Dziewiętnastolatka przechyliła głowę w bok, gdy przed wejściem do sali balowej czekała na swojego "partnera". Czarna suknia lekko postrzępiona na dole, wyglądała jak ta, która była obecna w przedstawieniu "Czarny łabędź". Z pewnością kobieta wyglądała jak zawodowa baletnica...
- Tancerka! - pisnął wesoło Jerome, który zaszedł ją od tyłu.
- A ty wyglądasz jak jakaś nieudolna wersja tresera lwów. - prychnęła zakładając na nos maskę, aby Gordon jej nie aresztował.
- Idealna z nas para, kochaniutka.
***
- Potrzebuję karabinu... - wyszeptał uwodzicielsko.
- Karabinu? - powtórzyła z niezbyt zadowolonym wyrazem twarzy.
Nie zdążyła dodać niczego więcej, ponieważ w całym ośrodku rozbrzmiał alarm. Czerwona lampka w rogu pokoju zaczęła mrugać, a do pokoju wpadł strażnik.
- Doktor Harleen Quinzel, trzeba uciekać...
***
Na scenę wszedł przebrany Valeska, a Roberts stanęła obok niego z szerokim uśmiechem godnym przedstawicielki reklamy drogiej pasty do zębów. Obserwowała publiczność w nadziei, że zaraz wszyscy przestaną się uśmiechać. To co miała w zanadrzu powinno ujrzeć światło dzienne przy akompaniamencie śmiechu jej i Joker'a, który póki co odsiadywał swoje.
- Panie i Panowie! Oto dzień, w którym wasze oczy po raz ostatni ujrzały na scenie taką piękną parę. Otóż za pięć minut będą tutaj tylko gruzy i zwłoki, a ja wraz z tą oto kobietą zaczniemy ustalać nowe porządki w Gotham, a potem...
- Chwila, moment! - Emily oparła dłonie na biodrach - A gdzie przedstawienie? Wysadzenie ich w powietrze nazywasz zabawą? Amator.
- Coś ty powiedziała? - rudowłosy spojrzał się na nią jak na kompletną idiotkę.
Jim wraz ze swoją obstawą wyciągnęli pistolety, aby móc celować w dwie główne postacie. Broń Gordona wycelowana była w kobietę, i nie mógł zrozumieć czemu większość uzbrojonych mężczyzn starała się trzymać Jerome'a na muszce. Przecież to Roberts była groźniejsza...
- Wiesz, Valeska, podoba mi się ten twój uśmiech... - jej dłoń powędrowała na udo, skąd wyciągnęła prezent od zielonowłosego - Uśmiechnij się.
***
Joker nie mógł uwierzyć w to co właśnie się wydarzyło. On rozkochiwał w sobie pustą blondynkę tyle czasu, żeby nagle reszta sobie o nim przypomniała.
Wkurzony wyszedł z celi, aby spojrzeć na ludzi, którzy stali przed drzwiami. Jego pani doktor gdzieś uciekła, co przyjął z ulgą, bo zabranie jej ze sobą wiązało się z wielką odpowiedzialnością. Wystarczyło mu, że miał na głowie jedną psychopatkę... Druga nie była mu potrzebna.
- Emily nie pozwalała wcześniej... - usłyszał od Pingwina, po czym ruszył w stronę wyjścia, aby rozmówić się z dziewczyną.
***
- Mamy trzech kandydatów na władcę? - głos, który znał każdy dobiegał teraz z końca sali.
Jasnowłosa z uśmiechem obserwowała jak klaun zbliża się w ich stronę. Nie spodziewała się go tak szybko, bo w końcu Arkham to bardzo dobrze chronione miejsce.
- Emily, złotko! Zostawiłaś mnie na pastwę losu. - zacmokał, przykładając lufę do jej głowy.
Ona zaś niewzruszona zastanawiała się, czy będzie musiała płacić Oswaldowi za wynajem... W końcu tam mieszka, ale jeszcze ani razu nie upomniał się o pieniądze.
Gordon obserwował całą sytuację rozkojarzony, nie wiedząc w kogo celować. Nikt nawet nie zauważył zniknięcia Wayne'a.
- Nie zabijaj księżniczki, Joker. - powiedział chłopak, którego dziewczyna trzymała na celowniku.
Zielonowłosy przyjrzał się mu uważnie, po czym schował broń do kabury, aby móc pogłaskać swoją podopieczną po policzku. Założył kosmyk jej włosów za ucho, a z jej strony spotkał się z pocałunkiem w policzek.
- Ta twoja Hope ma świetnego cela. - zaśmiał się głośno, po czym szybkim ruchem wydobył broń, która skierowana była w stronę postaci stojącej z tyłu.
