Rozdział 7

4.7K 239 27
                                    

-Klaro, muszę ci coś powiedzieć.
-Co?
Za babcią pojawił się jakiś mężczyzna i wstrzyknął jej coś w szyję.
-Ty będziesz następna!
Mężczyzna rozpłynął się.
Obudziłam się zlana zimnym potem. Co to miało znaczyć? Spojrzałam na zegarek. Była 03:56. I tak już nie zasnę... Wzięłam laptopa z biurka i go włączyłam. Nie było internetu... Mogłam się domyślić. Przecież mam się z nikim nie kontaktować... Zaczęłam bawić się oprogramowaniem. W Polsce chodziłam do klasy z rozszerzoną informatyką.

Odłożyłam urządzenie i poszłam do toalety. Gdy wychodziłam z łazienki zobaczyłam puszkę siedząca na krześle.
-Chodź, teraz pójdziesz na śniadanie, a
później wrócimy do Furego.
-Świetnie...
Mruknęłam.
-Uwierz nie tylko ty go nie lubisz.
Poszłam za konserwą. Weszliśmy do pokoju. Nikogo nie było. Kuchnię mają połączoną z salonem. To pomieszczenie jest ogromne.
-Co chcesz zjeść?
-Wszystko mi jedno.
-Jarvis podaj proszę wszystko mi
jedno.
Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Panie Stark nie mogę zrobić takiego
dania.
-To co chcesz zjeść?
-Tosty.
-Jarvis zrób tosty.
-Oczywiście panie Stark.
Po chwili pod moim nosem stał talerz z jedzeniem, które zjadłam w tempie błyskawicznym.
-Teraz lecimy do helicarriera.
-Co to te helicośtam?
Blaszak uśmiechnął się.
-Tam gdzie wczoraj cię
przesłuchiwaliśmy.
Iron-man podniósł mnie i wyleciał przez balkon. Po chwili stałam na przerośniętym dronie. Poszliśmy do pokoju na którym pisało gabinet Nicka Furego. Pirat pokazał ręką żebym usiadła.
-Jakie masz moce?
-Telekineza, telepatia, iluzja i jeszcze
jedną ale nie wiem jak ją nazywać.
-Czyli?
-Wtedy przy robocie. Nigdy tak nie
umiałam.
-Czyli możesz mieć ich więcej...
Czarnoskóry napisał coś na kartce.
-Mam dla ciebie propozycję...
-Jaką.
-Zostaniesz z nami a my ci pomożemy
opanować moce.
-Niech wam będzie...
-A i jeszcze jedna sprawa...
Odezwała się puszka i podała mi kartkę.
-Tu masz plan zajęć. Będziesz chodziła
do szkoły i na nasze zajęcia.
-Jakie wasze zajęcia?!
-Będziesz ćwiczyła moce,
samoobronę itp. A teraz chodźmy.
Wyszliśmy. Koło nas zatrzymał się jakiś pan z człowiekiem w czerwono-niebieskim stroju.
-Agencie Coulsonie!
-Słucham?
-Przyjdź za dziesięć minut do mojego
gabinetu.
-Dobrze, a przepraszam że spytam ale
kto to jest?
Agent spojrzał na mnie.
-To jest prawdopodobnie
nadczłowiek, Klaro poznaj moją prawą rękę i Spider-Mana.
Powiedział Fury.
-Phil Coulson.
Powiedział mężczyzna i podał mi dłoń.
-Spider-Man.
-Czy my się gdzieś nie spotkaliśmy?
Spytałam ponieważ znałam skądś ten głos.
-Wątpię.
Mężczyźni odeszli.
-Teraz pojedziesz na zakupy z panną
Pots.
-Kto to?
-Moja dziewczyna.
-Aha...
-Mogłabyś się czasami uśmiechnąć bo
wyglądasz jak gremlin.
Wywróciłam oczami.
-Dobra, spadamy stąd.
Powiedziała konserwa i razem ze mną poleciała do Stark Tower.

-Panno Pots!
-Słucham?
-Chciałbym ci przedstawić Klarę.
-Dzień dobry.
Powiedziałam do blondynki.
-Cześć jestem Pepper. Jesteś gotowa?
-Chyba tak.
-Tony będziemy wieczorem.
Odrzekła po czym pocałowała blaszkę w policzek i wyjęła z jego spodni kartę kredytową.
-Teraz możemy iść.
Poszłam za Pots.
-Opowiesz mi coś o sobie?
Odezwała się niebieskooka.
-A co chce pani wiedzieć?
Kobieta się uśmiechnęła.
-Proszę, mów mi Pepper.
Odwzajemniłam uśmiech.
-A co chcesz wiedzieć?
-Wszystko.
-Moi rodzice zginęli, babcię chyba
zamordowano. Mam 15 lat,
przyjaciółkę z którą nie mogę się
nawet skontaktować.
-Przykro mi.
Weszłyśmy do samochodu i pojechałyśmy do sklepu.

