokiem.
- Dzisiaj Emily spędzi cały dzień z Oswaldem, bo Nygma będzie nam potrzebny.
- Pingwin jest u siebie w gabinecie... Do końca korytarza, schodami na górę, pierwszy gabinet po prawej stronie. - wytłumaczył na szybko Jonny, gdy zielonowłosy ruszył na dół - Idę szefie! - krzyknął, gdy usłyszał gwizd.
- Powodzenia. - burknęła na pożegnanie.
-----------------------------------------------------------
Ja to coś mam z tymi opóźnieniami 😂😂😂 nic nie widzieliście, nic nie słyszeliście 😂😂 do następnego 🦄😈😂
CZYTASZ
Doctor Joker
FanfictionEmily Roberts to dziewiętnastoletnia dziewczyna, która ponownie zmaga się z okropną chorobą - białaczką. Jej lekarzem znów jest roztrzepany i wiecznie wesoły doktor Kerr. Dziewczyna odmawia wszelkiego leczenia, gdy dowiaduję się o prawdopodobnej śmi...