- Batsy! - jasnowłosa klasnęłaby jeszcze z entuzjazmem w dłonie, lecz przeszkadzał jej w tym pistolet.
Emily i Joker nie zorientowali się nawet, kiedy Jerome zniknął, zaś naprzeciwko stał tylko Batman.
- Odłóżcie broń! Jesteście otoczeni!
Em wzruszyła ramionami z lekkim znużeniem. Nudziło jej się. Myślała, że to będzie lepsza zabawa. Klaun wyglądał na podekscytowanego, ale także nie wyrażał chęci do zabawy z Nietoperkiem. Sądził, że pozbędzie się szybko Valeski i wróci do klubu.
- Mam dla ciebie niespodziankę za wydostanie mnie z Arkham - trochę późno, ale przynajmniej zrobiłaś to bardzo rozważnie. - chwycił ją za ramię, a następnie rzucił dużą kulę na środek sali.
Urządzenie zaczęło pikać, a Rycerz Gotham rzucił się na nie, aby wynieść je z sali pełnej cywilów. Król i królowa mieli czas, by wyjść po cichu tylnym wyjściem.
***
- Hope nie spodziewałem się po tobie czegoś takiego... Em miała rację z tym, że będziesz pomocna. - rzekł Ed, który podał dziewczynie gorącą czekoladę.
Przyzwyczaił się pić razem z nią i swoją przyjaciółką ten czarny, słodki napój, który w wykonaniu Roberts był o wiele lepszy, aczkolwiek trzynastolatka radziła sobie równie dobrze. On jedynie musiał rozlać ciecz do kubków, ponieważ nastolatka niezbyt sobie z tym radziła.
- Jeszcze nie wiesz na co mnie stać. - uśmiechnęła się słodko, dzięki czemu uniknęła pytań ze strony Nygmy.
Mężczyzna pokręcił rozbawiony głową, po czym upił łyk czekolady. Smakowała jakoś inaczej niż zwykle... Może przejąłby się tym bardziej, gdyby nie zaufał tej małej, wrednej istotce siedzącej obok.
- Słodkich snów, Ed...
Usłyszał szept, nim spadł z barowego stołka. Jego oczy mimowolnie się zamknęły, a oddech stał się wolniejszy. Usnął w chwili, gdy drzwi od klubu zamknęły się za Hope.
***
(Tutaj idealnie pasuje piosenka Kehlani - Gangsta, której nie mogę wstawić idk o co chodzi ale wyskakuje mi komunikat ;-;")
- Zdradziłeś mnie z tą farbowaną dziunią? - spytała Emily, gdy spacerowali sobie środkiem ulicy, co i rusz strzelając w coś co zakłóciło im spokój.
- Harleen? A skąd o niej wiesz? - uśmiechnął się szeroko, a z jego ust wydobył się głośny śmiech - Zdradziłem? Przecież nie jesteśmy razem.
Teraz Roberts wybuchnęła śmiechem. Wyszczerzyła się ukazując przy tym rząd białych zębów. Zatrzymała Joker'a, stając przed nim. Oparła dłonie o jego tors, który zasłaniała jedynie marynarka, którą przynieśli mu do Arkham jego ludzie.
- Żeby cię uwolnić musiałam poświęcić dużo czasu na obserwację. - przyznała z niesmakiem - Jesteś moją własnością, Klaunie...
Stanęła na palcach, po czym musnęła lekko jego usta swoimi. Oparła nos o zagłębienie jego szyi, a następnie zrobiła kilka kroków w tył.
- To nie ja należę do ciebie, tylko ty do mnie. Nie zapominaj o tym. - pogroziła mu palcem, wchodząc na drabinkę przyczepioną do jednego z budynków - Wiem, że chcesz więcej, Joker... Goń mnie.
Zielonowłosy warknął słysząc jej słowa. Czyli to on był jej zabawką? Faktycznie jej pragnął, ale to nie była miłość... Był zbyt zniszczony, aby czuć coś takiego. Co innego mu pozostało, od gonitwy za jasnowłosą, która już machała mu z dachu?
------------------------------------------------
Trochę ciężko pisze się jedną ręką 😂😂😂 ale dałam radę 💪💪💪💪 do następnego 😎😘
CZYTASZ
Doctor Joker
FanfictionEmily Roberts to dziewiętnastoletnia dziewczyna, która ponownie zmaga się z okropną chorobą - białaczką. Jej lekarzem znów jest roztrzepany i wiecznie wesoły doktor Kerr. Dziewczyna odmawia wszelkiego leczenia, gdy dowiaduję się o prawdopodobnej śmi...