Na zakupach spędziłyśmy całe popołudnie. Do Avengers Tower przyszłyśmy obładowane zakupami. Zaniosłyśmy je do mojego pokoju.
-Coś jeszcze o sobie powiesz?
Zapytała blondynka.
-Nic ciekawego. A czemu tak chcesz to widzieć.?
-Mam być przecież twoją matką.
-Słucham?! Jarvis! Gdzie jest Stark?!
-Pan Stark jest u siebie w pokoju.
-Zaprowadź mnie!
-Proszę iść za strzałkami.
Pobiegłam do puszki.
-Co to ma znaczyć?!
-Ale co?
Zapytała blaszka.
-Mam być twoją córką?!
-Eh... No tak...
-I co zapomniałeś mi powiedzieć?!
-Nie... Miałaś się dowiedzieć później.
-Czyli kiedy?
-Za kilka tygodni.
-Świetnie!
Wszystko zaczęło latać.
-Uspokój się!
-Jak mam być spokojna?!
Konserwa złapała mnie za barki.
-Puść mnie!
-Najpierw się uspokój!
Wszystkie przedmioty które latały wylądowały na blaszaku. Nie ruszał się...
-STARK! HALO! OBUDŹ SIĘ!
Nadal się nie ruszał.
-STARK JA NIE CHCIAŁAM!
Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
-STARK!
Mężczyzna otworzył oczy.
-Czemu płaczesz?
-Myślałam że nie żyjesz.
Iron-man zaczął się śmiać.
-Z czego się śmiejesz.
Warknełam.
-Ja umrzeć?!
-To popatrz na swoją głowę...
Mężczyzna poszedł do łazienki.
-Klara! Coś ty mi zrobiła?!
-Ale ja nad tym nie panuje jak jestem
zła!
-Dobra, idź stąd...
Jestem trochę głodna.
-Jarvis zaprowadź mnie do kuchni.
-Proszę iść za strzałkami.
"Klara coś ty mi zrobiła". Sam się o to prosił. Żeby nie powiedzieć o czymś takim?! Pff... Nie wiem jak ja tu wytrzymam. Otworzyłam drzwi. Na kanapie siedzieli jacyś ludzie. Pewnie Avengers. Spojrzeli na mnie.
-Dzień dobry.
Odezwałam się lecz nie usłyszałam odpowiedzi. Otworzyłam lodówkę, wyciągnęłam jogurt i usiadłam na krześle barowym. Ci ludzie nadal się na mnie patrzyli.
-Czemu państwo się tak na mnie
patrzą?
-Kim jesteś?
Odezwał się blondyn, a ja wywróciłam oczami.
-Przyszłą Stark...
Wysyczałam.
-Słucham?!
Krzyknęła rudowłosa.
-Tony się żeni?!
Wrzasnął mężczyzna z długimi włosami. Zacząłem się śmiać. Oni myśleli że ja się z nim żenię?
-Nie, nigdy w życiu! Ja po prostu będę jego córką...
Powiedziałam. Mściciele już nie wiedzieli o co chodzi.
-On mnie adoptuje ponieważ nie ma się kto mną zająć...
Do pokoju wszedł blaszak z opatrunkiem na głowie.
-Tony o co chodzi?!
Krzykneli prawie jednocześnie i podbiegli do konserwy.
-I co ci się stało w głowę?
Dopowiedział jeden z nich. Puszka spojrzała na mnie.
-Tą ranę na głowie zrobiła mi ona...
-Chyba mi nie wmówisz że ta mała mogła coś ci zrobić.
Zawołała brązowowłosa. Jeszcze nie wie co ja umiem... Siłą umysłu podniosłam krzesło i roztrzaskałam o ścianę.
-Telekinetyczka?
Zapytała. Wdarałam się do jej umysłu. Nazywa się Wanda Maximoff. Zmieniłam się w nią.
-Nie tylko Wando.
Odwrócili się w moją stronę.
-Dobra, już wszystko mówię...
Stark opowiedział im moją historię, a ja zmieniłam się w siebie. Podeszli do mnie.
-Jestem Clint Barton.
-A ja Bruce Banner.
-Nazywam się Natasha Romanoff.
-Steve Rogers.
-Zwę się Thor Odynson.
Przedstawili się.
-Wanda Maximoff.
Mruknęła dziewczyna.
-Jestem Klara.
-Chodźmy na kręgle!
Odezwał się Clint.
-Ja już idę spać. Dobranoc!
-Dobranoc!
Wyszłam z pokoju. Myślałam że będzie tragicznie, ale się myliłam. Bardzo pozytywni ludzie.
______________________________________
Wybaczcie że tak długo nie było rozdziału.
Jestem mega szczęśliwa! Jest już ponad 300 wyświetleń! Dziękuję za każdą gwiazdkę i komentarz. To bardzo mocno motywuje do pracy!

I co podobał się rozdział?

Niepowtarzalna || FF AVENGERS|| W POPRAWIE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz