Rozdział 11

3.4K 143 20
                                    

INFO DLA WAS NA DOLE!
Gwałtownie zaczerpnęłam powietrze. Chciałam wstać, ale nie mogłam się ruszyć, ani otworzyć oczu! Mój oddech przyspieszył. Może ten granat coś uszkodził. O boże, nie mogę nawet ruszyć powiekami.

-Doktorze, pacjentka odzyskała przytomność.

Usłyszałam ciepły, kobiecy głos. Gdzie ja jestem?! Pomocy! Zaczęłam łapczywie łapać powietrze.

-Elisabeth! Podaj 20 milligramów
hydroksyzyny.

Po chwili poczułam ukłucie.

-Uspokój się, podaliśmy ci wcześniej narkozę i niedepolaryzujące środki zwiotczające.

Gdyby coś mi to mówiło... Ta kobieta ani trochę mi nie pomagała opanować moich nerwów.
Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.

-Co z nią? Kiedy wstanie na nogi?

Stark. Ten zdrajca.

-Myślę że niedługo. Już odzyskała przytomność i wszystko słyszy, ale nie da rady się ruszyć.
-Dobrze, możecie mnie zostawić z nią samą?

Po odgłosach myślę że wyszli.

-Niezła jesteś, ale nie dobra. Popełniłaś za dużo błędów.

Pff... Naprawdę? Gdybym poprowadziła tę akcje trochę lepiej, nigdy by mnie nie znaleźli.

-Ciekawi mnie dlaczego uciekłaś.
Mogłaś z nami porozmawiać. Nigdy nie chcieliśmy cię zabić. Pewnie podsłuchałaś naszą rozmowę. Chodziło o pobranie tkanki mózgowej do analizy. Wanda powiedziała że jeśli tego nie zrobimy to odejdzie więc Fury się zgodził. Ten zabieg jest niebezpieczny dlatego się zdenerwowaliśmy. Na szczęście jesteś już po operacji i wszystko jest w porządku. Jeśli wrócisz do zdrowia, proszę nie uciekaj.

Na co on liczy?! Że z uśmiechem na ustach rzucę się im na szyję i powiem jak bardzo za nimi tęskniłam?

-Wal się Stark.

Powiedziałam ledwo wydobywając z siebie głos.

-Ech, widzę że odzyskujesz siły. Idę po lekarza.

Blaszka wyszedł. Trzeba się jakoś stąd wydostać. Już nie wrócę do Londynu... Emma. Muszę się z nią spotkać, pewnie jest przerażona. A jeśli coś jej zrobili?! Muszę jakoś otworzyć oczy. Nie mogę się ruszać, ale może moje moce działają. Z całych sił próbowałam podnieść powieki telekinezą. Nagle zobaczyłam ostre, białe światło. Udało się! Moje ręce i nogi są przywiązane pasami, lecz żeby je otworzyć potrzebny jest klucz... Nie dam rady ich wyrwać, jestem za słaba. Nagle materiał zaczął się robić gorący i się zwęglać. Nowa umiejętność? Skąd to się bierze?! Już po chwili opaski które krępowały moje kończyny leżały spalone. W tym momencie poczułam pieczenie na nadgarstku. Czuję! Spróbowałam podnieść rękę i mi się to udało. Pasy zostawiły mi czerwony ślad. Chyba nie jestem odporna na wysokie temperatury...
Skoro mogę ruszać ręką to może uda mi się wstać. Całą swoją siłę skupiłam na tym aby się podnieść. Udało mi się, wstałam! Lecz po chwili runęłam na ziemię. Moje mięśnie jeszcze są pod wpływem tego leku. Przeczołgałam się pod ścianę i usiadłam. Rozejrzałam się. Pokój wyglądał jak szpitalny z wyjątkiem pancernych drzwi i całego zestawu strzykawek pod oknem. Okno. Moja szansa. Przeniosłam się pod okno.

-Zarąbiście...

Szepnęłam sama do siebie. Jestem na helicarrier. Nagle zdałam sobie sprawę z tego że obok mnie leży cała szafka leków. Na pewno jest tu jakiś który przywróci mnie do formy. Ledwo ruszającymi się dłońmi zaczęłam przeszukiwać szafkę. Boże tu są same nazwy których nie znam. Raz się żyje? Wzięłam fiolkę z błękitnym płynem, wbiłam w niego igłę i pobrałam środek. Widziałam tylko kilka razy jak dają zastrzyk. Najpierw stukają w strzykawkę, chyba po to żeby powietrze uciekło czy coś, a następnie wbijają w miejsce które wcześniej oczyścili. Nie mam czasu na dezynfekcję. Wbiłam igłę tam gdzie powinna być żyła. Nagle poczułam się dobrze. Teraz tylko rozbić okno. Niespodziewanie zaczęło kręcić mi się w głowie. Runęłam na ziemię, najpierw strącając pojemnik z igłami, na które następnie upadłam. Ból był okropny, ale chwilę później zobaczyłam otwierające się drzwi i stojącego w nich lekarza. Gdy mnie zobaczył, zaczął wykrzykiwać jakieś niezrozumiałe wyrazy. Moją głowę zaczął rozsadzać od środka pisk. Zaczęłam płakać. Nagle przede mną pojawiła się moja babcia.

-To twoja wina, przez ciebie nie żyje!

Jakiś mężczyzna wbił jej nóż w plecy, a ona upadła kaszląc i plując krwią.

-To wszystko twoja wina...

Wyszeptała staruszka. Poczułam mocne szarpnięcie I zobaczyłam twarz pielęgniarki.

-Hej, wszystko będzie dobrze. Nic ci nie będzie. Obiecuję.

PRZEPRASZAM ŻE NIE WSTAWIAM ROZDZIAŁU, ALE JUŻ WSZYSTKO NIEDŁUGO WYJAŚNIĘ.

MAM DO WAS OGROMNĄ PROŚBĘ. MOJA PRZYJACIÓŁKA, BIERZE UDZIAŁ W KONKURSIE SPLĄTANE NICI I BYŁABYM NAPRAWDĘ WDZIĘCZNA, GDYBYŚCIE NA NIĄ ZAGŁOSOWALI. WYSTARCZY WEJŚĆ W PROFIL adriananitaniteczka ORAZ OTWORZYĆ PIERWSZĄ KSIĄŻKĘ. WEJŚĆ W ROZDZIAŁ KATEGORIA O WAMPIRACH, BĘDZIE TAM 8 POZYCJI. KSIĄŻKA MOJEJ PRZYJACIÓŁKI PT. "TE OCZY" JEST PRZY 8 NUMERZE, DODAJCIE KOMENTARZ OBOK NIEJ O TREŚCI "+1" BYŁABYM MEEEGA WDZIĘCZNA. JA OSOBIŚCIE JESTEM OGROMNĄ FANKĄ TEJ KSIĄŻKI I POLECAM WAM JĄ PRZECZYTAĆ.

Niepowtarzalna || FF AVENGERS|| W POPRAWIE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz