Rozdział 1

6.6K 275 35
                                    

Obudził mnie blask promieni słonecznych padających na moją twarz. Dzisiaj jest pierwszy dzień ferii! Leniwie się przeciągnęłam i skierowałam w stronę łazienki. Zaczęłam czesać moje długie włosy. Jestem ciekawa czy wyglądam tak jak mama w moim wieku. Wrzuciłam szczotkę do szafki i zeszłam na śniadanie. Mieszkam z babcią w małym, przytulnym, dwupiętrowym mieszkanku w centrum miasta. Z kuchni było czuć zapach naleśników!
-Cześć babciu!
Kobieta stała przy grafitowym blacie i przewracała placki drewnianą łopatką.
-O, Klaro już wstałaś? Która to
godzina?
Staruszka spojrzała na zegarek wiszący nad drzwiami.
-9:24 i ty już na nogach?!
-Wcześniej się wczoraj
położyłam.
Babcia położyła talerz z naleśnikami na stole, a ja usiadłam i zadowolona zabrałam się do jedzenia. Były z czekoladą i bananami!
-Moje ulubione! Są pyszne!
-Klaro mam propozycję...
-Jaką propozycję?
-Czy chciałabyś polecieć do Nowego
Yorku?
Szczęka mi opadła...  Popatrzyłam na babcię spode łba. Jej siwe włosy, jak zwykle były spięte w kok, a uśmiech rozciągał się od ucha do ucha.
-Słucham?!
-Czy chciałabyś polecieć do NY?
- To moje marzenie!
-To zacznij się pakować jutro mamy samolot!
Rzuciłam się na staruszkę ze szczęścia!
-Kochanie spokojnie bo zaraz mnie przewrócisz!
Nagle mi się coś przypomniało.
-Babciu, a twoje serce?
-Spokojnie byłam u lekarza i mi
pozwolił.
-A skąd wzięłaś pieniądze?
-Pamiętasz jak codziennie
grałam w zdrapki? W końcu
wygrałam większą sumę!
-Nie mogę się doczekać!
-A, Klaro tylko proszę zachowuj się... Wiem że mówisz to co myślisz i to jest dobrą cechą, ale czasami nie wypada...
-Dobrze postaram się.
Niestety to prawda mówię to co myślę i przez to mam czasami kłopoty...  Jestem jeszcze bardzo chamska dla innych... I się nikogo nie słucham... No ale cóż, takie życie...
-O której mamy samolot?
-O 4:35.
-O matko święta! Ja lepiej zacznę się już pakować...
-Jedziemy na 12 dni.
Powiedziała babunia gdy odchodziłam. Nie mogę się doczekać! Weszłam do pokoju i wyjełam ogromną, białą walizkę. Wyrzuciłam wszystkie ubrania na podłogę i zacząłem je segregować.
Po godzinie wiedziałam już co wziąć. Sprawnie zapakowałam ciuchy do bagażu na kółkach, teraz tylko moja kosmetyczka...
-Klaro!
Usłyszałam wołanie zza drzwi.
-Mogą być na obiad frytki?
-Chyba znasz moją odpowiedź!
Staruszka się zaśmiała i odeszła . Jest ona bardzo rozrywkową osobą jak na swój wiek. Ma już 76 lat a zachowuje się jak trzydziestolatka. Bardzo ją kocham. To moja jedyna rodzina.
Zorientowałam się że muszę jeszcze napisać do mojej przyjaciółki Mariki:
JA: Mariko! Nie uwierzysz w nocy lecę do NY!
MARIKA: Ale masz fajnie! Zazdroszczę! Ale jakim cudem?
JA: Babcia wygrała trochę kasy i zaproponowała wyjazd. Musiałam się zgodzić!
MARIKA: Ale super! Będę tęsknić!
JA: Ja też! Miłych ferii!
MARIKA: Nawzajem!
Znam Marikę od trzech lat lecz traktuję ją jak siostrę. Chodzi ze mną do tej samej klasy i mieszka na drugim końcu miasta. Jest wysoką brunetką która uwielbia pomagać ludziom. Cały czas zajmuje się bezdomnymi i ludźmi w trudnych sytuacjach. Dziewczyna-anioł. Gdy nie jest na kolejnej zbiórce pieniędzy, to spędza cały czas na oglądaniu filmów, jacy to Avengers są cudowni i wspaniali. Jest w nich zakochana po uszy. Niestety, nie podzielam jej zainteresowania, lecz nie musimy się we wszystkim zgadzać. Podeszłam do okna i przez nie wyjrzałam. Jak zwykle o tej porze było mnóstwo samochodów. Ludzie spieszą się do pracy, szkoły;
Spojrzałam na swój pokój, mimo iż jest trochę za różowy, bardzo go lubię. Chciałam kiedyś go przemalować, ale to jedna z niewielu rzeczy która pozostała mi po mamie. Położyłam się na łóżku, ono ma chyba dwa razy więcej lat niż ja, a nadal jest bardzo wygodne. Moje oczy mimowolnie się zamknęły.

Obudziła mnie babcia:
-Kochanie, za 10 minut będzie obiad.
-Dobrze, dobrze już schodzę...
Jeszcze do końca się nie obudziłam. Czemu muszę być takim leniem?! Ech... Życie jest ciężkie. Powoli zeszłam na dół. Jedzenie już było na stole. Leżało również obok małe, błękitne pudełeczko. Staruszka weszła do pokoju ze sztućcami.
-Babciu co to jest?
-Naszyjnik twojej matki.
Dostała go kiedyś od twojego ojca. Otwórz.
Delikatnie podniosłam wieczko pudełeczka. Leżał w nim śliczny, srebrny naszyjnik z zawieszką w kształcie koniczynki. Oczy zaszły mi łzami.
-Jest przepiękny.
-Mam nadzieję że przyniesie ci
szczęście.
Przytuliłam babcię.
-Ale chwileczkę to jeszcze nie koniec.
Mam dla ciebie coś jeszcze.
Staruszka wyjeła z szafki spore pudło.
-Otwórz je jak będzie odpowiedni
moment. A teraz jedzmy bo
wystygnie!
Strasznie chciałabym otworzyć te pudło. Skąd miałam wiedzieć kiedy będzie odpowiedni moment? Za oknem było już ciemno, na niebie błyszczało kilka gwiazd. Lubię na nie patrzyć, są takie... Takie idealne. Szybko zjadłam frytki i pobiegłam do pokoju. Wzięłam ręcznik który leżał na krześle i poszłam się umyć. Woda spływała po moim ciele. Kocham ją. Nie wiem czy to ma związek z tym że potrafię nad nią władać, wolę o tym nie myśleć. Przeraża mnie to. Nikt o tym nie wie, zupełnie nikt, ale wolę żeby tak zostało. Gdyby ktoś się dowiedział na pewno tego by tak nie zostawił. A i tak mam już dosyć pokręcone życie. Zakręciłam wodę i się wytarłam. Popatrzyłam w lustro. Moje niebiesko-zielone oczy niespecjalnie pasują do mojego typu urody, więc zwykle nakładam soczewki. Nie należę do osób najchudszych, ale nie jestem gruba. Można powiedzieć że jestem w miarę normalna, nie licząc mojej blizny z tyłu karku którą mam od urodzenia. Jest wielkości mniej więcej trzech centymetrów. Nikt nie wie skąd ją mam. Lekarze mówią że prawdopodobnie uległam wypadkowi w dzieciństwie. Założyłam piżamę i wyskoczyłam pod kołdrę. Jutro będzie cudowny dzień!

Niepowtarzalna || FF AVENGERS|| W POPRAWIE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz